17 października 2016, Raprenvile
Minął jeden dzień. Drugi. Trzeci. Tydzień... A Anhelesów nie było. Ich miejsca parkingowe w dalszym ciągu świeciły pustką. Nikt z moich wścibskich znajomych również ich nie widział, ani nawet nie wiedzieli, co się z nimi działo, co było niemożliwe, bo w tej szkole plotki szybko się rozchodziły, szczególnie te dotyczące nowych uczniów. Byłam bardzo ciekawa, co też takiego się wydarzyło, że przerwali oni naukę.
– Przepraszam. Czy mogłabym pani zająć chwilkę? – Podeszłam do starszej kobiety, ubranej w plamiasty fartuch we wszystkich kolorach tęczy, której szare włosy były upięte wysoko na głowie w kok, w którego wpięta była szpilka, zakończona jakimś sztucznym kwiatem. Na nosie miała okrągłe okulary, przez które jej oczy wydały mi się jeszcze większe.
– Naturalne. – Udzieliła szybkiej wskazówki swojemu uczniowi, którego kilka razy miałam okazję spotkać na szkolnym korytarzu i odeszła od sztalugi. – Chodźmy! – Udała się w ustronne miejsce do niewielkiego gabinetu, w którym miała swoje biurko, a ściany w nim wypełnione były od góry do dołu obrazami różnej wielkości. – Słucham cię, moje dziecko. – Rozsiadła się wygodnie w swoim skórzanym fotelu, wskazując wolne miejsce naprzeciwko.
– Pani Fox, chodzi o Lucasa Anhelesa. – Przeszłam do wyjaśnień, siadając na drewnianym krześle.
– Nie widziałam go od kilku dni. – Skrzywiła się z niesmakiem, a następnie zdjęła z nosa okulary i zaczęła czyścić szkiełka o swój brudny fartuch.
– Wiem – odchrząknęłam – chodzi o to, że w zeszłym tygodniu Lucas wziął mój rysunek. Miał go pani pokazać.
– Niczego mi nie pokazał – przyjrzała się szkiełkom w okularach, mrużąc przy tym oczy, a następnie założyła je z powrotem na nos. – Posłuchaj, dziecko – splotła palce swych dłoni na biurku i pochyliła się w moją stronę – Lucas Anheles jutro ma mieć wystawę swoich prac. Ma przyjechać bardzo ważna osoba, dzięki której jego obrazy mają sporą szansę na to, że zostaną wystawione w galerii sztuki, obok prawdziwych dzieł znanych na całym świecie artystów. Może zarobić niezłe pieniądze, ponieważ ma prawdziwy talent. Dzisiaj miał mi pokazać swój najnowszy obraz, który miał kończyć pokaz, a on co?! Nie zjawił się! – Uniosła głos. – To ja się staram jak mogę, żeby mógł coś osiągnąć, a ten smarkacz nie bierze tego na poważnie! Nie odbiera moich telefonów! Nie zjawia się w szkole! Jego obraz stoi w dalszym ciągu nie skończony w pracowni! – Zdenerwowała się tak bardzo, aż kwiat wpięty we włosy, odczepił się z jej włosów i spadł na biurko, pomiędzy nas. – Nie wiem, co on sobie myśli, ale tak się nie robi! – Uderzyła dłonią w blat, a stojące na nim pudełko z długopisami zabrzęczało. – Przepraszam. – Starała się uspokoić. – Po prostu to wielka szansa dla tego chłopaka, a on za chwilę to wszystko zaprzepaści. Nie lubię, kiedy się mnie wykorzystuje do takiego stopnia, a później znika bez słowa wyjaśnienia. Co ja mam zrobić, no co? Mam odwołać wszystko, czy liczyć, że jutro zjawi się w szkole ze skończonym obrazem i solidnym wytłumaczeniem swojej nieobecności? – Opadła bez sił na oparcie, ciężko dysząc. Wyglądała, jakby miała lada moment zemdleć.
– Przykro mi. – Nie wiedziałam, cóż więcej powiedzieć. Zrobiło mi się żal tej kobiety. Namęczyła się, uczyniła wszystko, co w jej mocy, by pomóc Lucasowi osiągnąć coś wielkiego, o czym inni mogą tylko pomarzyć, a on tego nie docenił. W najgorszym momencie zostawił kobietę bez słowa wyjaśnienia.
Spojrzałam na swoje dłonie, które trzymałam na kolanach.
– Jeśli masz jakikolwiek kontakt z Lucasem, dowiedz się, co się z nim dzieje. – Podniosłam wzrok na kobietę. – Naprawdę to wielka szansa dla niego. Jeśli to zaprzepaści, drugiej takiej szansy tak szybko nie otrzyma. Nie każdy właściciel chce mieć w swojej galerii obrazy kogoś nieznanego, a tym bardziej kogoś tak młodego jak Lucas.
![](https://img.wattpad.com/cover/226490131-288-k987884.jpg)
CZYTASZ
ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBA
عاطفيةNagła przeprowadzka do Raprenvile od początku była dla Mii durnym pomysłem. Nowe miasto, ludzie, szkoła i... nowe problemy, zwłaszcza jeden - Lucas Anheles. Chłopak już od pierwszego spotkania nie daje o sobie zapomnieć, szczególnie gdy matkę Mii z...