No Roots - Alice Merton
-Aha. A jak działa dokładnie twoja praca?
Josh czuł się we własnym mieszkaniu jak zwierzę, osaczone w klatce. Gdziekolwiek się nie ruszył, Novis znajdowała się dwa kroki przed nim, z kolejnym podekscytowanym pytaniem na ustach.
To on był od zadawania pytań i kiedy ktoś go przyćmił w tej roli, kompletnie zgłupiał.
-Dostaję wszelkie papiery, wnioski, zapytania i podania, a potem muszę wyciągnąć od Markusa, lub na moje nieszczęście North podpis pod każdym tym świstkiem. Tak w dużym skrócie. I uproszczeniu.
-Markus i North to twoi przyjaciele?
-Chyba można to tak nazwać. Powiedzmy, że bardzo dużo razem przeszliśmy. No i Markus uratował mi życie. Uratował właściwie nas wszystkich. Jest dość niesamowity, szczególnie że był w stanie się zakochać w tej małej czarownicy, z którą żyje.
-Czemu tak strasznie jej nienawidzisz?
Josh zmarszczył brwi, bo uświadomił sobie kilka rzeczy w jednym momencie.
-Nie nienawidzę jej.
-Nie?
-Nie. Właściwie ją lubię. To znaczy, ścieraliśmy się dość ostro podczas rewolucji, bo miała delikatnie mówiąc radykalne poglądy. To znaczy, chciała zabić wszystko co się rusza i nie krwawi na niebiesko. A nawet jeśli krwawi na niebiesko to często i tak chciała to zabić. W ogóle była dość przerażająca. Ale teraz przypomina cywilizowaną istotę i czasem nawet gada do rzeczy.
-Dlaczego więc jesteś dla niej niemiły? To dziwne. - wielkie oczy Novis błyszczały ciekawością i zdziwieniem. Musiał przyznać, że jej imię idealnie do niej pasuje, chociaż zdziwił się konkretnie, kiedy Connor ją przedstawił, patrząc kwaśno na Ninesa.
-A bo ja wiem? Chyba z przyzwyczajenia.
-A...
-Możesz mnie o nic nie pytać przez pięć minut?! - ofuknął ją - Błagam.
Zamilkła na moment, ale wiedział, że raczej nie wytrzyma zbyt długo. Przebierała nerwowo stopami po kanapie, ciemne loki opadły jej na czoło i intensywnie nad czymś myślała, bo niemal widział, jak co kilka sekund zapala jej się lampka nad głową, a usta otwierają się samoistnie, chcąc znowu się czegoś dowiedzieć.
Był środek nocy, a nad Detroit grzmiało i błyskało. Nadeszła pierwsza letnia burza, obfitująca w pioruny i ciepły deszcz, dlatego tłuczenie w drzwi dosłyszał dopiero po kilku minutach.
Otworzył i ku swojemu zdziwieniu zobaczył Connora. Woda ściekała mu po twarzy i ubraniu, niesforne kosmyki włosów przykleiły się do czoła, a oczy błyszczały mu determinacją. Za nim stał Nines, w nie lepszym stanie.
-Jest druga w nocy. - odezwał się chłopak, mierząc gości odrobinę niechętnym spojrzeniem - Macie więcej gadatliwych dziewczyn do przenocowania? Bo jeśli tak, to raczej nie jestem zainteresowany.
-Nie. - przyjaciel pokręcił głową.
-Właściwie przyszliśmy wypożyczyć tą, którą już masz. - dodał RK900.
-Tak, potrzebujemy jej.
-I informacji, które może mieć.
-Żeby rozwiązać sprawę.
Josh otworzył oczy szerzej.
-Zawsze kończycie za siebie zdania? To trochę straszne.
Bracia obrzucili się niepewnym spojrzeniem, ale nie odpowiedzieli, chłopak poszedł więc po Novis.
CZYTASZ
Niestabilny umysł
Fanfic[UWAGA. OPOWIADANIE TO BEZPOŚREDNIA KONTYNUACJA MOJEGO INNEGO DZIEŁA POD TYTUŁEM ,, NIESTABILNY SYSTEM ''] ,, Nie wiedział już co myśleć, a tym bardziej co robić. Przerażała go perspektywa utraty wszystkiego co dla niego ważne, ale z drugiej strony...