Kiedy rano ponownie otworzyłam oczy, Vanessa kończyła czytać kolejny dziennik. Zawsze myślałam nad tym jak dawno nie widziałam się z przyjaciółkami, takimi jak Alyssa czy Trina. I wtedy za każdym razem uświadamiałam sobie, że to właśnie narkobliks była ze mną w najtrudniejszych chwilach, darzyłam ją największym zaufaniem ze wszystkich pomocników dziadka i nigdy nie zwątpiłam w jej szczerość. To ona od jakiegoś czasu była moją przyjaciółką, i mam nadzieję że ja dla niej znaczyłam tak wiele jak ona dla mnie.
- Znalazłaś coś ? – zapytałam zsuwając się z łóżka na jej materac.
- Nic konkretnego, natknęłam się na parę wpisów odnośnie tej wiadomości lecz jedynie negowały one jego sprawność umysłową – Vanessa przyłożyła dłoń do czoła.
- Musimy coś znaleźć , jutro przyjeżdżają wieczni a my ślęczymy nad tym od wczoraj – westchnęłam biorąc kolejny dziennik ze stosu obok biurka.
Otworzyłam pierwszą stronę na której widniało nazwisko Lotro. Przekartkowałam go szybko lecz jedynie połowa była zapisana.
- Popatrz – przysunęłam książkę w jej stronę- to musiał być jego ostatni dziennik zanim został zdegradowany. Zdążył zapisać jedynie połowę wszystkich stron.
- Myślisz, że znajdziemy tu jakieś wskazówki ? – narkobliks spięła włosy w kucyk i położyła dziennik na materacu.
- Jeżeli był świrnięty, to nie, ale jeśli tak naprawdę odkrył coś ważnego myślę że nie zostawił by tej wiadomości bez jakiej kol wiek podpowiedzi – przetarłam palcami zaspane oczy i skierowałam się do łazienki żeby się przebrać. Założyłam czarną zwiewną sukienkę na ramiączkach oraz czarne zakola nówki. Włosy jedynie rozczesałam i ozdobiłam jedną ze spinek które dostałam w prezencie od driad. Kiedy wróciłam do pokoju kobieta właśnie robiła sobie kreski moim eyelinerem.
- Zrobisz mi też ? – zapytałam siadając na obrotowym fotelu w kolorze kości słoniowej.
- Jasne – odpowiedziała i po chwili zajęła się obrysowywaniem moich oczu.
- Powinnyśmy zejść na śniadanie, pewnie na nas czekają – ruszyłam do drzwi i wyszłam na korytarz. Pod drzwiami leżał dziennik który dziadek musiał przynieść ze swojego gabinetu. Rzuciłam go dość niedelikatnie na łóżko co spotkało się z niezadowolonym spojrzeniem narkobliksa. Wzruszyłam jedynie ramionami i zbiegłam po schodach.
Wchodząc do kuchni dobiegły nas ciche podenerwowane rozmowy.
- Stało się coś ? – usiadłam naprzeciw dziadka i spojrzałam w jego stronę.
- Pewien demon zaatakował pasterzy w jednym ze Szwedzkich rezerwatów – opowiedziała babcia Larsen – jego tożsamość była nieznana lecz zostawił po sobie wiele szkód i martwych ciał.
Moi rodzice posłali sobie niepewne spojrzenia, i rozejrzeli się po twarzach innych. Pomimo że znali prawdziwe oblicze tego świata nadal nie pojmowali niektórych magicznych rzeczy. Często ich wyobrażenia potworów i demonów były jak pluszowe misie w porównaniu do tego jak naprawdę wyglądały te istoty.
- Został złapany ? – Dale zwrócił się do niej grzebiąc widelcem w swojej sałatce.
- Nie – babcia Larsen spuściła wzrok – ale pracują nad jego wytropieniem. Plusem jest to iż nie miał on skrzydeł co oznacza że musiał pozostawić jakieś ślady.
- Jakieś postępy z Marle Lotro ? – babcia Ruth zabrała głos nalewając sobie owocowej herbaty.
- Czuję jakbym sama miała ze świrować czytając te wszystkie bzdury – odpowiedziała Vanessa kręcąc głową z zażenowania.
CZYTASZ
Walka o świt
Viễn tưởngKiedy myślisz, że wszystko będzie dobrze dzieją się rzeczy których nie wyobrażałeś sobie w swoich najśmielszych snach. Baśniobór po raz kolejny staje w obliczu niebezpieczeństwa.