🌹chapter twenty-three🌹

1.3K 86 30
                                    

— Wszystko będzie dobrze — zapewnił mnie po raz kolejny Louis.

Wziąłem głęboki wdech. Dojeżdżaliśmy właśnie do Doncaster. Zostało nam jeszcze jakieś dwadzieścia minut drogi. Miałem spędzić święta u Lou i poznać jego rodzinę. A raczej mamę, bo siostry zdążyłem już spotkać.

Oficjalnie chodziliśmy ze sobą od trzech miesięcy. Louis zdążył poznać już Gemmę. Kiedy porozmawiali dłużej, dziewczyna stwierdziła, że brunet jest naprawdę fajny. Powiedziała, że może nawet uda jej się zapomnieć, że kiedyś złamał mi serce. Jednym słowem - polubili się.

Anne też już spotkał. Został przez nią zaakceptowany i bardzo ciepło przyjęty.

— Moja mama cię polubi, zobaczysz — powiedział i położył mi dłoń na kolanie.

Skinąłem głową. Bardzo mi na tym zależało i miałem nadzieję, że  chłopak się nie myli.

Kiedy dojechaliśmy pod jego dom, myślałem, że nie dam rady wysiąść z samochodu. Cały trząsłem się ze stresu. Poczułem dłoń Louisa na moim ramieniu. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się pokrzepiająco.

— Naprawdę nie masz się czym stresować. Będzie dobrze, zobaczysz.

Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi samochodu. Starałem się nie myśleć o tym co się stanie jeżeli mama Lou mnie jednak nie polubi. Czy będzie kazała nam się rozstać? Zabroni nam się ze sobą kontaktować? Może przekona Louisa, że nie jestem dla niego odpowiedni? Albo...

— Okej, Harold, powtórzę to, bo chyba do ciebie nie nie dotarło — z rozmyślań wyrwał mnie lekko zirytowany głos bruneta. — Nie. Denerwuj. Się. Moja mama na sto procent cię polubi. No kto mógłby się oprzeć tym cudnym zielonym ślepiom i czekoladowym loczkom?

Zarumieniłem się, ale poczułem się lepiej.

— Na pewno nie ty — powiedziałem z zadziornym uśmiechem.

Louis przygryzł wargę i zbliżył się do mnie. W błękitnych tęczówkach błysnęły, dobrze mi już znane, iskierki pożądania. Jego ramię oplotło moją szyję i już miał złączyć nasze usta w pocałunku, gdy przerwał nam dźwięk otwieranych się drzwi.

— Louis, tak się cieszę... oh! — W progu stanęła niewysoka kobieta, o brązowych włosach i oczach, bardzo podobnych do tych Louisa. Na nasz widok zamarła, ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Odsunęliśmy się od siebie, a moje policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej. Tonlinson podszedł do kobiety i mocno ją przytulił.

— Ty musisz być Harry — odezwała się, gdy skończyła witać się z Lou.

Skinąłem głową podchodząc do niej niepewnie. Nie wyglądała jakby miała coś przeciwko mnie. Wręcz przeciwnie, uśmiech nie schodził jej z twarzy, ale wiedziałam, że pozory mogą mylić.

— Dzień dobry, pani Tomlinson — wyciągnąłem ku niej lekko drżącą dłoń, ale ta po prostu zamknęła mnie w uścisku, który zaskoczony po chwili odwzajemniłem.

— Mów mi Jay. Cieszę się, że wreszcie. Mogę cię poznać.

— Mnie też miło panią poznać.

— Lou tyle mi o tobie opowiadał. Czasem nawet rzeczy, o których nie koniecznie chciałabym wiedzieć — zachichotała i puściła mi oko, a potem szepnęła: — On naprawdę cię kocha.

Zdziwiony spojrzałem na chłopaka, ale on zaczął udawać, że wyciąga z samochodu nasze torby, mimo to widziałem, że jego policzki się lekko zaróżowiły.

— Nie stójmy tak na dworze, jest zimno — powiedziała Jay. Miała rację, był przecież grudzień.

Tak też zrobiliśmy. Poznałem też tatę Louisa. On też mnie polubił i bardzo się z tego powodu cieszyłem.

🌸

Następnego dnia obudziłem się w świetnym nastroju. Był dwudziesty czwarty grudnia, czyli urodziny Louisa. Miałem dla niego prezent, który na pewno mu się spodoba.

Zauważyłem, że chłopak już wstał dlatego ja też ubrałem się i zszedłem po schodach do kuchni, skąd wydobywały się piękne zapachy i głośne śmiechy.

Nie było mi jednak dane dotrzeć do pomieszczenia, bo nagle zostałem pochnięty na ścianę. Napotkałem moje ukochane niebieskie tęczówki. Na ustach bruneta błąkał się zalotny uśmiech. Chwilę potem jego wargi były już na moich.

— Jak się spało, księżniczko? — wymruczał w moje usta.

Nie zdążyłem odpowiedzieć bo usłyszeliśmy głośne:

— Mamo, mamo! Szybko!

Odsunęliśmy się od siebie w ułamku sekundy, ale Jay i tak była szybsza. Patrzyła na nas z rozczuleniem i uśmiechała się szeroko.

— Lottie! — warknął Louis, bo to dziewczyna była sprawczynią zamieszania. Blondynka wzruszyła tylko ramionami i czmychnęła do pokoju.

🌸

Był wieczór i skończyliśmy jeść właśnie wigilijną kolację. Przyszedł czas by wręczyć prezenty Louisowi. Najpierw zrobili to jego rodzice i rodzeństwo.

Kiedy w końcu przyszła moja kolej uśmiechnąłem się i wręczyłem mu kolorową torbę. Chłopak zajrzał do środka i aż zaniemówił. Spojrzał na mnie, a potem rzucił mi się na szyję, i pocałował, nie zwracając uwagi na to, że jego rodzinę na wszytko patrzy.

W środku znajdowało się różane wino  i gruba książka. Wiedziałem, że Louis od czasu do czasu lubił usiąść z dobrą lekturą i winem, i po prostu się odstresować.

— Wszytkiego najlepszego. Żebyś zawsze miał wszystko czego tylko sobie zażyczysz.

— Życzę sobie, żebyśmy zawsze żyli długo i szczęśliwie — powiedział i jeszcze raz złączył nasze usta.


Różany bukiecik •Larry Stylinson• ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz