Experience - Ludovico Einaudi
Najpierw przyszedł szok.
Osuwające się jakby w zwolnionym tempie ciało, błękitna krew rozkwitająca na podłodze, niczym piękny, ale trujący kwiat i pistolet tkwiący we wciąż zaciśniętej dłoni.
Czuł się tak, jakby został czymś ogłuszony. Jego system przetwarzał wciąż na nowo obraz z podzespołów optycznych i odrzucał go, jak zbyt nieprawdopodobny, by był prawdziwy.
Potem przyszła obojętność.
Spięcie we wnętrzu jego mózgu, niszczycielska iskra, która odcięła go od wszelkich bodźców wewnętrznych. Zarejestrował Hanka, który wyważył barkiem drzwi do pokoju, widział, że ten krzyczy coś do niego i że potrząsa nim wściekle, ale nie rozumiał dlaczego i co się właściwie dzieje, w uszach mu szumiało. Nie był w stanie poruszyć ani jednym mięśniem, ani zaprotestować, kiedy porucznik chwycił go pod ramiona i wywlókł na zewnątrz, umknęło mu przybycie Chloe, która wpadła do domu jak burza i natychmiast rzuciła się w stronę Ninesa, pytania North i Markusa uciekały w eter. Pojawienie się Magdaleny Kamskiej również nie wzbudziło w nim żadnych wątpliwości, ani nawet uczuć, jej słowa przeciekały mu przez umysł nie formując się w żadne konkretne znaczenie.
Siedział na kanapie w salonie, zupełnie spokojny i próbował poukładać sobie w środku informacje jakie posiadał, zupełnie jednak bezskutecznie. Wciąż coś mu umykało, znikało sprzed nosa i wydawało się nie pasować.
Dopiero po nieco ponad godzinie usiadła obok niego dziewczyna, zapłakana i wstrząśnięta. Pogłaskała go drżącą ręką po twarzy.
-Con, proszę cię… - wyszeptała - Proszę cię, porozmawiaj z nami. - w jej cichym głosie dźwięczała desperacja - Musimy wiedzieć co się stało. Zrobiłam wszystko co mogłam, a… - odetchnęła - ...a ja nie wierzę, że moglibyście zrobić sobie nawzajem krzywdę.
Z jej ręki, położonej na jego policzku znikła skóra.
-Pokaż mi, co się stało… - odezwała się łagodnie, niemal błagalnie.
I wtedy przyszedł ból.
Dotyk Chloe odblokował coś w środku i niespodziewanie obrazy i dźwięki popłynęły między nimi, jakby pękła jakaś tama. Dziwne zachowanie brata, to jak rzucił się na niego w pokoju, a potem strzał, a razem z pamięcią obudziły się też emocje.
Niezrozumienie, złość, a przede wszystkim poczucie winy, potworne poczucie winy, szarpiące go od środka.
Dwa miesiące. Tyle czasu miał brata, ale to w zupełności wystarczyło, by myśl o tym, że będzie go miał już na zawsze, zagnieździła się w jego sercu, tyle czasu wystarczyło, by związać się z Ninesem nierozerwalnie i teraz miał wrażenie, że ktoś brutalnie chwycił część jego serca rozżarzonymi szczypcami i wyrwał ją żywcem z jego ciała.
Otarł twarz dłonią, czując jak tyrium zaczyna mu lecieć z nosa.
Blondynka usiadła mu na kolanach i objęła go mocno, wstrząsanego dreszczami. Wiedział, że cierpi, tak samo, albo nawet bardziej niż on, ale w tym momencie przyjmowała cały jego żal fala za falą, oddając mu ze swoich emocji jedynie akceptację i miłość, całą swoją nieskończoną miłość i przez moment miał wrażenie, że te szczupłe, trzymające go ramiona, to jedyne co utrzymuje go w całości.
CZYTASZ
Niestabilny umysł
Fanfiction[UWAGA. OPOWIADANIE TO BEZPOŚREDNIA KONTYNUACJA MOJEGO INNEGO DZIEŁA POD TYTUŁEM ,, NIESTABILNY SYSTEM ''] ,, Nie wiedział już co myśleć, a tym bardziej co robić. Przerażała go perspektywa utraty wszystkiego co dla niego ważne, ale z drugiej strony...