4 – 7 października 2016, Raprenvile
Obudził mnie hałas, dobiegający z dołu. Otwarłam oczy i jak oparzona wyskoczyłam z łóżka. Zbiegłam na dół, kierując swoje kroki wprost do salonu, skąd dochodziły podniesione głosy, toczącej się rozmowy.
W salonie nie było nikogo więcej poza mamą i panią Beatrice, która pomagała mojej rodzicielce siąść na kanapie. Najwidoczniej adrenalina opuściła matczyne ciało i ból znów zaczął jej nieprzyjemnie doskwierać, o czym świadczył widoczny na twarzy grymas.
– Beatrice, proszę cię, przynieś mi coś przeciwbólowego! Zaraz oszaleję! – wykrzyczała błagalnym tonem, przyciskając dłoń do obolałego miejsca.
Pokonałam ostatnie stopnie i stanęłam przed mamą. Spojrzała na mnie od niechcenia, a następnie wzięła tabletki oraz szklankę wody z rąk Beatrice i jednym haustem popiła pastylki.
– Myślałam, że śpisz. – W końcu się mną zainteresowała.
– Czekałam na was. – Chciałam wiedzieć, co się wydarzyło i gdzie dokładnie była moja matka przez te kilka godzin nieobecności.
Nawet jeśli rodzicielka starała się zachowywać jak najbardziej naturalnie, wiedziałam, że to wszystko było tylko przykrywką i tak naprawdę niewiele dzieliło ją od kolejnego wybuchu złości. Nie rozumiałam tylko jednego – dlaczego? Chyba lepiej, że przyszłam bezpośrednio do niej i o wszystkim jej opowiedziałam, niż zataiłam tę informację przed nią. Zachowywała się tak, jakbym kogoś zabiła albo postąpiła niezgodnie z prawem, a przecież ja tylko chciałam dobrze. Ja naprawdę w pierwszej chwili myślałam, że w tej przeklętej trawie znajdował się ktoś ranny.
A co, jeśli w tej ciemności zamiast zwierzęcia, leżałaby jakaś ranna kobieta, którą potrącił pijany kierowca, gdy wracała rowerem z pracy? Przecież przy trudnych warunkach pogodowych o wypadek nietrudno. W ostatnim czasie sporo słyszałam o wypadkach, w których ludzie pod wpływem alkoholu siadali za kierownicę swojego auta i decydowali się prowadzić samochód. Istniała spora szansa, że mogłam tam właśnie kogoś takiego znaleźć, kogoś cierpiącego, kto oczekiwał pierwszej pomocy.
Wściekłam się, gdy po raz kolejny zostałam zlekceważona przez własną matkę i wróciłam do pokoju. Byłam w takim stanie, że przez jakiś czas nie mogłam zasnąć. Przechadzałam się tylko bezmyślnie od ściany do ściany, próbując uspokoić natłok myśli. Aż do późnych godzin nocnych moje ciało ani myślało o jakiejkolwiek regeneracji, a skutki tego niestety odczułam kolejnego dnia.
Przebudziłam się cała zmarznięta i skostniała. Poprzedniego dnia nie zamknęłam okna, a kołdra, która powinna okrywać moje ciało, spoczywała w większości na dywanie zamiast na łóżku. Czując powiew chłodu na bosych stopach, złapałam za ciężki materiał i opatuliłam się szczelnie po samą szyję, zanim moje zęby zaczęły o siebie uderzać. W dalszym ciągu byłam w kiepskim nastroju.
Złapałam za telefon i spostrzegłam, że zegarek wskazywał dziewiątą dwadzieścia cztery. W obliczu ostatnich wydarzeń nie odczuwałam nawet głodu. Pragnęłam porozmawiać z kimś, kto byłby w stanie poprawić mi nastrój, a przy okazji zechciałby wysłuchać moich żali. Wybór jak zawsze padł na numer telefonu przypisany do Alex.
Swobodną i przyjemną rozmowę z przyjaciółką przerwało po jakieś godzinie pukanie do drzwi. Niechętnie pożegnałam się z dziewczyną i odłożyłam telefon na stolik nocny w momencie, gdy drzwi do pokoju się otwarły i do środka wsunęła się głowa pani Beatrice.
– Mogę na chwilę? – zapytała.
– Tak, proszę – odparłam, podciągając nogi, by kobieta mogła siąść na łóżku.

CZYTASZ
ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBA
RomanceNagła przeprowadzka do Raprenvile od początku była dla Mii durnym pomysłem. Nowe miasto, ludzie, szkoła i... nowe problemy, zwłaszcza jeden - Lucas Anheles. Chłopak już od pierwszego spotkania nie daje o sobie zapomnieć, szczególnie gdy matkę Mii z...