15. Weź ze sobą tego niepotrzebnego balasta.

604 24 0
                                    

 Po czterech dniach wreszcie ruszyłam swoje dupsko do garażu dziadka. Nie raz naprawiałam mu usterki w tym starociu. Jakbym była konserwatorem zabytków dała bym temu gruchotowi nominacje przedawnienia. Jak patrze na ten samochód, to mam ochotę oddać go na kasacje. Niestety mój dziadek uważa go za najlepsze co go w życiu spotkało. Nie wliczając babci. Odpaliłam to coś. Sprawdziłam po kolei wszytko co na pierwszy rzut oka mogło się zepsuć. Postanowiłam się nim przejechać. Po samej jeździe stwierdziłam co jest uszkodzone. Wróciłam na posesje gdzie stał dziadek z jakimś chłopakiem. 

-Dalio, przyprowadziłem Ci Dylana do pomocy.- oznajmił. Zjechałam chłopaka wzrokiem i go zignorowałam. 

-Dlaczego od razu nie powiedziałeś mi, że zapada ci się hamulec? Oszczędziła bym sporo czasu.-powiedziałam z wyrzutem. 

-Nie pytałaś, to nie mówiłem.

-Poważnie? Idź mi już stąd, zanim rzucę w ciebie jakimś kluczem! I weź ze sobą tego niepotrzebnego balasta!- krzyknęłam. 

 Nie patrząc na nich i nie czekając na odzew z ich strony, skierowałam się do garażu. Z racji, iż brat mojej mamy, był mechanikiem jest tutaj warsztat. Co ułatwia mi robotę. Wjechałam samochodem na kanał. Sprawdziłam stan podwozia. Nie jest w najlepszym stanie, ale do najgorszych nie należy. Wzięłam pojemnik by spuścić do niego resztkę płynu hamulcowego. Poczułam ucisk na ramieniu. Odwróciłam głowę, zobaczyłam tego chłopaka.

-Ten balast nazywa się Dylan.- uśmiechnął się flirciarsko

-Mam to gdzieś, a teraz spierdalaj i daj mi pracować.- wyjaśniłam krótko

-Coś ty taka nie miła? Twój dziadek kazał mi ci pomóc.

-A kim jest mój dziadek, że ci każe? - zaciągnęłam się dyskretnie powietrzem. Wrzód przede mną to człowiek. 

-Powiedzmy, że mam u niego dług.- A to hazardzista. Myślałam, że gra sporadycznie a tu proszę.

-Rób co chcesz, tylko mi nie przeszkadzaj.- wyminęłam go i wzięłam się do pracy

 Niestety ten cały Dylan został. Niekiedy byłam zmuszona poprosić go o pomoc.

~Pff, żeby to była prośba.~Nuko musiała dodać swoje.

 Prostując. Kazałam mu coś przytrzymać lub podać. Rudzielec non stop nawijał, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Mimo ciągłego upominania go, nie przestawał. Co jest z tym człowiekiem nie tak? Moja cierpliwość sięgnęła zenitu, gdy przejechał kolejny raz ręką po moim tyłku. 

-O sorry, niechcący.- ja ci dam kurwa niechcący. Chwyciłam go za koszulkę i przywarłam do samochodu.

-Jeśli jeszcze raz przez "przypadek" mnie dotkniesz to ci ręce młotkiem upierdolę! Zrozumiałeś?

-Przecież mówiłem, że niechcący.

-Pytam się kurwa czy zrozumiałeś?- bardziej docisnęłam go do pojazdu.

-Taak zrozumiałem.- wyjąkał. Puściłam go.

-To teraz wypierdalaj stąd. Nie potrzebuje cię tu. 

 W sekundę go nie było. I dobrze, przynajmniej mnie znów nie wyprowadzi z równowagi. Dokończyłam już kosmetykę naprawy sama. Jestem tak rozdrażniona, że będę musiała tą łachudrę wypuścić. Wróciłam do chaty zła i waląca samochodowymi specyfikami.

-Jak tam wnusiu?- zapytała babcia, gdy lałam sobie wodę do szklanki.

-Naprawiłam to bez większych problemów.- oznajmiłam

-Jesteś pewna, że bez problemów? Wiesz, jakoś Dylan bardzo przerażony tu wpadł. Krzyczał, że jesteś wariatką i ostatni raz go tu widzimy.- spojrzała na mnie podejrzliwie. Dylanik jest, aż tak przewrażliwiony?

-Ja mu tylko w grzeczny i kulturalny sposób oznajmiłam by trzymał swoje ręce przy sobie.- uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

-Przeraża mnie czasami twój uśmiech. Nie wiem wtedy czy mam być szczęśliwa. Czy szykować sobie pogrzeb.

-Nie rozpędzaj się tak.- przerwałam jej.- Dziś wieczorem pójdę pobiegać. Muszę wypuścić Nuko na wolność. A ty dziadku wyjdź zza tej ściany!

-Skąd wiedziałaś?- oburzył się

-Wyczułam cię. Jeżeli chodzi o samochód. Przysięgam, jeszcze raz poprosisz mnie o jego naprawę to osobiście dopilnuje by został skasowany. -powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia

***

-Taak Aleksa. Mówiłam ci już, że u mnie w porządku. Nie musicie się martwić. Naprawdę! Dobrze, odezwę się jak wrócę. No buziaczki, pa. 

 Zadzwoniła do mnie zdenerwowana Aleksa. Powiedziała, że martwili się o mnie, ponieważ nikomu nie powiedziałam o moim wyjeździe do dziadków. Zagroziła mi, że jeżeli jeszcze raz zniknę bez słowa to odetnie mi włosy. Co jak co, ale włosy są dla mnie bardzo ważne i nie pozwolę by coś im się stało. 

 Wyszłam z domu przebrana w wygodny dres. Tak jak postanowiłam, poszłam pobiegać. Nim pobiegłam do lasu zrobiłam rundkę wokół parku. Zaczęłam drugą rundkę, gdy dopadło mnie dziwne uczucie. Biegłam dalej, aż na mojej drodze pojawiła się grupka pijanych mężczyzn. Jest ich dokładnie pięciu i wszyscy to ludzie. Chciałam ich zignorować i odbiec w przeciwną stronę. Najwidoczniej mężczyźni mają inne plany, bo zablokowali mi drogę ucieczki. Jakie to przewidywalne. 

-Mamusia nie nauczyła cię by po ciemku nie chodzić?- powiedział jeden. Z tego co zauważyłam nie ma jednej jedynki. Bleh. 

-A ciebie nie nauczyła,  że nie zaczepia się obcych?

-Ty gówniaro! Już my cię szacunku nauczymy!

~Czyżbym go uraziła? Co o tym sądzisz, Nuko?

~To zwykli frajerzy. Jestem z ciebie dumna.

~Uh co za zaszczy~ zaśmiałam się

-Z czego się się kurwa śmiejesz?- ups myślałam, że to było w myślach

-Panowie, ale po co te nerwy? Puścicie mnie wolno, a ja nie powiem nikomu, co tu miało miejsce.

-Tak łatwo to nie ma. Oddawaj wszystko co masz!- nie no zaraz nie wytrzymam.

-Czy ty się słyszysz? Nic nie mam.

-Nie chcesz po dobroci, to sam wezmę. 

 Zaczął do mnie podchodzić, chciałam się cofnąć ale za mną stało dwóch typków. Inaczej mówiąc jestem w dupie. Nie mam żadnej drogi ucieczki. Chciał chwycić mnie za ramię, ale w dobrym momencie zrobiłam unik i znalazłam się za jego plecami. Na moją korzyść jest to, że są pijani.

-Koniec zabawy chłopcy. Przytrzymajcie ją!- zarządził

 Z dwóch stron złapali mnie za ręce. Szarpałam się jak tylko mogłam. Podszedł do mnie ten główny idiota. Skorzystałam z tego, że zapomnieli o nogach i kopnęłam go w brzuch. Zdziwieni idioci puścili moje ręce. Zaczęłam uciekać. Biegłam w stronę lasu bo tam będę mogła się zmienić. Obejrzałam się za ramie by sprawdzić gdzie są moi oprawcy. Przez zdekoncentrowanie nie zauważyłam wystającego korzenia. Runęłam na leśną ściółkę. Znalazłam się w martwym położeniu. Usłyszałam ich śmiech.

-I co? Dalej masz ochotę na ucieczkę?

-Pieprz się!

-Pieprzyć to możemy ciebie.- chyba nie są tak pijani jak sądziłam. Mój umysł przyćmił pisk Nuko.

-Jeżeli kobieta każe ci wypierdalać to masz to zrobić! Rozumiesz?- ni stąd ni zowąd pojawił się Kylo. 

 Ubrany jest cały na czarno. Jego twarz przysłonięta jest kapturem. Przez to wydaje się mroczniejszy i bardziej seksowniejszy. Kurwa o czym ja teraz myślę?   

^^^

Witajcie moi mili, 

 Życzę wam miłego dnia/ wieczora! 

Do następnego

~Wasz koszmarek ;)

Wolfish bully [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz