18

14.2K 497 33
                                    

Nicholas

Cały tydzień mojego czasu wolnego minął jak pstryknięcie palcem. Dwa dni spędziłem w mieszkaniu siostry nie mając ochoty nigdzie się ruszać, a że Alice po powrocie z Japonii i tak nie miała nic lepszego do roboty z chęcią potowarzyszyła mi w piciu Whisky i graniu w karty. Potem wróciłem do swojego własnego mieszkania, w którym Olivia przez dwie doby leżała przed telewizorem oglądając Netflixa i nawet na chwilę nie ruszając się z kanapy. Jak się pewnie domyślacie, wciąż z nią nie zerwałem za co Alice obsypywała mnie esemesami. Momentami czułem się jakby była moją matką, a nie siostrą. I to tak zbliżoną genetycznie siostrą. Standardowo przemierzałem terminal kierując się w stronę strefy dla załogi nawet nie zwracając uwagi na czekających na swój lot pasażerów, którzy podążali za mną wzrokiem jak za każdym pilotem, którego widzieli. Nigdy tego nie rozumiałem. Czy oni patrzyli w czyich rękach jest ich życie? Jakby nie patrzeć w znacznej większości lotów poza startem i lądowaniem pilot nie robił niczego. Siedzieliśmy sobie w kokpicie jedząc średnio co dwie godziny i jeżeli trafił ci się ktoś zdolny do normalnej rozmowy mogliście pogadać albo pograć w gry na telefonie niczym małe dzieci. Gorzej było jak trafiali ci się tacy nudziarze jak mi zazwyczaj, którzy tępo wpatrywali się w szybę kokpitu jakby za chwilę miał nadlecieć bocian i w nią uderzyć, a oni musieli być w pełnej gotowości, żeby ratować świat.

Wszedłem do pełnego załogi linii lotniczych, w których pracowałem pomieszczenia ciągnąc za sobą bagaż, który w gruncie rzeczy, na krótkim locie do Detroit i z powrotem nie był mi do niczego potrzebny. Zasady, jednak nie pozwalały mi lecieć jedynie z telefonem w kieszeni, więc musiałem ciągać za sobą walizkę z instrukcją samolotu, kamizelką i miliardem innych pierdół.

Szybko odkryłem, że ostrzeżenia Hanny dotyczące Lily i lotów, które latała były słuszne. Dziewczyna ubrana w standardowy firmowy strój stała przy automacie z napojami gadając z jakąś inną stewardessą, która z wyraźnym zniecierpliwieniem oczekiwała na swoją kawę. Zająłem miejsce przy stole witając się z drugim pilotem, który na szczęście nie zapowiadał takiej tragedii, na jaką się szykowałem.

Hannah nie odezwała się od momentu, w którym opuściła moje mieszkanie. W zasadzie ja też nie podejmowałem jakichś większych prób nawiązania z nią kontaktu. Napisałem do niej tylko jedną krótką wiadomość i nic więcej mimo, że miałem ochotę do niej zadzwonić i to wszystko wyjaśnić. Nie żebym czuł się winny, bo raczej nie miałem za co. Byliśmy dorosłymi ludźmi, którzy mieli pełne prawa do robienia tego co im się żywnie podobało, jednak wiedziałem, że kobieta odbierała to zupełnie inaczej przez co sytuacja między nimi była dosyć napięta, chociaż nie mieliśmy nawet okazji się spotkać. Czułem, że jest napięta.

- Załoga lotu numer 1744 do Detroit może udać się na pokład – z głośników zamontowanych w pomieszczeniu wydobył się kobiecy głos

Podniosłem się z twardego krzesła spostrzegając, że stojąca przy automacie blondynka wyraźnie skrzywiła się na mój widok. Czasami naprawdę cieszyłem się, że piloci byli odcięci od stewardess pancernymi drzwiami, bo jej spojrzenie wyglądało jakby mogło zabijać, zdecydowanie.

Kiedy ponownie szliśmy przez terminal mój towarzysz ulotnił się na chwilę, żeby kupić sobie gazetę na lot. Spojrzałem na niego jak na idiotę szybko w stwierdzając, że tego jeszcze nie było.

- Czyli Hannah nie kłamała – Lily nagle pojawiła się obok mnie wyprzedzając tym samym idące z tyłu stewardessy

- Na to wygląda – odparłem obojętnie – Na szczęście to tylko jeden dzień.

- Aż jeden dzień – stwierdziła – Czy to odpowiednie okoliczności, żeby poruszać temat tego co zrobiłeś mojej przyjaciółce?

Spojrzałem kątem oka na kobietę, która mimo obcasów wzrostem sięgała mi zaledwie na wysokość nosa.

TURBULENCJA || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz