🌹chapter nineteen🌹

1.3K 91 40
                                    

O boże zupełnie zapomniałam o trzecim rozdziale XD
___________________________

*Louis*

Kretyn, kretyn, kretyn, kretyn! Jak mogłem dopuścić do czegoś takiego?!  To nie powinno mieć miejsca.

Zraniłeś go. Zraniłeś Stylesa, kretynie! Były to jedyne słowa, które wybrzmiewały w mojej głowie po wyjściu Harry'ego.

Byłem na siebie okropnie wkurzony. Przez ostatni tydzień chłopak nie odezwał się do mnie ani razu, nie przychodził do pracy. Poważnie się martwiłem. Kiedy rano zobaczyłem to obok siebie byłem zaskoczony, ale z drugiej strony szczęśliwy. No bo w końcu pieprzyłem się z Harrym. Tym Harrym o cudownych zielonych oczach i dalikatnych, czekoladowych lokach. Tylko, że cały mój dobry nastrój uleciał ze mnie gdy tylko chłopak się obudził.

Był zdenerwowany. Chociaż nie, "zdenerwowany" to mało powiedziane. Wyglądał na wściekłego. I na siebie i na mnie. W sumie nie dziwię mu się. Wykrzyczał mi wszystko w twarz. Okazało się, że widział mnie z Owenem w galerii.

Owen Woods był moim ex. Nie chciałem mieć z nim żadnego kontaktu. Tamten związek był toksyczny i nie chciałem do niego wracać, czego chłopak nie rozumiał i cały czas próbował do mnie wrócić. Wtedy w sklepie znów go spotkałem. Nie byłem z tego zadowolony, a już tym bardziej kiedy tamten znikąd mnie pocałował.

Najgorsze było to, że Harry to widział. Ze wszystkich możliwych miejsc musiał być wtedy w tej cholernej galerii! Warknąłem z frustracji i bezsilnośći. Jak miałem mu wytłumaczyć, że tamten incydent nie był z mojej winy, skoro chłopak nie zamierzał utrzymywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu, przynajmniej przez najbliższe dni. Jego przyjaciele też mnie ignorowali.

Nie zostawało mi nic innego jak załamać się nad własną głupotą.

🌸

— Nie możesz tak po prostu leżeć i załamywać się nad własną głupotą! — zawołał zirytowany Liam.

Przewróciłem oczami. Razem z Zaynem siedzieli właśnie u mnie w salonie i opieprzali mnie za to, co zrobiłem poprzedniej nocy.

— To co twoim zdaniem powinienem zrobić?

— Doskonale znasz moje zdanie. — Chłopak wzruszył ramionami. — Podnieś dupę z kanapy i leć do Stylesa!

— Ale... — próbowałem protestować, jednak Payne wciąż mnie ignorował.

— Dlaczego dopuściłeś do tego co się stało? Dlaczego nie wyjaśniłeś mu wszystkiego? Dlaczego go nie zatrzymałeś?

— Bo jestem dupkiem! — nie wytrzymałem wreszcie. Liam przerwał wyliczanie moich porażek, których było zbyt wiele jak na jeden ranek. Dał znak bym kontynuował, co po chwili uczyniłem, uprzednio wzdychając głęboko. — Jestem dupkiem, kretynem, idiotą. Nie powinienem był iść do klubu tylko dlatego, że Harry nie odzywał się do mnie tydzień. Zachowuję się jak jakaś napalona szesnastolatka szlajając się po takich miejscach. Kocham go jak cholera, wpadłem po uszy! Nie potrafię wytrzymać tydzień bez kontaktu z nim, bo mi odbija, ale... ten chłopak jest za dobry. Nie zasługuję na niego. Nic dziwnego, że w końcu nie wytrzymał.

Kiedy skończyłem, w pomieszczeniu zaległa cisza, przerywana tylko moimi ciężkimi oddechami. Przyjaciele patrzyli na mnie w osłupieniu, czemu w sumie się nie dziwiłem, bo żadko kiedy pozwalam sobie na takie szczere wyznania w ich obecności, szczególnie, jeżeli chodzi o życie uczuciowe.

Ciszę pierwszy przerwał Zayn, ale jego jedynym komentarzem było ciche:

— Wow.

Przyjrzałem im się. Widziałem, że oboje nad czymś intensywnie myślą. Ponownie westchnąłem i zakryłem twarz dłonią. Nagle zachciało mi się płakać.

— A co z Owenem? — zapytał w końcu Liam.

— Przecież wiesz co o nim sądzę — burknąłem nie unosząc wzroku.

— Chodzi mi o to, jak zamierzasz to wyjaśnić Harry'emu. Bo zamierzasz, prawda?

— Nie wiem — przyznałem. — Nie mam pojęcia jak mam się z nim skontaktować. On zupełnie mnie olewa, chociaż nie dziwię mu się. W sumie zostaje jeszcze Niall, ale...

Ponownie nie dane było mi dokończyć. Powoli zaczynało działać mi to na nerwy. Tym razem zbrodni dopuścił się Zayn.

— Zaraz, kto to Niall? — zapytał zagubiony.

— Najlepszy przyjaciel Hazzy — mruknąłem. — On pewnie też jest na mnie wściekły. W końcu zraniłem jego kumpla.

Liam i Zyan popatrzyli na siebie znacząco. Ja za to zmarszczyłem brwi. Nie miałem pojęcia o co im chodzi, ale jakoś nie miałem ochoty tego dociekać. Zamaist tego przekręciłem się na plecy i zacząłem się zastanawiać, jak długo musiałbym odkładać pieniądze, żeby było mnie stać na bilet do Ameryki.

— Masz numer tego całego Nialla? — spytał Zayn.

Popatrzyłem na niego zdziwiony.

— No tak, ale po co ci jego numer? Z tego co wiem, jest hetero.

Liam omiótł wzrokiem sufit.

— Nie po to nam jego numer. Serio miałeś rację z tym, że jesteś kretynem!

Już miałem protestować, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. To przecież była prawda.

— W takim razie po cholerę wam jego telefon?

— Bo chcemy naprawić ten bałagan, którego narobiłeś. Póki ty się za to zabierzesz minie chuj wie ile czasu, więc ktoś w końcu musi wziąć sprawy w swoje ręce.

Różany bukiecik •Larry Stylinson• ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz