Prolog

10.4K 143 14
                                    

-Rose, nie rób scen proszę! - krzyknął za mną mój tata, ale już nie miałam najmniejszej ochoty nawet na niego patrzeć. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i uwalić na ukochanym łóżku. O niczym innym teraz bardziej nie marzyłam niż zapomnieć o całym świecie z słuchawkami na uszach. Tylko to potrafiło skutecznie mnie uspokoić, no dobra może jeszcze dawka nikotyny, ale tak naprawdę na dłuższą metę i to nie dawało rady. Moje błogie zatopienie się w świecie muzyki przerwał mój ojciec:                                                                                                                       

-Rosie możemy choć raz normalnie porozmawiać?                                                                                               

-Ile razy do cholery mam powtarzać, że masz tak do mnie nie mówić, poza tym nie mamy o czym rozmawiać - odpowiedziałam z bardzo słyszalną niechęcią.                                                                             

-A właśnie, że mamy moja droga Rose - powiedział stawiając nacisk na moje imię w już odpowiadającej mi wersji. Nie jestem już tą jego małą dziewczynką i nie widzę potrzeby tak obrzydliwie słodko zdrabniać mojego imienia. Mam już siedemnaście lat, ale w jego oczach chyba zawsze będę jego małą i bezbronną córeczką. Nadal mu się dziwie, że nie znudziło mu się to prawienie kazań po tych wszystkich akcjach. Jak widać nadal jestem jego oczkiem w głowie. To w sumie naprawdę miłe. Nie powiem, kocham mojego tatę i mam tak naprawdę tylko jego, ale już nic nie poradzę na to, że mam taki cięty charakter i może nie koniecznie poprawne zachowanie, ale odpowiada mi to życie, choć widzę, że stopniowo upadam na dno i z czasem pewnych rzeczy będę żałować. No cóż, jeszcze będzie czas na zamartwianie się.

-Dobrze, skoro ci tak bardzo zależy to słucham, tylko nie za długo proszę - uległam błaganiom taty. Pogada, pogada i odpuści.

-Rose czy ty nie widzisz jak bardzo się staczasz? Nie widzisz jak ty bardzo się marnujesz?! Jestem twoim ojcem, a ty moją jedyną córką i zmuszasz mnie do patrzenia na tak okropny widok. Ja wiem, że masz dopiero siedemnaście lat i musisz się wyszaleć. Ja naprawdę jestem to w stanie zrozumieć. Nie zakazuje ci spotkań ze znajomymi, nie zakazuje ci chodzenia na imprezy, pozwalam ci na alkohol, ale w granicy rozsądku, staram się żebyś miała wszystko czego tylko sobie zażyczysz, żeby niczego ci nigdy nie brakowało, a ty tego nawet nie jesteś w stanie docenić. Ja już nie mówię tutaj o pieniądzach czy o prezentach czy o jeszcze innych wymysłach. Chodzi mi po prostu o fakt, że ty nigdy nie pomyślałaś o mnie. O tym jak ja się czuję z faktem, że patrzę jak moja jedyna ukochana córka się tak krzywdzi, a ja absolutnie nic nie jestem w stanie zrobić, bo nawet nie próbujesz mnie posłuchać! Nie masz pojęcia ile załamań przez ciebie przechodziłem, ja próbowałem już wszystkiego, ale nic nie podziałało, więc posuwam się do ostateczności... - tego to ja się nie spodziewałam. Muszę przyznać, że jestem w szoku, nigdy nie widziałam ojca tak rozemocjonowanego. Zawsze opanowany i spokojny, a teraz proszę. Nie powiem, nigdy nie myślałam w ten sposób. Trochę mi głupio, że mój tata, którego mimo wszystko kocham musi mnie oglądać zwykle w nieciekawym stanie, ale lubię to życie, co mam więcej powiedzieć.

-Rose, wyprowadzamy się - powiedział widocznie nadal nie mogąc się uspokoić.

-Co?! - mówiłam, że wcześniej byłam zszokowana? To w takim razie nie wiem jak teraz to nazwać - ja się nigdzie nie wybieram, zostaje tutaj. Nie powiem, trochę ruszyły mnie twoje słowa, ale to nie zmienia faktu, że nigdzie kurwa się nie ruszam.

-Rose słownictwo! Teraz już naprawdę nie obchodzi mnie twoje zdanie. Ja sam bardzo się wahałem, ale po tym jak wczoraj odchodziłem od zmysłów i szukałem cię pół nocy, bo ty nie raczyłaś nawet dać znaku życia to już przegięłaś pałę. Już nie wspomnę o tym, że leżałaś kurwa na chodniku naćpana i najebana w trzy dupy!

-Tato ja nie mogę, ja mam tu swoich znajomych, swoje życie! - jęknęłam prawie płacząc. Nie chce zostawiać tak o swojego dotychczasowego życia, zżyłam się z tym miastem i z tymi ludźmi choć muszę przyznać, że nie mam tu nikogo bliskiego.

-No właśnie, swoje życie, które przez twoje głupoty może się niedługo skończyć. To co jest tutaj trzeba jak najszybciej zakończyć. Wyprowadzamy się jutro o trzynastej i jeśli będzie trzeba wyprowadzę cię stąd siłą. No cóż już dwudziesta, ale masz przecież jeszcze całą noc na spakowanie wszystkiego, a odeśpisz najwyżej jutro na lotnisku. Powodzenia, ja też idę się pakować.

-Powiesz mi chociaż gdzie się przenosimy? - zaszlochałam dramatycznie.

-Cóż, tego jeszcze nie wiem, byle jak najdalej stąd. Do jutra Rosie. - odpowiedział mi kierując się do wyjścia z mojego pokoju. Mimo wszystkiego to był jednak cios. Mieszkam tu od urodzenia i nie wyobrażam sobie mieszkać gdzieś indziej. Z tego wszystkiego nie miałam nawet siły poprawić go co do mojego imienia. No cóż, pozostało mi tylko zabranie się za pakowanie rzeczy, bo chyba w żaden sposób już ojca nie ubłagam, na wszystko jest już za późno.

Za bardzo Cię pragnęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz