🌹chapter eight🌹

1.4K 127 73
                                    

— Błagam opowiedz mi jeszcze raz jak to się stało — wydusił Niall, kiedy w końcu się trochę uspokoił po ogromnym napadzie śmiechu.

Wywróciłam oczami. Siedzieliśmy w moim mieszkaniu w standardowym ostatnio składzie czyli ja, Niall i Diana. Właśnie skończyłem i opowiadać jak skończył się ten nieszczęsny grill u Tomlinsona.

— Niall, błagam cię — jęknąłem.

— No proszę, Harry — tym razem odezwała się Diana. Co za wredne szuje.

— Dobra, dobra — westchnąłem i zacząłem jeszcze raz opowiadać tą jakże żenującą historię.

Po nagłym wyznaniu Eleanor chciałem odejść by w spokoju przyswoić sobie te informacje. Nie powiem - doznałem szoku. Jednak ta postanowiła zrobić że mnie pośmiewisko. Podstawiła mi nogę, a nad wyraz spostrzegawczy ja oczywiście tego nie zauważyłem i wywaliłem się na Louisa, który akurat nas mijał. Na początku tego nie zarejestrowałem. Ale gdy zamiast twardego trawnika poczułem pod sobą coś co zdecydowanie nim nie było, spanikowałem. Chciałem zejść z chłopaka jak najszybciej, najlepiej zanim mi stanie, ale nie mogłem. Znów zatopiłem się w jego tęczówkach. Wiedziałem, że wszyscy zebrali się wokół nas, ale my tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Wreszcie ktoś z tłumu chrząknął znacząco (stawiam, że była to Eleanor) i dopiero wtedy powróciliśmy do rzeczywistości. Zacząłem zbierać się z chłopaka. On też spróbował się podnieść i... o Panie! Otarł się o mnie. Zarumieniłem się. Próbowałem wmawiać sobie, że to był przypadek.

— Wszystko w porządku? — usłyszałem jego głos. Po raz kolejny w ciągu paru dni Louis pytał czy nic mi nie jest! To nie może być prawda.

— T-tak — odparłem niepewnie. — Przepraszam. Nie chciałem na ciebie wpaść. Podknąłem się i... straszna ze mnie niezdara. Mam nadziej, że nic ci się nie stało, bo...

— Wszystko gra — uśmiechnął się, a mi zrobiło się gorąco.

— To... ja już może pójdę — powiedziałem cicho. Oczy wszystkich obecnych skupione były na naszej dwójce. Jedni patrzyły na nas z rozbawieniem inni ze zdziwieniem, bo nie widzieli całego zajścia. Tylko jedna osoba była wielce niezadowolona.

— Nie! — krzyknął chłopak i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co zrobił. — To znaczy, nie idź. Jeszcze wcześnie.

Przez chwilę biłem się sam ze sobą. Z jednej strony nie chciałem iść, ale z drugiej perspektywa zostania tu choćby chwilę dłużej przyprawiała mnie o ciary z zażenowania i stresu.

— Um... naprawdę powinienem już iść. — Spojrzałem na zegarek. Zdziwiłem się bo byłem tu już dwie godziny. — Muszę jeszcze pomóc w czymś siostrze.

Oczywiście, że nie musiałem w niczym pomagać Gemmie, ale Tomlinson tylko pokonał głową na znak, że rozumie. Jednak w jego oczach dostrzegłem... zawód?

— Jasne. Dzięki, że wpadłeś.

— To ja dziękuję za zaproszenie — powiedziałem, a potem zapadła niezręczna cisza. Oblizałem nerwowo wargi. — To... cześć wszystkim — dodałem i odwróciłem się w stronę wyjścia z ogrodu. Znowu miałem ochotę przybyć sobie piątkę z czołem. Widziałem przez ramię, że Louis wykonał ruch jakby chciał pójść za mną, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Może to i lepiej.

— Nie wierzę w ciebie — zachichotał Niall przywracając mnie do rzeczywistości.

— To uwierz — mruknąłem. — Uwierz, bo oto siedzi przed tobą największy idiota tego świata.

🌸

Siedziałem w kwiaciarni i rozmyślałem nad swoją pojebaną egzystencją. Od wydarzenia na grillu minęły dwa tygodnie, a Louis ani razu do mnie nie zajrzał. W sumie po co? Też bym się że sobą nie zadawał po czymś takim. Najbardziej bolało to, że widziałem go prawie codziennie jak wracał z pracy i przechodził pod oknami sklepu nawet w nie nie patrząc, a ja nie mogłem do niego zagadać. To znaczy mogłem, ale coś mówiło mi, że to nie najlepszy pomysł.

Westchnąłem ciężko i spojrzałem na zegarek. Dochodziła czwarta, a to znaczyło, że już za kilka minut zobaczę Louisa. Przynajmniej przez szybę. Tak też się stało, ale jakież było moje zdziwienie, gdy brunet zamiast jak zwykle przejść prosto, otworzył drzwi i wszedł do środka.

Patrzyłem na niego chwilę z rozdziawionymi ustami. Gdy zorientowałem się co robię zamknąłem je natychmiast, karcąc się za to w myślach. Chłopak zachichotał pod nosem. Mimowolnie też się uśmiechnąłem.

— W czym mogę służyć? — zapytałem.

Tomlinson rozejrzał się.

— Poproszę tą różę — wskazał na wazon, w którym stały kwiaty sprzedawane na sztuki.

Zabrałem się do przygotowywania kwiatu, co chwilę jednak zerkajac na chłopaka.

— Chce żebyś wiedział — odezwał się nagle Louis. Wydawał się jakby walczył ze sobą, by to powiedzieć. — Wtedy, na grillu, ten upadek. To nic takiego — uśmiechnął się.

Poczułem jak moje policzki zaczynają piec. Dlaczego musiał mi o tym przypominać? Zauważył moje zażenowanie i zmieszał się lekko. Podałem mu kwiat, a ten zapłacił.

Stojąc już przy drzwiach odwrócił się na moment.

— Uważam, że to było urocze — powiedział i wyszedł, zostawiając mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, całą masą pędzacych myśli i szybko bijącym sercem.

Różany bukiecik •Larry Stylinson• ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz