17. Chce patrzeć na jego szczęście

3.8K 91 12
                                    

Jeśli miałabym kiedyś powiedzieć co najbardziej pragnęłabym robić w życiu, to bez zastanowienia wybrałabym sen. Dzisiaj niestety ktoś miał wobec mnie inne plany i postanowił przerwać mi ten piękny stan. Nie była to jednak zwykła pobudka, ale poczułam, że coś po mnie chodzi. W chuj wystraszona odskoczyłam na drugi bok łóżka. 

No to se pospałam.

Ludzie jest sobota.

Nie do końca jeszcze mając kontakt  z rzeczywistością zaczęłam pocierać zaspane oczy. Rozejrzałam się po pokoju i nie mogłam przeanalizować co tu się właśnie stało. Zack stał nade mną roześmiany z malutkim, białym pomeranianem na rękach, w którego wgapiałam się nie dowierzając.

-Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat, niechaj żyje nam hej! - wydzierał się na cały dom

Chwila.

23 września.

-Naprawdę myślałaś, że zapomnimy? Wszystkiego najlepszego Rosie - podał mi w ręce pieska.

-Zack, j-ja nie wiem co mam ci powiedzieć - załkałam łamliwym tonem - dziękuję! - przytuliłam go bardzo mocno i nie mogłam już opanować łez.

On wiedział, pamiętał. Ja zapomniałam, a on pamiętał. Jeszcze jakby tego było mało kupił mi pieska. Nie, to zdecydowanie nie jest Zack, którego wszyscy znają. Wczoraj po balu przyszłam do swojego pokoju cały czas mając jego słowa w głowie. Owszem, ja też dostrzegam zmianę. Kiedy spędzałam tu swoje pierwsze dni nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że będę w stanie przebywać w jego towarzystwie dłużej niż dziesięć minut. Tolerowałam jego towarzystwo tylko kiedy miałam jakąś sprawę, a tak na ogół to wolałam go unikać. Z czasem jednak zaczęliśmy się do siebie przybliżać, a nawet mamy już wspólnych znajomych. Nawet tata pochwalił mnie wczoraj za to, że się go posłuchaliśmy i nie zabiliśmy siebie nawzajem, a co więcej nawet ze sobą tańczyliśmy. Ja jedyne co mogę powiedzieć to to, że nigdy nie było pomiędzy nami skrajności, o których wspominał mi jeszcze samolocie. Nigdy nie żywiliśmy do siebie nienawiści tylko jedynie początkowo jawną nie chęć, która z czasem znikła. Jednak nie możemy też mówić tu o przyjaźni i jakiś odpałach. Znaczy wiadomo, że są, ale tata wspominał o wspólnym demoralizowaniu siebie wzajemnie, a tu nic takiego nie ma miejsca. Myślę, że to po prostu znajomość, w której i potrafimy się dogadywać i kłócić, a to chyba normalne. 

-Dobra dosyć czułości, bo się zaraz zrzygam - zaśmiał się, ale ja dalej się do nie go przytulałam i ćpałam jego intensywne perfumy - Rose rozumiem, że kochasz mnie za tego kundla, ale puść mnie już do chuja przylepo mała.

-Kundla?! Sam jesteś kundlem zasranym - teraz to mnie zdenerwował - a tak serio to naprawdę dziękuję. Nie spodziewałam się, że będziesz pamiętał, tym bardziej, że ja sama jakoś zapomniałam.

-Tak się właśnie domyśliłem, ale dobra Rose, dupa w troki. Szykuj się szybko, bo jest dwunasta. Musimy jechać kupić jeszcze jakieś żarcie i inne potrzebne rzeczy dla... - zawiesił głos.

-Willow

-Matko, bardziej pedalskiego imienia nie szło?

-No wiesz, patrząc na ciebie nie wiem, które imię gorsze - dogryzłam mu

-Chcesz znowu się przekonać, że jestem 100% hetero? Jak chcesz mi zrobić loda to wystarczy poprosić słońce - odbił piłeczkę - dobra, ale tak serio, jedziemy po rzeczy dla tego psa i potem dojdziemy do reszty. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o zaproszeniu Alex.

-Nie no wiem, ale to na którą? - zapytałam

-Na piętnastą - odpowiedział po czym wyszedł z pokoju.

Za bardzo Cię pragnęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz