Auradon 2015r.
*Raven*
Wszyscy się dziś dwoili i troili, by jak najlepiej przywitać czwórkę szczęśliwców, którzy przyjadą z Wyspy, by móc zamieszkać w Auradonie. Dla mnie oznacza to także ponowne zobaczenie mamy. Na tę myśl, uśmiechnęłam się delikatnie, jednak nie mogłam odpływać zbyt daleko, gdyż pomagałam cioci Lonny w dopięciu wszystkiego na ostatni guzik. Ja zawsze wiedziałam, że mama Alana jest naprawdę spoko, ale i z tą tegoroczną szybko udało mi się znaleźć wspólny język.
- Nica, mogę cię prosić na chwilę? - niespodziewanie podszedł do mnie Ben wraz z... Echh... Audray. Ale, co oni tutaj robią? Powinni raczej stać już z Dobrą Wróżką przy podjeździe i oczekiwać na gości z Wyspy.
- Co jest? - spytałam, uśmiechając się... do taty... nie do matki Phoebe.
- Tak się zastanawiam, czy nie zechciałabyś powitać potępionych razem z nami?
- Naprawdę mogę?! - ta propozycją bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
- Jeśli tylko chcesz...
- Oczywiście, że chcę! To będzie dla mnie zaszczyt. - powiedziałam szczerze.
- Dobra, już się tak nie podniecaj. - Audrey przewróciła oczami, po czym ruszyła przodem, ciągnąc Bena za sobą. Westchnęłam ciężko i także ruszyłam za nimi. Matka Phoebe to jednak nigdy się nie zmieni.
***
Orkiestra grała głośno, a wszyscy machali chorągiewkami i czym to mieli pod ręką, kiedy ujrzeliśmy czarną limuzynę zbliżającą się do nas. Posmutniałam w duchu, gdyż miałam tę świadomość, że jedynie niektórzy zachowają swoją sympatię do potępionych na dłużej. Gdy limuzyna stanęła, Dobra Wróżka podeszła do niej z uśmiechem, a zaraz za nią szliśmy my. Ben stał między mną, a Audrey. Gdy limuzyna się zatrzymała, wypadli z niej wujek Jay oraz wujek Carlos, którzy... kłócili się o jakiś niebieski koc? Patrząc na syna Jafara, chciałam zacząć się śmiać, kręcąc głową z niedowierzaniem. Normalnie, choćbym widziała Alana. Po chwili z samochodu wysiadły również ciocia Evie, która swym wyglądem mocno przypominała Piper, a także... Wytrzeszczyłam oczy, już nie mogąc kryć zaskoczenia. W najskrytszych snach nie śniłam o tym, że zobaczę wielką królową Auradonu ubraną w stylu potępionych. To była zaskakująca, ale i miła odmiana. Uśmiechnęłam się delikatnie na tę myśl. Dzieci potępionych ogarnęły się, zauważywszy, że wszyscy na nich patrzą.
- Ja tu tylko sprzątam. - Jay uśmiechnął się do Dobrej Wróżki, po czym wrzucił koc do limuzyny i pomógł wstać Carlosowi.
- Porządek jest najważniejszyyy... dlatego już to zostawcie. - odparła, po czym na nowo na jej twarzy zagościł miły uśmiech. Wujek jednak nie zwracał już na nią uwagi, gdyż swoje zainteresowanie przeniósł na Audrey:
- Siema śliczna, jestem Jay. - przedstawił się zalotnie. Niech ten słodki wygląd cię nie zmyli, wujaszku. Dobra Wróżka na szczęście szybko odzyskała uwagę przybyłych gości:
- Witamy w Auradonie! Dobra Wróżka, kłaniam się, dyrektorka szkoły. - oznajmiła, dygając.
- TA Dobra Wróżka?! - mama wiarygodnie udała pozytywnie zaskoczoną. - W sensie bidibi bobidi boo?
- Bidibi bobidi, dokładnie.
- Zawsze się zastanawiałam, jak się czuł Kopciuszek, gdy tak nagle wyskoczyłaś z tą swoją świecącą różdżką i milutkim uśmieszkiem. I świecącą różdżką. - no tak, to po nią tutaj przyjechali na polecenie babci Diaboliny. Muszę uważać, żeby nie zdradzić potępionym, że wiem o tej sprawie.
CZYTASZ
Następcy : Zatracona w Przeszłości
FanfictionMówi się, że nie można zmienić przeszłości. Cóż, jest to prawda... Ale gdyby się miało taką możliwość? Wiecie, co ja bym zmieniła? Sprawiłabym, że ten "idealny Auradon" stał się miejscem, gdzie każdy mógłby być sobą bez względu na pochodzenie. Wszys...