Vanessa od tygodnia siedzi zamknięta w swoim pokoju i nie wpuszcza tam nikogo, nawet mnie i Dale'a który swoją drogą także rzadko pokazuje się w domu. Ja wraz z resztą pogrążyłam się w treningach. Każdą wolną chwilę spędzałam z Cynthią lub bliźniakami ćwicząc, ucząc się nowych technik lub tworząc eliksiry. Marco rzadko się odzywał, zazwyczaj po ćwiczeniach zamykał się w pokoju i wychodził jedynie na posiłki. Rita swój wolny czas spędzała na malowaniu paznokci lub czytaniu kolorowych czasopism . Ja w wolnych chwilach wraz z Cynthią robiłam obchód lasu lub dyżurowałam na wieży. Od przyjazdu kandydatów nie zajmowałam się sprawą Lotro. Ukryłam ją gdzieś w zakamarkach mojej podświadomości czekając na łut szczęścia i jakąś podpowiedź zesłaną z niebios.
- Kendra ? – usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Otwarte – odkrzyknęłam wyjmując słuchawki z uszu i podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie było cie na kolacji, pomyślałam że wpadnę zobaczyć czy żyjesz – Greczynka weszła do środka i usiadła na brzegu mojego łóżka.
- Nie byłam głodna – zaśmiałam się – dzisiaj ma być noc spadających gwiazd, co powiesz na to żeby wyjść do ogrodu?
- Świetny pomysł – wykrzyknęła – poproszę twoją babcię o koc piknikowy a ty weź poduszki.
Dziewczyna w poskokach wybiegła z pokoju a ja pokręciłam głową z uśmiechem. Nigdy nie spotkałam tak pozytywnej i pełnej energii osoby. Wzięłam kilka poduszek i wyrzuciłam przez okno dokładnie w miejsce rozłożonego przez Cynthie koca. Ubrałam ciepłą bluzę która kiedyś należała do Setha i zbiegłam po schodach. Zahaczyłam po drodze o kuchnie i wzięłam z niej kilka kawałków ciasta z czego dwa ustawiłam pod drzwiami Vanessy. Wyszłam na zewnątrz i usiałam obok patrzącej w niebo zielonowłosej.
- Widziałam już jedną spadającą gwiazdę – uśmiechnęła się w moją stronę – wygrywam.
Położyłam się tuż obok i założyłam ręce za głową. Spojrzałam w niebo i zaczęłam szukać gwiazdozbiorów które kiedyś pokazywał mi Warren. Kątem oka dostrzegłam błyszczący punkcik który nagle spadł i zniknął.
- Remis – mruknęłam z uśmiechem – piękny ten księżyc.
- Rzeczywiście – spojrzała na jaśniejący obiekt – bardzo duży.
- Najpiękniejsza pełnia jaką kiedykolwiek widziałam – westchnęłam i przymknęłam oczy.
- W greckich mitach czytamy o Selene – Cynthia spojrzała na mnie – była boginią księżyca która przemierzała niebo na srebrnym rydwanie tworząc noc. Mówi się że pełne okrążenie było podczas pełni kiedy to jej rydwan zaprzężony w parę białych mułów jaśniał najmocniej.
- Zawsze kochałam grecką mitologie – powiedziałam – zaczyna robić się późno, powinnyśmy wracać do domu.
- Racja , stopy mi odmarzają – dziewczyna zaśmiała się i zebrała koc i poduszki a ja posprzątałam okruszki ciasta.
Zamknęłam drzwi do domu na klucz i zgasiłam światło na werandzie. Poszłam jeszcze do kuchni aby się czegoś napić kiedy w ciemności zobaczyłam siedzącą przy stole osobę. Przerażona uderzyłam ręką w kontakt oświecając lampę nad stołem.
- Marco ?! – wykrzyknęłam szeptem przykładając rękę do szybko bijącego serca.
- Moje oczy – mruknął zasłaniając światło lampy ręką.
- Prawie dostałam przez ciebie zawału – warknęłam opierając się o ścianę – co robisz tutaj po ciemku ?
- Nie wydaje mi się żebyś była odpowiednią osobą z którą mógłbym o tym rozmawiać – podniósł się z krzesła i podszedł do mnie opierając rękę obok mojej głowy.
CZYTASZ
Walka o świt
FantasyKiedy myślisz, że wszystko będzie dobrze dzieją się rzeczy których nie wyobrażałeś sobie w swoich najśmielszych snach. Baśniobór po raz kolejny staje w obliczu niebezpieczeństwa.