🌹chapter fifteen🌹

1.4K 101 104
                                    

Od randki z Louisem minęło trochę czasu. Non stop chodziłem uśmiechnięty od ucha do ucha. Zresztą, z tego co widziałem to brunet też, co cieszyło mnie jeszcze bardziej. Z Tomlinsonem - ku ogromnemu niezadowoleniu Eleanor - dogadywaliśmy się wspaniale. Codziennie po pracy, albo to ja odprowadzałem jego, albo on mnie. No, może nie codziennie, bo w kwiaciarni pracowałem co drugi dzień, ale i tak widywaliśmy się często. Ostatnio umówiliśmy się na drugą randkę, która tym razem wypadła bez zarzutu.

Niall też cieszył się moim szczęściem. Może ekscytował się moimi wyjściami nawet bardziej niż ja. Zauważyłem, że ma on kontakt z Lou. Zachowywał się trochę jak nadopiekuńcza mama, ale nie przeszkadzało mi to jakoś wybitnie, więc nic nie mówiłem.

Było chłodne popołudnie. Siedziałem przed telewizorem, bo nie miałem nic ciekawego do roboty, gdy nagle rozdzwonił się telefon. Spojrzałem na wyświetlacz spodziewając się, że to Louis. Bardzo zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem na ekranie imię mojej siostry.

— Gemma? — zapytałem zdziwiony.

— No ja, a kto niby? — zaśmiała się dziewczyna. — Co powiesz na to bym cię niedługo odwiedziła. Powiedzmy za... dwie i pół godzny?

🌸

Tak jak powiedziała moja siostra, tak zrobiła. Niecałe trzy godziny później stała już pod moimi drzwiami i uśmiechała się szeroko. Gdy tylko jej otworzyłem, rzuciła się na mnie, by mnie przytulić, co zresztą odwzajemniłem.

Z Gemmą zawsze miałem dobre stosunki. Od małego wspierała mnie we wszystkim co robiłem. Bardzo spodobał jej się pomysł otworzenia przeze mnie własnego sklepu. Teraz przyjechała, żeby zobaczyć jak mi idzie, ale miałem wrażenie, że przy okazji zaciąganie mnie do jakiejś galerii.

— Tak się cieszę, że wreszcie znalazłam czas by wyrwać się z Holmes Chapel i odwiedzić mojego braciszka — trajkotała, podczas gdy ja zostałem z tyłu taszcząc jej walizkę.

— Na jak długo przyjechałaś? — zapytałem, gdy nagle dotarło do mnie jak duży jest jej bagaż.

— Szczerze mówiąc sama nie wiem — zamyśliła się. — Może na tydzień? Ale spokojnie, nie będę cały czas siedzieć ci na głowie. Odwiedzę starych znajomych, pochodzimy po sklepach. Nawet nie zauważysz, że tu jestem.

To nie tak, że miałem coś przeciwko temu, by Gemma u mnie została. Po prostu pozostawał jeszcze Louis. Wiedziałem, że prędzej czy później musiałbym przedstawić go rodzinie i w ogóle, ale na pewno jeszcze nie teraz. Wiedziałem, że siostra akceptowała mnie takim, jakim byłem, ale i tak czułbym się dziwnie gdyby nagle doszło do ich spotkania.

— Wszystko w porządku?

Uniosłem głowę i zobaczyłem uważnie przyglądające się mi czekoladowe tęczówki.

— Tak, tak — pokiwałem głową. — Zamyśliłem się na chwilę.

Gemma nie skomentowała. Weszła do kuchni i zajeła miejsce przy stole mimo wszystko dalej co chwila zerkając na mnie czujnie. Podszedłem do czajnika i nastawiłem wodę na herbatę.

— W tamtej torbie jest rosół od mamy — rzuciła, wskazując na torbę, którą przed chwilą postawiła na blacie.

— Nie jestem jakimś studentem, który przymiera z głodu — udałem oburzonego. — Potrafię na siebie zarobić i zrobić zakupy, a do tego nawet coś ugotować.

Dziewczyna zachichotała.

— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale wiesz jak jest Anne. Poza tym może ty nie umierasz z głodu, ale ja po podróży już tak.

Wywróciłem oczami, ale sięgnąłem do torby po słoik z zupą. Już po chwili odgrzewałem dwie miski w mikrofalówce.

— A tak w ogóle — zaczęła Gemma, kiedy oboje pochylaliśmy się już nad parującymi talerzami. Wydawała się dziwnie podekscytowana, co nie wróżyło nic dobrego. — Tak się zastanawiałam... No bo mieszkasz tutaj tak sam. Masz może kogoś?

Prawie zakrztusiłem się zupą słysząc to pytanie. Kaszlnąłem w pięść i otarłem oczy, w których zdążyły zebrać się łzy. Popatrzyłem na siostrę z oburzeniem, ale ta tylko niewinnie wzruszyła ramionami.

— A co? — zapytałem w końcu, siląc się na spokój.

Brunetka zrobiła minę w stylu "nie wiem, tak tylko pytam" i popatrzyła na mnie wyczekujaco.

Moje usta opuściło ciche westchnięcie, ale wiedziałem, że nie ma sensu jej oszukiwać.

— Możliwe, że jest taki jeden chłopak.

🌸

Tak jak przewidywałem, po obiedzie Gemma wyciągnęła mnie na zakupy. Argumentowała się tym, że musi zajść do kilku większych sklepów, a nie chce się zgubić w centrum. Wiedziałem doskonale, że wcale by się nie zgubiła, ale i tak z nią poszedłem.

Po drodze wyciągnęła ode mnie chyba wszystkie informacje dotyczące Louisa. Póki co chyba jej pasował, ale mówiła, że oceni go dopiero, kiedy spotkają się osobiście.

Taka okazja nadarzyła się już kilka chwil później. Niestety pierwsze wrażenie nie było tak pozytywne jakby każde z nas tego chciało. W ogóle nie było pozytywne.

Szedłem po galerii z trajkoczącą Gemmą obok, kiedy nagle zauważyłem znajomą postać. Na mojej twarzy na widok Louisa od razu pojawił się uśmiech, ale zniknął on równie szybko, gdy zobaczyłem, że rozmawia z jakimś innym mężczyzną. Zatrzymałem się, żeby im się przyjrzeć. Na początku wydawało mi się, że Tomlinson jest zdenerwowany do póki ten facet nie przyciągnął to do siebie i nie pocałował.

Kolana się pode mną ugięły, a widok przysłoniły łzy. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. To Gemma domyśliła się kim jest brunet i patrzyła teraz na niego z mieszaniną odrazy i złości. 

— Chodźmy stąd — powiedziała i delikatnie pociągnęła mnie w przeciwnym kierunku.

Nie powiedziałem nic. Nie byłem w stanie pomyśleć o niczym. Moje serce właśnie rozleciało się na milion kawałeczków.

Różany bukiecik •Larry Stylinson• ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz