- Dobry wieczór aniołku! - usłyszałam damski głos.
Próbowałam otworzyć oczy, ale obraz był rozmazany, a ostre światło raniło moje wrażliwe źrenice. Dodatkowo ból głowy był nie od zniesienia. Zamknęłam odruchowo oczy, krzywiąc się z bólu. Po policzkach spłynęły mi pojedyncze łzy. Chciałam zakryć światło ręką, ale nie mogłam jej podnieść. Była tak ciężka, że nie miałam sił, by nią choć trochę poruszyć. W końcu zasnęłam z wyczerpania.
Obudziłam się w środku nocy. Przynajmniej tak mi się wydawało, ponieważ wszędzie panował mrok. Zamrugałam kilka razy, by wyostrzyć ostrość i przyzwyczaić oczy do panującej wokół ciemności. Dzięki niewielkiej ilości światła, które wpadało przez zamknięte drzwi, udało mi się zobaczyć, że znajdowałam się w jakimś niewielkich rozmiarów pokoju, w którym poza łóżkiem prawdopodobnie nic więcej nie stało. Chciałam się podnieść, ale okazało się, że coś mnie w tym powstrzymuje.
- Co jest?! - poddenerwowana i jednocześnie przerażona zaczęłam poruszać rękoma.
Okazało się, że do każdej ręki wokół nadgarstka miałam przywiązany gruby sznur, przez który nie sposób było poruszać rękoma bardziej niż na kilka centymetrów. Końce sznurków były przywiązane po bokach do starego łóżka, na którym leżałam. Wiedziałam jedno – byłam uwięziona! Nie wiedziałam tylko dlaczego i przez kogo.
Usłyszałam odgłos kroków dobiegający zza drzwi. Ktoś zatrzymał się za nimi. Widziałam cień pod drzwiami. Wyglądało to tak jakby osoba znajdująca się za nimi, przysłuchiwała się, czy z pokoju dochodzą jakieś dźwięki. Wstrzymałam oddech, modląc się w duchu, by nieznajoma osoba sobie poszła. Najwidoczniej Bóg wysłuchał mojej modlitwy, bo cień, który widziałam pod drzwiami, zniknął. Odetchnęłam z ulgą, a wtedy drzwi gwałtownie się otwarły i w progu stanęła...- Olivia!? - nie dowierzałam własnym oczom.
- Witaj Mia! - odparła z uśmiechem na twarzy i nacisnęła włącznik znajdujący się na ścianie przy wejściu. Pokój zalała jasność.
Faktycznie byłam w jakimś niewielkim pomieszczeniu, które raczej odstawało od normalnych pokoi. Ściany były w opłakanym stanie. Gdzieniegdzie tynk odpadał wraz z farbą, w kątach wisiały gęste pajęczyny, a miejsce na ścianie, w którym znajdowało się okno, zabite było grubymi dechami. Za lampę robiła goła żarówka bez żadnego klosza. Okazało się, że to na czym leżałam, nie było wcale łóżkiem, w rzeczywistości okazało się starym pożółkłym materacem. Pod głową miałam jakiś worek ze słomą, a okrywał mnie szary podziurawiony i poprzepalany koc, który wyglądał jak psu wyciągnięty z gardła.
- Olivia, co ty wyprawiasz?! - zdenerwowałam się i ponownie zaczęłam ruszać rękoma, próbując je uwolnić.
Olivia, widząc, jak walczę bezskutecznie z więzami, tylko się zaśmiała. Byłam bezsilna. Nic nie mogłam zrobić.
- Wypuść mnie! - ta sytuacja przestała mnie już bawić.
- Nie mogę skarbie! - spoważniała. - Nie mogę. - pokręciła głową.
Stała i wpatrywała się we mnie. Jej wzrok wydawał się pusty, jakby patrzyła, ale nie widziała. Ewidentnie myśli opanowały nie tylko jej umysł, ale i ciało. Przestała widzieć i słyszeć. Nie reagowała na żadne moje słowo. Przypominała mi jedną z tych wariatek, o których słyszałam nieraz w telewizji, które należało zamknąć w psychiatryku, bo były niepoczytalne. Przerażała mnie, kiedy tak stała, jak zahipnotyzowana i wpatrywała się we mnie, a ja nie wiedziałam, co zaprzątało jej głowę. Pierwszy raz w życiu zapragnęłam umieć czytać w myślach.- Olivia... - zaczęłam mówić spokojnym tonem jak do przestraszonego dziecka. - ... posłuchaj to, co robisz, jest bardzo złe. Tak nie można. Nie możesz więzić ludzi. Musisz mnie wypuścić. Ja nikomu nic nie powiem. To będzie nasz sekret.
- Ale ja nie chcę, żeby to był tylko nasz sekret. Ja chcę, żeby wszyscy się o tym dowiedzieli. - podeszła do mnie.
- Ale dlaczego? - nie rozumiałam, do czego zmierzała.
- Bo widzisz skarbie... - dotknęła ręką mojego policzka. - Lucas coś do ciebie czuje, a tak być nie może.
- Mylisz się, on nic do mnie nie czuje! - wtrąciłam się.
- Nie kłam! - uderzyła mnie w twarz!
Poczułam pieczenie na policzku, a łzy napłynęły mi do oczu. Starałam się być silna i wytrwała. Nie chciałam się rozpłakać jak przerażone dziecko. Nie chciałam pokazywać jej, że się bałam, nie chciałam pokazywać jej swej słabości. Zamrugałam kilka razy, by odgonić łzy i spojrzałam na nią spod rzęs. - Nawet nie wiesz, co chcę z tobą zrobić. - złapała mnie z całej siły za szczękę i przybliżyła swoją twarz do mojej. - Lucas będzie cierpiał tak samo, jak ja, kiedy mnie zostawił.
- Olivia posłuchaj. Lucasa i mnie nigdy nic nie łączyło i nigdy nic nie połączy.
- Gdyby nic do ciebie nie czuł, to nie zostawiłby mnie! Widzę, jak na ciebie patrzy! Żaden facet nie patrzy tak na dziewczynę, która mu się nie podoba! - puściła mnie i zaczęła przechadzać się po niewielkim pomieszczeniu. - Zemszczę się na nim i na tobie. A już zwłaszcza na tobie! - spojrzała na mnie, stojąc na końcu materaca. - Od samego początku jak tylko się tutaj pojawiłaś, robisz wszystko, by mi dopiec. Tym razem role się odwróciły.
CZYTASZ
ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBA
RomanceSzklanka „Harrego Pottera", łyżka „Zmierzchu", szczypta „Miasta Kości" i odrobina „Szeptu"... by powstała seria ANIOŁY Nagła przeprowadzka do Raprenvile od początku była dla Mii durnym pomysłem. Nowe miasto, ludzie, szkoła i... nowe problemy, zwła...