🌹chapter seven🌹

1.4K 113 199
                                    

Przeszedłem nieśmiało na tył domu. Próbowałem odnaleźć wzrokiem Louisa, ale widziałem same obce twarze. Minąłem wysokiego szatyna o brązowych oczach rozmawiającego z brunetem o ciemnej karnacji. Dalej stała niebieskooka blondynka. Była niska, ale bardzo ładna. Zmarszczyłem brwi. To mogła być siostra Louisa. Przeszedłem dalej. W końcu zauważyłem go. Stał przy grillu i piekł jakieś mięso. Obok niego stała jakaś brunetka, która praktycznie wisiała na jego ramieniu i uśmiechała się zalotnie.

Przygryzłem wargę. Trochę zabolał mnie ten widok. Mówiłem Niallowi, że on ma dziewczynę, ale ten powtarzał swoje. Pokręciłem głową, żeby odgonić od siebie te myśli i podszedłem do chłopaka. Skoro już tu jestem to wypada się przywitać.

— Cześć — powiedziałem. Brunet uniósł wzrok i uśmiechnął się szeroko.

— Harry! Już myślałem, że nie przyjdziesz — zawołał, zrzucając dziewczynę z ramienia i podchodząc do mnie. Ta spojrzała na mnie dziwnie i prychnęła. — Um, to jest Eleanor — wskazał na brunetkę.

Przywitałem się z nią, ale ona nie wydawała się do mnie przekonana. Zauważyłem jednak, że Lou nie wspomniał nic o tym, że Eleanor może być jego dziewczyną, z czego byłem zadowolony.

— Przedstawię ci resztę moich znajomych. Co ty na to? — zaproponował, a ja się zgodziłem. Ruszyliśmy w tłum zostawiając za sobą oburzoną dziewczynę.

Przedstawił mi szatyna, którego wcześniej mijałem jako Liama Payne'a, oraz bruneta jako Zayna Malika. Wywiązała się nawet między nami przyjemna rozmowa. Okazało się, że są to najlepsi przyjaciele Louisa. Zanotowałem w pamięci, by w przyszłości wypytać ich o Tomlinsona.

Potem poznałem rodzeństwo chłopaka. Miał cztery młodsze siostry. Jedną z nich widziałem już wcześniej. Była to Lottie. Oprócz niej były jeszcze Félicité w skrócie Fizzy, Daisy i Phoebe. Wszystkie były bardzo ładne, ale żadna nie dorównywała Lou.

Zacząłem zromawiać z Fizzy, podczas gdy Louis poszedł przywitać jakiegoś znajomego, który właśnie przyszedł. Atmosfera była bardzo rodzinna i przyjemna. Powoli zacząłem się rozluźniać. Może Niall jednak miał rację i wszystko będzie dobrze?

— Więc pracujesz w kwiaciarni? — zagadnęła.

— Tak — odparłem. — W końcu spełniłem swoje marzenie — zaśmiałem się.

Dziewczyna mi zawtórowała.

— Mam wrażenie, że Louis zaczął od pewnego czasu interesować się kwiatami. Wiesz coś o tym? — uśmiechnęła się wymownie.

Zmarszczyłem brwi. Co niby mogłem o tym wiedzieć? Co mogłem wiedzieć o Tomlinsonie?! Zdałem sobie sprawę z tego, że mimo, że znamy się już trochę czasu jeszcze praktycznie nic o nim nie wiem.

— Ja... Nie wiem — odparłem wyrwany z zadumy.

Fizzy zagryzła wargę. Wyglądała jakby się nad czymś głęboko zastanawiała.

— Powiedzmy... — nie wyglądała na przekonaną. — No cóż, idę po coś do picia. Też chcesz? — pokręciłem przecząco głową. Wzruszyła ramionami. — To do potem — powiedziała i odeszła w stronę stołu z napojami.

Zacząłem się zastanawiać jak mogę zdobyć informacje o Louisie, tak, by nikt się nie domyślił o co mi chodzi.

Desperat.

— Harry — usłyszałem za sobą kobiecy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Eleanor. Zdziwiłem się, bo wcześniej nie była wydawała się być zadowolona z mojej obecności. — Wiem, że wcześniej nie sprawiałam wrażenia chętnej do rozmowy. Przepraszam — zagruchała.

Odniosłem wrażenie, że dziewczyna czyta mi w myślach, ale zaraz się za to skarciłem.

— Nie szkodzi — posłałem jej lekki uśmiech. — Co u ciebie?

W myślach uderzyłem się za to w czoło. To chyba było najbardziej niezręczne zaczęcie rozmowy z obcym na jakie mogłem się zdobyć. Nie ważne kto był tym obcym. I tak wyszło dziwnie.

— Um... wszytko w porządku — powiedziała po chwili milczenia. Nie spodziewała się takiego pytania z mojej strony. — Ale wiesz, nie o tym chciałam porozmawiać.

Tym razem to ja się zdziwiłem, ale dałem jej znak by kontynuowała.

— Ja i Louis znamy się już dosyć długo — zmarszczyłem brwi. Dlaczego chciała rozmawiać o Lou? — niby jesteśmy przyjaciółmi, ale... wszyscy wiedzą, że między nami jest coś więcej.

W tamtym momencie miałem tylko dwa uczucia. Najpierw - kompletne zdezorientowanie. Po co mi o tym mówi? A potem przyszła zazdrość i nieznośne ukłucie w sercu. Wiedziałem. Przecież taki już mój los. Jeżeli jakiś chłopak mi się spodobał musiał okzać się hetero.

Przygryzłem wargę i wziąłem kilka głębszych oddechów, a następnie przeprosiłem dziewczynę. Chciałem odejść jak najszybciej, by nie widziała jak w moich oczach zbierają się niechciane łzy.

Nie było mi jednak dane odejść, gdyż poczułem, że się o coś potykam. Miałem nieodparte wrażenie, że była to noga Eleanor. Do tego chwilę potem uslyszałem ciche, acz jak na mój gust również złośliwe, "ups". Świat zawirował a ja poleciałem do przodu. Ostatnim co zobaczyłam zanim wylądowałem na ziemi, był Louis przechodzący przede mną.

Zdążyłem wydać z siebie jedynie dziwny pisk. Po chwili leżałem jak długi na trawniku. Ale chwila... czemu ten trawnik nie jest taki twardy? I płaski? I dlaczego jęczy z bólu? I dopiero nagle mnie olśniło. Gwałtownie podniosłem się, a moje oczy natrafily wprost na ogromnie niebieskie tęczówki.

Różany bukiecik •Larry Stylinson• ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz