Joon głośno syknął i zdjął bandaż z twarzy chłopaka, a Jimin ledwo mógł się powstrzymać od płaczu, gdy widział jego siną i opuchniętą twarz. Zaczął mu przemywać rany, a ten cicho jęczał pod nosem i ledwo przytomny od alkoholu trzymał dłoń partnera.
-Musimy iść dalej.-Mruknął Joon I zerknął na mężczyznę, który zaniepokojony patrzył na chłopaka.
-A-ale on nie da rady iść... To znaczy mogę go ponieść, ale co będzie, gdy ktoś nas zaatakuje?-Spytał i przytulił młodszego do siebie.
-Damy radę. Bierz go na barana, lekarz musi go jak najszybciej zobaczyć, nie możemy sobie pozwolić na dłuższy postój.-Namjoon spojrzał na niego smutno i lekko go objął, gdy ten tulił do siebie chłopaka jęczącego z bólu.-On nam ocalił życie, Jimin.
-Gdyby wtedy się nie odwrócił albo zostałby zaatakowany od tyłu, albo ten facet rzuciłby się na nas...-Koo zaczął powoli zbierać ich rzeczy, a Jimin skinął głową i cicho westchnął, ciesząc się, że jego słowa lekko spokoiły mężczyznę.
-Chodźmy... Skoro może go zobaczyć lekarz, to musimy dostać się do niego jak najszybciej.-Mruknął, założył plecak i wziął chłopaka na barana, a ten jęknął i ledwo przytomny się go złapał.-Spokojnie kochanie, będzie dobrze...-Wyszeptał i lekko pociągnął nosem, nie mogąc przestać płakać z nerwów, a jęki bólu jego partnera wcale mu nie pomagały.
-Jungkook idzie z przodu, ja z tyłu. Gdy będzie Ci ciężko to mów, będziemy się zamieniać.
Mężczyźni wyszli z budynku i w miarę szybko zmierzali w kierunku kolejnego lasu i wyjścia z miasta. Jimin mocno trzymał chłopaka I nie ukrywał, było mu dość ciężko, jednak wiedział, że mniejszy cierpiał jeszcze bardziej. Przystanął, wziął kilka głębszych oddechów i szedł dalej, rozglądał się uważnie, jednak w mieście panowała całkowita cisza, budynki były puste, podstarzałe, a niektóre już zaczęły zarastać i pełne były kwiatów lub malutkich drzew. Zauważył małe, bawiące się kotki i żałował, że Yoongi nie mógł ich zobaczyć.
-Jimin...-Jęknął I zaczął go głaskać po klatce piersiowej.-Słyszę kotki...
-Jest niemożliwy.-Zaśmiał się Joon, patrząc na Yoona, który namawiał Jimina, aby ten podszedł bliżej kociaków i dał mu je wyprzytulać.
-Lepiej się czujesz?-Spytał, a chłopak przytulił kota i zwymiotował przez zbyt dużą ilość alkoholu.-Chyba niezbyt, co?
-Jest lepiej, jest ok...-Mruknął I delikatnie wytarł usta, sycząc, gdy poczuł, że one też były lekko rozcięte.-Boli mnie bardzo, ale staram się wytrzymać...
-Chodź, teraz ja cie poniosę, musisz odpocząć.-Jungkook wziął chłopaka na barana, a Jimin kiwnął głową i rozprostował plecy.-Prześpij się, Yoongi.
-Chcę mieć kotka...-Wyszeptał i cicho ziewnął.
-Będziesz miał. Teraz odpocznij.-Jimin delikatnie go pocałował I poszedł na sam tył, wyjął broń i szli dalej w kierunku wyjścia z miasta.
Namjoon wszedł do jednego z budynków, żeby z grubsza go przejrzeć, a dwójka pozostałych mężczyzn rozglądała się na zewnątrz. Jungkook znalazł małą przypinkę kotka i przypiął ją do plecaka Yoona, leciutko uśmiechając się pod nosem. Jimin znalazł kilka naboi oraz wygrzebał spod kości przyzwoity pistolet, który należało jedynie wyczyścić.
-Hej, Jimin, jak myślisz... Co myślał Yoongi, gdy zaatakował tego faceta?-Spytał Koo I zerknął na Jimina, który jedynie upewnił się, że mniejszy spał.
-Szczerze to ciężko powiedzieć... Ale rodzina jest dla niego bardzo ważna, myślę, że mimo wszystko bardzo się przywiązał, nawet jeżeli tego nie okazuje, przynajmniej jeżeli chodzi o was.-Mruknął I odgarnął partnerowi włosy z twarzy.-Na pewno się bał. I to cholernie. Jednak czuję, że on wiedział, że coś nam mogło grozić, że w pewnym sensie chciał się poświęcić, przecież widział, że ten facet miał maczetę, którą mógłby mu nawet rękę odkroić.
-Chyba masz rację... A jak myślisz, co powie o tej bliźnie? Na pewno mu zostanie...
-Szczerze? Tego akurat za cholerę nie wiem. Wiem jednak, że nie wybaczę sobie, że nie udało mi się strzelić w skurwiela wcześniej.-Wyszeptał i zerknął zdziwiony na jednego z kotków, który starał się wdrapać na plecy Yoona.-Chyba go polubił... Nie możemy go tu zostawić, jest jaki malutki, a Yoongi się ucieszy.
-Jak chcesz go przetransportować?-Spytał Joon, który akurat wrócił z budynku.
-No nie wiem, skoro udaje nam się z nieprzytomnym dwudziestolatkiem, to z kotkiem tym bardziej się uda. Wsadzę go do bocznej kieszeni plecaka.-Jimin od razu wziął zwierzątko i delikatnie je tam wsadził, a kot położył się wygodnie i od razu poszedł spać.-Nie rób takich min. Musimy mu to jakoś wynagrodzić.
-Dobra teraz chodźmy, mamy bardzo dobry czas, a jeszcze wiele drogi przed nami.-Namjoon dał delikatnego buziaka młodszemu i zabrali się za dalszą tułaczkę.
Jimin szedł z tyłu I co chwilę sprawdzał, czy z Yoongim i kotkiem wszystko było w porządku. Oczywiście musieli stawać kilka razy, kiedy Yoon znowu wymiotował, jednak nie zatrzymywali się na długo, dawali mu trochę prowiantu, Namjoon oczyszczał mu rany i ruszali dalej. Jungkook czuł pot skraplający mu się na czole i skroniach gdy kolejną godzinę niósł mniejszego na plecach, jednak nie miał serca dać go wymęczonemu psychicznie Jiminowi lub zajętego nawigowaniem partnerowi, tym bardziej nie mógł pozwolić, żeby chłopak szedł o własnych siłach, których prawie nie miał. Sapnął głośno i musiał na chwilę przysiąść, jednak mocno mu ulżyło, gdy zauważył, że za niemal kilka budynków mieli już wyjść z miasta. Wytarł pot, zebrał się w sobie i szedł dalej, mocno trzymając chłopaka, który znowu zaczął odczuwać uporczywy ból.
-Wytrzymaj, zaraz będzie małe miejsce w którym ostatnio spaliśmy, spokojnie...-Joon odwrócił się i wręcz wstrzymał oddech, gdy Jimin łapał chłopaka, który nagle przechylił się do tyłu i o mało nie upadł na ziemię.-Wszystko dobrze? Co się dzieje?
-Nic, zakręciło mi się w głowie, chyba za długo go niosłem.-Wyszeptał i znowu otarł swoją spoconą, bladą twarz. Starszy pomógł mu stać i syknął pod nosem, widząc, że teraz musieli nieść dwóch chłopaków.
-Za chwilę będziemy na miejscu, spokojnie, pomogę Ci iść. Jimin, dasz radę nieść Yoongiego?-Spytał zaniepokojony I przyśpieszył tempo, cały czas pomagając partnerowi iść.-Jungkookie, wytrzymaj, już widać ten domek.
-Słabo mi.-Sapnął, a mężczyzna wziął go na ręce i o mało nie zaczął biec, wiedząc, że w tej sytuacji byli bezbronni. Wyjął pistolet i otworzył drzwi od domku, sprawdził go i szybko położył młodszego na łóżku, starając się go ocucić.
-Jadłeś coś? Może to coś z tą nogą?-Jimin zamknął drzwi, położył Yoona i zerknął zmartwiony na chłopaka.
-N-nie jadłem...-Zaczął I leciutko przymknął oczy.-Yoongi obudził się nad ranem i źle się czuł, oddałem mu swoją porcję śniadaniową...
-Jungkookie, niepoważny jesteś?-Westchnął Joon I wyjął kolację, którą zaczął powoli podgrzewać.
-Martwiłem się o niego, przepraszam...-Mruknął I powoli usiadł.-Nie chciałem, żeby źle się czuł, bardzo mu burczało w brzuchu i było mu niedobrze...
-Nie gniewajcie się na niego...-Wyszeptał Yoon I dał się powolutku karmić, raz na jakiś czas jęcząc z bólu, gdy nadwyrężył twarz.
-Nie gniewamy się, spokojnie. Jednak gdybyś poczuł się źle jeszcze chwilę temu lub w głębi lasu, to by było bardzo źle.-Namjoon podał mu jego porcję i leciutko się uśmiechnął.-Jedz, ja zobaczę twoją nogę.
Chłopak lekko kiwnął głową i cichutko syknął, gdy mężczyzna mocniej ruszył jego nogą, która mimo wysiłku była o wiele mniej opuchnięta. Lekko pomachał Jiminowi i Yoongiemu na dobranoc, poszli do pokoju obok, gdzie mieli osobne łóżko i miejsce dla siebie.
-Na pewno jest tutaj bezpiecznie?-Spytał lekko zmartwiony i rozłożył koc.
-Tak, skarbie. Nie ma tutaj żadnych zarażonych, okna mają kraty, dom jest mocno zabezpieczony i jesteśmy zamknięci na kilka kłódek i spustów.-Mężczyzna położył się obok niego, chłopak nagle przewrócił go na plecy, usiadł mu na biodrach i wpił się w jego usta, napełniając obskurny budynek atmosferą bezpieczeństwa i namiętności.
![](https://img.wattpad.com/cover/186129772-288-k874322.jpg)
CZYTASZ
Rotten II Yoonmin
ФанфикYoongi to dwudziestotrzyletni mężczyzna doświadczony w boju. Samotnie przemierza całą opustoszałą Koreę, szukając resztek cywilizacji i walcząc o przetrwanie w świecie, nad którym władzę przejął nieuleczalny wirus. Gdy pewnego ulewnego wieczoru prze...