13

574 21 0
                                    

OLA

Dziwnie się czułam wiedząc, że Adama nie ma w pobliżu. Wyjechał na kilka dni w interesach. Cóż można się było spodziewać, że właśnie tak będzie. Dodatkowo nie opuszczało mnie dziwne uczucie bycia obserwowaną. Dzisiaj kończyłam odbiórki drewna na zrębie, gdzie jeszcze nie dawno miałam wiele szczęścia napotykając się na wilki. W radiu trąbią o ofiarach tych dzikich zwierząt, więc czemu mi się nic nie stało?

Rozmyślałam nad ostatnimi wydarzeniami gdy usłyszałam jakby coś ciężkiego kroczyło po suchej ściółce w lesie. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i ujrzałam wielkiego wilka o rudej sierści i czarnym spojrzeniu. Kroczył powoli, przyglądał mi się z uwagą. W porównaniu do wilka, którego spotkałam nie dawno ten napawał mnie lękiem i strachem. Z trudem powstrzymywałam się od gwałtownych ruchów, wiedziałam jak mogą się skończyć. Wilk wciąż podążał w moim kierunku i w pewnym momencie po prostu przeszedł obok ocierając się o moją lewą dłoń. Wtedy uświadomiłam sobie, że wstrzymuje powietrze. To zwierze nie chciało mnie zaatakować. Zdecydowanie priorytetem jej było zastraszenie mnie. Czy ja mam więcej szczęścia niż rozumu?

Stałam tak jeszcze około pięciu minut aby upewnić się, że wilk sobie poszedł. Czym prędzej zabrałam swój sprzęt i pobiegłam do samochodu. Nie wiem dlaczego, ale wierzyłam, że maszyna będzie moim azylem w razie ataku wilka. Z drugiej strony zwierze wydawało się być na tyle potężne, że spokojnie mogłoby zniszczyć na strzępki moje auto.

***

Adam dzwonił i wysyłam wiadomości aby być na bieżąco z ty co u mnie. Przez telefon naprawdę wydawał się być bardzo zmartwiony i zatroskany, mimo, że negocjacje co do sprzedaży koni poszły bardzo dobrze. Widocznie wciąż dręczy go nie pokój w stosunku do kogoś kto chce jego niepowodzenia. Resztę dnia przesiedziałam w kancelarii leśnictwa, wprowadzając odebrane drewno do rejestratora. Leśnicza zajmowała się odczytywaniem i odpisywaniem na maile. 

- Olu jutro i pojutrze zastąpisz mnie na stanowisku. Córka jedzie dzisiaj wieczorem do szpitala. Jutro ma termin cesarki wiec będę jej potrzebna. - oznajmiła Ewa. Podniosłam wzrok znad rejestratora. 

- Nie ma problemu.  Jutro jest sprzedaż drewna. Czy rezerwowałaś jakieś stosy? Zaznaczyłaś które stosy to deputat?

- Zaraz to zrobię, wydrukuje ci listę i zaznaczę. - kiwnęłam głową.

***

Od godziny ósmej rano siedziałam już za biurkiem w kancelarii, czekając na pierwszego klienta. Nie trwało to długo. Ludzie teraz chętnie kupowali drewno, bo liczyli na jego wyschnięcie do następnego sezonu opałowego. Oficjalna sprzedaż dobiegła końca o godzinie jedenastej i normalnie jako podleśniczy poszłabym w teren aby doglądać pracy na zrębach, trzebieżach i odnowieniach. Jednak musiałam zrobić kolejne sprawozdania, które do końca dnia musiały być wysłane, po za tym szykowały nam się kolejne dwa zręby, więc musiałam zaprojektować odnowienie co do gatunków i więźby aby zatwierdzić je w nadleśnictwie przed rozpoczęciem prac.

***

Zbliżała się godzina szesnasta. Zakończyłam praktycznie wszystkie dokumenty i sprawozdania od czasu do czasu odbierając telefony i wciąż sprzedając drewno. Zawsze zdarzali się kupcy po wyznaczonych godzinach, ale skoro dzisiaj byłam cały dzień w biurze nie miałam z tym problemu. Im więcej drewna schodzi ze stanu tym lepiej. Ostatni klient przyszedł dosłownie zaraz przed moim zamknięciem kasy. Mężczyzna miał kasztanowo-rude włosy zebrane w kucyk. Długi zarost, który prowizorycznie został ugłaskany. Nawet jak na mnie broda była za długa, a podoba mi się zarost u mężczyzn - Adam ma w sam raz.  Mężczyzna był bardzo wysoki i barczysty. Na sobie miał przetarte na kolanach jasne jeansy i czerwoną flanelowa koszulę. No drwal jakby nie patrzeć. Oczy były koloru brązowego, ale momentami wydawały się czarne. Nos prosty, a szczęka mocna i szeroka. Na pewno uchodził za przystojniaka, natomiast mi wydawał się jakiś taki mroczny.

Alfa i jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz