》Secrets and surprises《

92 4 0
                                    

-Cara wiesz gdzie dziś powinnyśmy być?

-Nawet mi nie przypominaj.- dziś miałyśmy spędzić dzień razem we Włoszech, oczywiście razem z Gregiem, Niallem i Theo, a zakończyć go koncertem chłopaków na San Siro. Nie wiem czemu zadręcza się takimi myślami, chyba ostatnio ma za dobry humor, więc postanowiła go sobie popsuć. Po dniu z synkiem cała promieniała, a wizyta u psychologa, tylko ją dodatkowo uspokoiła. Maya postanowiła codziennie go widywać, na spotkaniach zawsze jest obecny Greg, na ostatnim byłam też ja.- Patrz tu wcale nie mamy gorzej. Cały dzień leżymy, darmowe jedzenie, co chwilę ktoś się pyta czy wszystko porządku, przystojni lekarze...- na myśl o naszym ulubieńcu zaśmiałyśmy się. Jest tu pewien lekarz o imieniu Tyler, który do złudzenia jest podobny do Georga Clooneya, wygląda jak jego brat bliźniak!!

-Odnośnie przystojniaków, gadałaś z Zaynem?

-Gadaliśmy do trzeciej, on już był mega zmęczony o północy, ale nie mogłam przestać gadać. 

-Wiesz jak się trzyma?

-Nadal ma problemy z snem, dlatego głównie gadamy po nocach, chcę dotrzymać mu towarzystwa. Niby jest zmęczony, ale gdy odkłada słuchawkę na pewno nie śpi, tylko leży, rysuję, albo po prostu myśli. Nie wiem jak jego problemy z jedzeniem, ciężko go kontrolować stąd.

-Ale podobnie Niall świetnie się spisuję jako ty.

-To prawda.- myśl o blondynie rozbawiła mnie, jak zwykle. Od kiedy wyjechałam dostaję sms od chłopaków, albo po prostu dzwonią, aby się na niego poskarżyć. Zmienił się od niepoznania, zmienił się w mnie. Ogarnia grafik, karze im się wysypiać, pamięta o jedzeniu i goni ich o porządek. To chyba jego sposób na radzenie sobie ze stresem, związanym z Mayą.- Jakie mamy plany na dziś?

-O czternastej mam badania, po nich lekarze zdecydują czy przypisać mi chemioterapię, która może zmniejszyć guza, albo po prostu uszkodzi inne tkanki, albo.... albo nie wiem.- w sali zapadła cisza. Ostatnio staramy się nie myśleć o tym wszystkim, ale koniec końców to jest nieuniknione. Nie da się nie rozmawiać o chorobie będąc w szpitalu, którego swoją drogą nie opuściłam od przyjazdu.

-Greg o której wróci?

-Prosiłam go, aby spędził trochę czasu z małym i zdał relację rodzicom. Powinien być o siedemnastej.- do badań została nam godzina, każda godzina tu trwa jak dwie. Powoli kończą się nam pomysły co tu robić, a tak Maya przesypia prawie pół dnia. 

-Umieram z głodu....

-Przed chwilą był obiad! Niall zamienia się w ciebie, a ty w Nialla!

-Wcale nie! Może? Idę do automatu chcesz coś?- spojrzałam na nią wzrokiem pod tytułem, i tak nie masz wyboru.

-Nie....

-Maya, obiadu prawie nie tknęłaś. Powinnaś jeść.- jeśli ma wyzdrowieć, albo przynajmniej walczyć jak najdłużej z tym świństwem, powinna mieć dużo siły.

-Dobrze kup mi coś, ale coś zdrowego. Jakiś jogurt pitny, albo mus owocowy.

-Już się robi.- jedynie tym się żywi, zawsze coś. Łapiąc mój portfel, wyszłam z sali. Po drodze przywitałam się z paroma pielęgniarkami, poznałam już ich sporo. W automacie dla siebie wybrałam czekoladowy batonik, paczkę chipsów i sok, a Mayi mus jabłkowy, tak jak prosiła. W drodze powrotnej dostałam powiadomienie na telefon, ale nie mogę sprawdzić co to, bo tak jakby nie mam teraz wolnej ręki...

-Chyba na serio jesteś głodna.

-Nie śmiej się ze mnie.- po odłożeniu rzeczy na jej łóżko, od razu sprawdziłam komórkę.- Coś jest nie tak...

There was someone elseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz