35. Jak nigdy.

454 15 0
                                    

 Podmuch styczniowego powietrza owiał moja twarz. Mimo, że w naszym mieście przez dziewięćdziesiąt procent roku jest ciepło czuć tą nutę chłodnego powietrza. Daję on lekka ulgę od stałego ciepła. 

 Przetarłam zaspaną twarz pozbywając się resztki snu. Niestety przerwa świąteczna skończyła się dwa tygodnie temu. Wróciłam do szarej rzeczywistości zwanej szkołą. Od wspomnianych świąt nie działo się nic wartego uwagi. No prócz mocno zakropionego sylwestra. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w życiu wypiłam tyle alkoholu co tego dnia. Wypite procenty i tak na nas nie zadziałały. Dawały tylko osłabienie zmysłów. Niestety czas opijania zakończył się wraz z moją przemianą. Jedyną osobą, która miała możliwość zalania się w trupa była Aleksa. I nawet nie zdajecie sobie sprawy jak z tego przywileju skorzystała. Raz gdy Bruks spuścił ją z oczu wybyła z lokalu okupowanego przez naszą paczkę. Znaleźliśmy ją dziesięć minut drogi dalej. Znalezienie jej zajęło nam dwadzieścia minut, a to wszystko przez alkohol który zamaskował jej zapach.

 Gdyby była sparowana z młodym Alfą zajęłoby to mniej czasu. Niestety nie znam powodu czemu jeszcze tego nie zrobili. Jak tak dalej pójdzie to Aleksa zostanie wieczną dziewicą, a Bruks z bolącymi jajami. Nie wie co traci. Nie będę negować jej decyzji. Zrobią to jak obydwoje będą pewni. 

 Wracając do mnie. Piątek, piąteczek, piątunio. Nie no zostańmy przy piątku. Ten dzień będzie na tyle ciężki, że nie należą mu się pieszczotliwe zdrobnienia. Gdy zebrałam się w sobie gotowa pojechałam do szkoły. 

 Po szkole wróciłam od razu do domu. Rodziców jak zwykle nie ma. Z uśmiechem na twarzy rzuciłam się na kanapę rozprostowując zbolałe kości. Tak jak podejrzewałam ten dzień jest ciężki. Zaczynając od niewyspania, szkoły w której oczywiście trafiłam do odpowiedzi na matematyce kończąc teraz na kanapie. Jakby nie patrzeć dzień się jeszcze nie skończył. Ciekawe co się jeszcze dziś wydarzy?

 Z wielkim westchnięciem sięgnęłam po pilota. Włączyłam jakąś randomową komedie rozkładając się na całej długości kanapy. W przerwach na reklamy przeglądałam telefon i tak na zmianę. Nie spostrzegłam kiedy dopadło mnie znużenie i usnęłam na tym niewygodnym meblu.

 Obudziłam się czując nad sobą czyjąś obecność. Wstałam szybko do siadu przecierając oczy. Wyostrzony wzrok pozwolił mi zobaczyć mojego mate. Westchnęłam zaspana i padłam z powrotem na sofę. Usiadł obok mnie. Ja jak na ludzkiego pasożyta przystało przyległam do jego boku. Dla naszej wygody chłopak położył się, a ja wczepiłam się w niego niczym miś koala. Spojrzałam na chłopaka, który nieustannie się szczerzy.

-Jak się tu dostałeś?- ziewnęłam wtulając się w jego wiecznie ciepłe ciało. 

-Kiedyś dostałem klucze od Karola.- odpowiedział oplątując mnie ramionami. Zdecydowanie tak bym mogła spędzić resztę dnia.- Mruczysz.- zaśmiał się 

-Mmm, po co przyszedłeś? Zawsze piszesz jak masz wpaść.

-Przyszedłem na chwilę. Nie mam dużo czasu. Chciałem ci powiedzieć byś zarezerwowała sobie ten weekend tylko dla mnie. Poprzedzając twoje pytania. Z twoimi rodzicami wszystko ustalone. Spakuj się na jedną noc. Najważniejsze.-zrobił pauzę. Zaszły mnie mieszane uczucia. Wbiłam w niego zaciekawione spojrzenie.

-Jedziemy na motocyklach.

 Wstałam rozbudzona niemal wywracając się o własne nogi. Kylo usiadł spoglądając na mnie zdziwiony. 

-Czy ty sobie ze mnie kpisz?- zaczęłam krążyć po salonie.

-O co ci chodzi?- jest zdezorientowany 

-Informujesz mnie o tym tak późno. Przecież ja muszę motocykl przejrzeć. Nie mogłeś wspomnieć o tym wcześniej? Kurwa...- ruszyłam w kierunku garażu. Zostałam przyciągnięta przez chłopaka. Obiłam się od jego torsu. Nim zdążyłam coś powiedzieć zamknął moje usta pocałunkiem. 

Wolfish bully [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz