2. Zwiadowczyni

427 27 6
                                    


Kendra:

Kiedy obudziłam się rano w pokoju nadal panował półmrok, spojrzałam na zegar wiszący na sąsiedniej ścianie i stęknęłam. Była dopiero piąta na ranem co oznacza, że spałam jedynie trzy godziny od momentu w którym skończyłam rozmowy z dziadkiem. Postanowiliśmy nie mówić reszcie rodziny o liście od Agada który dziadek dostał wczoraj rano. Nie chcieliśmy jeszcze bardziej ich stresować. Usłyszałam uderzenie o ziemię w centralnej części ogrodu a za chwilę w moim oknie pojawiła się głowa Raxtusa. Podniosłam się zarzucając na ramiona czarny szlafrok który dostałam na ubiegłoroczne święta od babci Larsen. Otworzyła okno na oścież wpuszczając do środka podmuch chłodnego wiatru.

- Ja gdybym zobaczył zwiadowcę w pidżamie w kotki od razu bym się stąd wyniósł – zaśmiał się smok lustrując mnie wzrokiem.

Miał racje, jeżeli mam być zwiadowcą nie mogę wyglądać jak piętnastolatka. Powinnam samym wyglądem budzić respekt co z moją okrągłą uroczą twarzą było trudne do wykonania.

- Dlatego jestem tutaj ja – odezwał się cieniutki głosik a zza głowy Raxtusa wyłoniła się niebiesko włosa wróżka.

- Schiara, co ty tutaj robisz?! Myślałam, że zostałaś w azylu aby zajmować się małymi smokami – wystawiłam rękę aby mała kobietka mogła na niej usiąść.

- Wieści szybko się rozchodzą, najważniejsze jest pierwsze wrażenie a w pidżamie w kotki nie będzie ono najlepsze – wróżka uśmiechnęła się złośliwie słysząc prychnięcie smoka.

- Odczepcie się od mojego ubrania – zaśmiałam się – dostałam je od rodziców na urodziny.

- Czas brać się do roboty – Schiara klasnęła w dłonie i pociągnęła mnie do łazienki połączonej z moim pokojem. Umyła mi głowę niestety lodowatą wodą a następnie usadziła mnie przy oknie gdzie Raxstus dmuchał na moje włosy gorącą parą. Wróżka trochę przy nich pomajstrowała swoimi magicznymi zdolnościami a następnie przeszukała szafki mojego biurka w poszukiwaniu przyborów do makijażu. Zazwyczaj się nie malowałam, ale nowa funkcja wymagała nowego wizerunku. Musiałam przestać być małą dziewczynką. Dziewczyna nałożyła mi na twarz trochę podkładu oraz pudru a na oczach zrobiła dwie grube czarne kreski. Spojrzałam na siebie w lustrze. Makijaż dodawał mi pewniejszego wyglądu, w końcu wyglądałam na swój wiek. Moje blond włosy dzięki magii trochę urosły, nabrały jaśniejszej barwy oraz stały się dużo prostsze. Włosy sięgały mi mniej więcej do pępka ale wróżka postanowiła spiąć je w wysokiego kucyka.

- A w co się ubierzesz ? – usłyszałam głos osoby opartej o framugę moich drzwi. Spojrzałam na nią w odbiciu lustra. Narkobliks weszła do środka trzymając w rękach klucz do zbrojowni.

- Nie zamierzam latać po lesie w zbroi – zażartowałam na co Vanessa pokręciła zażenowana głową.

- Chodź pokaże Ci coś – odwróciła się kierując się na drugie piętro.

Starałam się iść cicho aby nikogo nie obudzić. Schiara została w moim pokoju gdyż nie przepadała za przebywaniem pod dachem. Kobieta otworzyła kluczem duże dębowe drzwi a następnie weszła do środka. Skierowałam się do szafki z moim imieniem skąd zabrałam duży łuk oraz kołczan strzał. Miały różne właściwości. Jedne dzięki piórom feniksa płonęły w locie, drugie miały grot wykonany z łusek smoka co sprawiało że mogły przebić się przez każdą powierzchnie, kolejne nasączone w soku z żądli kuli dwoiły się i troiły w locie, reszta była nie magiczna wykonana z lipowego drzewa z kamiennymi i metalowymi grotami. Od kiedy Seth wyjechał na misję dużo ćwiczyłam używając wielu broni. Łuk okazał się strzałem w dziesiątkę lecz pomimo tego wzięłam również sztylet ze złotą rękojeścią. Vanessa skierowała się do ogromnej szafy na końcu pomieszczenia po czym cicho ją otworzyła. Wypełniały ją czarne pokrowce na ubrania oraz kilka manekinów w pełnym uzbrojeniu.

Walka o świtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz