23. Jeśli słowa nie ranią, to zniszczyły cię doszczętnie

473 21 1
                                    

 W ciemnym korytarzu prowadzącym donikąd toczyłam walkę z moim największym koszmarem. Pająk w przebraniu Harrego Pottera zaatakował mnie, jedną ze swoich odnóg. Nie przewidział tego, że posiadam ostre sztylety. Przy użyciu jednego z nich odcięłam mu kończynę. Gdy miałam z nim skończyć, ktoś zaczął mnie wybudzać.

-Dalia obudź się! Idziesz dziś do szkoły!- ciągnął ojciec

-Zmoro nieczysta, nakazuję ci opuścić moje królestwo. Zgiń, przepadnij!- wymamrotałam sennie

-Coś ty ćpała? Wstawaj! Jak zaraz nie wstaniesz, użyje innych środków.- ostrzegł

-Kto śmie zakłócać spokój królowej? Zostaniesz skazany na wieczne męki. Sam smerf Sknerus je przeprowadzi.- mówiłam dalej w półśnie

-Co ja stworzyłem.- westchnął załamany- Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

 Kiedy z powrotem wracałam do bitwy z Potterowym pająkiem poczułam na sobie zimną ciecz. Podniosłam się szybko z łóżka, chaotycznie się rozglądając. 

-Co jest kurwa!- spojrzałam na śmiejącego się Karola- To twoja sprawka?- jestem zła

-Ostrzegałem.- zaznaczył- A ty mi z jakimiś smerfami wyskakujesz.- spojrzałam na zegarek 

-Po jakiego wała budzisz mnie o w pół do siódmej? Przecież lekcje zaczynam o dziewiątej. Obyś miał dobre wytłumaczenie.- wskazałam na niego oskarżycielsko palcem

-Wolałem nie brać twojego samochodu bez pytania. Znając ciebie odgryzłabyś mi ręce. Dlatego cię tak wcześnie obudziłem. Zawieziesz mnie do domu głównego?- spojrzałam na niego niedowierzająco

-A mam jakieś wyjście?

-Nie.-konkretnie

-Daj mi czterdzieści minut.- powiedziałam idąc do łazienki

 Wciąż półprzytomna wzięłam szybki prysznic. Korzystając z tego, że moje włosy zostały brutalnie zmoczone, umyłam je całe. Po prysznicu podsuszyłam je. Muszę z nimi w końcu coś zrobić. Mój odrost zniechęciłby nawet robaczki wplątujące się w nie. Związałam je w warkocze. Zrobiłam swój standardowy makijaż. Założyłam bieliznę. Chwilę zastanawiałam się co ubrać. Skończyło się na tym, że ubrałam czarną bluzę chłopaka i ciemne jeansy. Na stopy założyłam moje ulubione botki. Spakowałam do torebki potrzebne zeszyty na dzisiejsze lekcje. Dawno mnie tam nie było, będę mieć mnóstwo zaległości. Nauka nie zając nie ucieknie.

-Dalia! Pośpiesz się!- wydarł się mój ojciec

-Już idę! Pali się!?- odkrzyknęłam- Nie to, że ci dupsko podwożę to jeszcze mnie pośpieszasz. To się nazywa wdzięczność.- zalałam sobie kubek termiczny kawą. 

-Wypomnę ci to kiedyś.- zastrzegł 

 Pewnie większość uważa, że nie mam szacunku do swoich rodziców. Jest to totalny absurd. Takie odzywki są na porządku dziennym. Kocham swoich rodziców i nie zamieniłabym ich za żadne skarby. Chciałam wyjść z pomieszczenia, ale zatrzymał mnie ojciec.

-Nie wypuszczę cię z domu bez śniadania. Mama zrobiła ci tortille. Jest w lodówce.

-Nie jestem głodna, zjem w szkole.- wzrok ojca stał się ostrzejszy 

-Zjesz.- powiedział stanowczo

-Powiedziałam, że nie jestem głodna.

-Zjesz albo Kylo dowie się o wszystkim.- zagroził

-Nie zrobisz tego.- powiedziałam pewna swoich słów 

-Owszem, zrobię.- powiedział pewny siebie

Wolfish bully [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz