30. Każdy początek ma gdzieś swój koniec.

3.2K 72 45
                                    

Tego dnia ze snu wyciągnął mnie dźwięk budzika. Otworzyłam leniwie oczy i próbowałam przyzwyczaić się do panującego światła w pokoju. Kiedy już trochę się rozbudziłam zaczęłam rozciągać się po łóżku i chwilę później podniosłam się na łokciach do siadu.

To już dziesiąty dzień kiedy go nie ma.

Zack zniknął równo dziesięć dni temu i przez ten cały czas nie dał choćby jednego pieprzonego znaku życia. Wszyscy byli w gotowości, żeby zareagować i każdy nadal żywił w sobie nadzieje, że jeszcze wszystko będzie dobrze. A ja? Dla mnie to całe gadanie, że będzie dobrze było zbędne. Życie to nie bajka i nic nigdy nie będzie dobrze. Mimo tego wszystkiego ciągle tkwiłam w nadziei, że wróci. Nieważne w jakim stanie i z jakiego powodu, ale po prostu wróci. Z czasem jednak tą całą nadzieję przeważał zdrowy rozsądek.

Jak to mówią nadzieja matką głupich.

Jakby nie patrzeć to minęło już dziesięć dni. Prawie dwa tygodnie od kiedy zapadł się pod ziemię. Myślę, że jesteśmy na etapie gdzie nie powinniśmy się dłużej oszukiwać. Może tak jest wszystkim wygodniej, ale to naprawdę czas, aby spojrzeć prawdzie w oczy. Szczerze jak na moje to tatuś mojego dzieciaka albo wyjechał świadomie albo ktoś zrobił mu dużą krzywdę, jeśli nawet Zack Brown się z tego nie wyplątał. Sądzę, że coś z tych dwóch jest trafnym wytłumaczeniem, bo ja wierze, że nadal żyje. Tak podpowiada mi moja intuicja, a ona nigdy się nie myli.

Przynajmniej dotychczas.

I oby tym razem nie było inaczej.

Nie tracąc już czasu, którego miałam nie szczególnie dużo poszłam zacząć poranne czynności od wizyty w łazience. Wskoczyłam pod prysznic i umyłam siebie wraz z włosami. Z racji tego, że zostałam u mamy na noc, dzisiaj nie są one już pierwszej świeżości. Po pół godzinie wyszłam odświeżona. Starłam szybko wodę z ciała i odsączyłam ją z włosów, następnie nakładając na nie olejki. Kiedy trochę podsychały ja zrobiłam lekki makijaż w postaci korektora, pudru, tuszu do rzęs i błyszczyka. Potem szybko posuszyłam jeszcze wilgotne włosy suszarką, wyprostowałam je i spięłam z tyłu głowy przednie pasemka, bo dzisiaj wyjątkowo bardzo mnie irytowały. Zostało mi tylko ubranie się, więc założyłam zwykłe szare dresy i biały top na cienkich ramiączkach. Szybko chwytając za torebkę i psikając się perfumami zbiegłam na dół zamykając za sobą dom. Do szkoły, jak to miałam w zwyczaju od dziesięciu dni, pojechałam motorem Zacka.

*

Dwadzieścia minut później parkowałam na szkolnym parkingu. Dziś był dość ciepły i słoneczny dzień, więc na dziedzińcu zebrało się dość sporo osób, w tym zdążyłam dostrzec palącego Matta. Oczywiście przeszło mi przez myśl przyłączenie się do niego, ale szybko uświadomiłam sobie, że jestem w ciąży. Nie jestem aż taką sadystką, żeby truć własne dziecko. Powstrzymując się od przyjęcia dawki tytoniu podeszłam do Matta. 

-Hej tatuśku - zdobyłam się na uśmiech jak najbardziej naturalny.

-Siema mamuśka - również się uśmiechnął - nawet nie wiesz jakie to jest teraz satysfakcjonujące. Pamiętasz moje słowa w ferie kiedy siedzieliśmy na kanapie?

*

-Jak tam ojciec? - zapytałam z rozbawieniem w głosie.

-Uwierz mi, że moim największym spełnieniem będzie moment, w którym wy wpadniecie i to ja będę z was się śmiał - odpowiedział.

*

-Widzisz jaka z ciebie wróżka? Mówię ci, otwórz stoisko na bazarze i wróż ludziom z ręki. Niezła fucha jak na twoje marne standardy - tym razem zaśmiałam się szczerze. Wizja Matta jako wróżbity była naprawdę zabawna.

Za bardzo Cię pragnęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz