🌹chapter twenty-two🌹

1.3K 86 66
                                    

Tym razem nie obudziłem się z nie przyjemnym, a wręcz przeciwnie - z miłym mrowieniem w związku ze wspomnieniem poprzedniej nocy.

Przekręciłem się na bok i uśmiechnąłem szeroko, gdy moim oczom ukazała się twarz bruneta. Wyglądał bardzo niewinnie. Wcale nie przypominał siebie z przed kilku godzin. Z pomiędzy lekko uchylonych warg wydobywał się równy oddech. Naga klatka piersiowa powoli uniosła się i opadała.

Pochyliłem się i lekko musnąłem jego usta. Na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Odwzajemnił pocałunek, ale powieki wciąż miał zamknięte. Wywróciłem oczami, oderwałem się od chłopaka i spojrzałem na zegarek.

— Wstawaj śpiochu — powiedziałam zachrypniętym głosem. — Już jedenasta.

W odpowiedzi Louis wymruczał tylko coś niezrozumiałego i przekręcił się na drugi bok.

Pokręciłem głową i wstałem z łóżka. Zebrałem swoje rzeczy i wyszedłem z pokoju. Zazwyczaj wstawałem wcześnie, więc nawet mimo, że nie spałem pół nocy, czułem się wyspany.

Skierowałem się do łazienki, a następnie do kuchni, by zrobić nam śniadanie. Kiedy po domu rozniósł się zapach świeżej kawy i naleśników, usłyszałem kroki dochodzące z sypialni. Już po chwili w progu stał Tomlinson. Ubrany był jedynie w spodnie, przez co miałem idealny widok na jegi mięśnie i tatuaże. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

— Pięknie pachnie. — Podszedł do mnie i objął od tyłu. — Jak się spało? — szepnął.

Odwróciłem się w jego stronę. Teraz on opierał się dłońmi o blat, a ja stałem między jego ramionami.

— Najlepsza noc w moim życiu — odparłem szczerząc się.

Chłopak mruknął z aprobatą, a potem sięgnął po kubek i podszedł do dzbanka z kawą. Ja wróciłem do smażenia naleśników.

Parę minut potem siedzieliśmy i jedliśmy już słodkie śniadanie. Najpierw milczeliśmy, ale czułem, że Louis chce coś powiedzieć. W końcu zebrał się w sobie.

— To... — zaczął powoli. — Dasz mi teraz szansę?

Na moment aż przerwałem jedzenie, a potem parsknąłem śmiechem. Chłopak wyglądał na zdezoriendowanego.

— Louis, właśnie się z tobą przespałem. To chyba najlepszy dowód, że dałem ci szansę. Wiesz, ja nie idę do łóżka z byle kim. — Louis uniósł brwi. — Zazwyczaj — dodałem, robiąc się lekko czerwony.

Tomlinson uśmiechnął się tylko uroczo i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

— Smakujesz naleśnikami — powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy. Z jego twarzy wciąż nie  schodził uśmiech.

— A jak mam smakować, głupku? — Wywróciłem oczami i pokazałem na talerz ze śniadaniem. Mimo wszystko kąciki moich ust też uniosły się ku górze.

— Może jestem głupkiem, ale twoim — wyszczerzył i zabrał się za kończenie jedzenia.

A mnie zrobiło się ciepło w środku. Czułem, że jeszcze trochę i moje serce się roztopi. Jejku, byłem tak cholernie zakochany w tym chłopaku. W jego pięknych, błękitnych oczach, malinowych wargach, brązowych kosmykach, akcencie, tatuażach... We wszystkim.

— Louis?

Brunet uniósł wzrok.

— Kocham cię. — Nie mogłem się powstrzymać od wypowiedzenia tych słów.

W odpowiedzi dostałem tylko kolejnego buziaka w usta. Louis nie powiedział nic, ale wystarczyło mi jedno spojrzenie w jego oczy, by wiedzieć, że jego wczorajsze zapewnienia są szczere jak nigdy.

Skończyliśmy śniadanie w miłej atmosferze. Czułem się świetnie. Potem zabraliśmy się za sprzątanie.

— Louis! — krzyknąłem, gdy chłopak ochlapał mnie wodą podczas zmywania.

W odpowiedzi ten tylko się zaśmiał i pocałował mnie.

Nigdy nie myślałem, że kiedyś przeżyję poranek rodem z komedii romantycznej, ale fakt, że to się jednak wydarzyło cieszył mnie. Nastroje mieliśmy tak dobre, że momentami nie dowierzałem, że to się dzieje.

— Louis, przestań mi przeszkadzać! — pisnąłem, gdy poczułem jego mokre dłonie pod moją koszulką. Chłopak znów zachichotał, ale nie zabrał ze mnie rąk. Wręcz przeciwnie - przejechał nimi po moim torsie, wywołując dreszcze. — Mówię poważnie. I tak jestem już spóźniony do pracy, a kiedy będziesz się tak zachowywał znów skończymy w sypialni robiąc nieprzyzwoite rzeczy.

— Co masz na mysli mówiąc: "nieprzyzwoite rzeczy"? — Jego usta znalazły się tuż przy moim uchu, na co po moim kręgosłupie znów przeszły ciarki.

Przez chwilę miałem ochotę mu się poddać, ale wiedziałem, że tym razem nie mogę.

— Pomógłbyś mi, zboczeń... — Nie dokonczyłem. Ze świstem wciągnąłem powietrze, gdy dłoń Louisa znalazła się na moim przyrodzeniu. — LOUIS!

Tomlinson złożył krótki pocałunek na moim karku i usiadł na blacie, z dumą przyglądając się moim rumieńcom.

Skończyłem sprzątanie i wytarłem ręce w ścierkę. Louis cały czas wodził za mną wzrokiem, co jakiś czas przygryzając wargę, żeby mnie sprowokować.

Nie zwracając na to uwagi poszedłem do przedpokoju i zacząłem się ubierać. Brunet wyszedł za mną. Patrzył jak nakładam na siebie płaszcz i buty. Chwyciłem za klamkę, ale nie było mi dane wyjść, bo Louis obrócił mnie ku sobie i pocałował. Ten niewinny całus na pożegnanie zamienił się w naprawdę goracy i namiętny pocałunek.

Gdy odstąpiliśmy od siebie z trudem łapałem oddech, a moje spodnie były zdecydowanie za ciasne.

— Mam najlepszego chłopaka na świecie — wysapał Tomlinson.

Tego było za wiele. Przyparłem to do ściany, a moje ubrania, które jeszcze przed chwilą ubierałem, teraz znowu leżały na podłodze.

I tym sposobem znowu skończyłem w sypialni z Lou, a do domu wróciłem dopiero po osiemnastej.

Różany bukiecik •Larry Stylinson• ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz