Hannah
~Dwa tygodnie później~
Nigdy nie widziałam, żeby Noah tak na coś się cieszył. Normalnie pewnie cieszyłabym się razem z nim, jednak przez okoliczności nie potrafiłam. Wyjazd z Nicholasem nie brzmiał dla mnie jak coś z czego powinnam się cieszyć, a wręcz przeciwnie. Byłam spięta jak cholera i miałam nadzieję, że ten czas jak najszybciej się skończy.
Noah zeskakiwał z każdego schodka po kolei mocno trzymając się poręczy co z każdym jego krokiem przyprawiało mnie o kolejny zawał. Szybko napisałam esemesa do Lily, która z samego rana musiała jechać do pracy po czym wyszliśmy z budynku czekając na Nicholasa. Cała ta sytuacja była chora, naprawdę chora. Mój syn wciąż podskakiwał, a buzia mu się nie zamykała. Nawijał jak szalony ani na chwilę nie przerywając. Trzymał za rączkę walizki, w którą upchałam zarówno moje rzeczy jak i jego ledwo do niej dosięgając podczas gdy ja musiałam męczyć się z fotelikiem, którego używali tylko moi rodzice gdy jeździli gdzieś z małym. Musiałam zabrać go od nich specjalnie na tą okazję. Nawet nie pytajcie ile pytań mnie to kosztowało.
Zaledwie kilka minut później czarny samochód zaparkował obok nas. Od razu rozpoznałam Audi Q7, o którym Nick opowiadał mi przez dobre dwa lata jako o swoim wymarzonym samochodzie. Najwyraźniej w końcu się go doczekał. Mężczyzna wysiadł z auta, a Noah od razu porzucił zadanie pilnowania walizki rzucając się w jego kierunku. Musiałam wyglądać naprawdę strasznie z miną, którą przybrałam już z samego rana mającą dać Nickowi do zrozumienia, że naprawdę nie miałam ochoty nigdzie jechać. On jednak najwyraźniej miał gdzieś moje zdanie i obchodził go tylko syn z czego w gruncie rzeczy powinnam się cieszyć.
Po chwili kiedy odstawił małego na ziemię bez słowa zabrał ode mnie fotelik i szybko zamontował go na tylnym siedzeniu auta. Następnie usadził w nim Noah zapinając wszystkie pasy, a mój syn chyba pierwszy raz odkąd zaczął mówić się nie szarpał. Kiedy skończył zatrzasnął drzwi samochodu, a twarz Noah zniknęła za czarną szybą.
- Cześć – rzucił w moją stronę
- Cześć – odparłam z niechęcią – Jeżeli oczekujesz, że będę udawać szczęśliwą...
- Nie oczekuję – pokręcił głową chwytając walizkę – Wsiadaj.
Nie wypowiadając ani słowa więcej wsiadłam do ciepłego samochodu zajmując miejsce pasażera. Nie musiałam nawet spoglądać na Noah, który śpiewał pod nosem. Nick pojawił się zaledwie sekundę później włączając się w ożywczą rozmowę z małym. Nawet nie wiedziałam na jaki temat.
Kiedy po kilku minutach moim oczom ukazał się budynek lotniska przełknęłam ślinę. Dopiero kiedy Nick spojrzał na mnie rozbawiony zdałam sobie sprawę, że musiałam zrobić to naprawdę głośno. Paniczny strach przed lotami samolotem ściskał mój żołądek od trzech dni, ale teraz dosłownie nie mogłam się wyprostować ze stresu.
Nicholas zaparkował na podziemnym parkingu lotniska, które oznaczone było jako strefa dla personelu. Wysiedliśmy z auta wyciągając walizki i od razu skierowaliśmy się w stronę hali odlotów, w której roiło się od ludzi. Była dosłownie jak w mrowisku. Trzymałam małego na rękach w obawie, że się zgubi podczas gdy Nick szedł za nami z bagażami. Lotniska były straszne. Od zawsze i na zawsze.
Babka przy odprawie przywitała pilota po imieniu szeroko się uśmiechając. Tak samo uczynili strażnicy przy kontroli bezpieczeństwa i pracownica kawiarni w terminalu. Wszyscy go znali. Nie sądziłam, że cały personel lotniska znał pilotów z imienia i nazwiska.
Siedziałam skulona na twardym krześle popijając kawę z papierowego kubka i próbując nie zapomnieć o oddychaniu podczas gdy Noah stał przy dużej szybie podziwiając samoloty, a Nick kucał obok niego pokazując mu coś palcem. Obaj byli w swoim żywiole, a ja naprawdę zaczęłam obawiać się, że mój syn w przyszłości zostanie pilotem. Nie chciałam nawet dopuścić do siebie takiej myśli.
CZYTASZ
TURBULENCJA || ZAKOŃCZONE
RomanceTurbulencja - gwałtowny, chaotyczny ruch mas powietrza. Hannah jest dwudziestosiedmioletnią, spełniającą się w swoim zawodzie pielęgniarką. Jej życie na pierwszy rzut oka jest idealnie poukładane. Ma stałą pracę, mieszkanie, w którym mieszka wraz z...