13. Nadzieja umiera ostatnia.

664 24 0
                                    

 Odpuściliśmy dalsze uczestnictwo w świętowaniu. Wróciliśmy do mojego domu, w którym czekali na nas rodzice. 

-Musimy porozmawiać.-zaczął ojciec. Zasiedliśmy w salonie.

-Zanim zaczniemy, gratuluje córciu przemiany.- uśmiechnął się, lecz nie dociągnęło to oczu. Mruknęłam ciche dziękuje.- A teraz ta ważniejsza kwestia. Co ustaliłaś z Bruksem?

-Hahah, co ustaliła? Tak się składa, że wasza córka zrezygnowała z każdej propozycji.- powiedział rozżalony chłopak.

-Liaa...- zaczęła matka

-No co? Ten gbur kazał mi się kłaniać. Nie mam zamiaru tego robić. To postanowił ze mną walczyć. Tego tym bardziej mi się nie chcę. Dał mi do namysłu trzy dni.

-Boże dziecko.- westchnął załamany moim zachowaniem ojciec.

-Czasem trzeba schować dumę do kieszeni.- skwitowała Katylin.

-Od razu dam się zniewolić, Co?-burknęłam

-Chyba to dobry pomysł- mruknął pod nosem Kylo. Palnęłam go w ramię. Warknął na mnie i wrócił do rozmyślań. 

-Dobra, mamy trzy dni. Decyzja jest w twoich rękach. Nie spieprz tego!- pogroził mi Karol.- Kylo chodź do mojego gabinetu. Musimy omówić jedną sprawę watahy.- i wyszli. 

 Zmęczona całym dniem i przemianą, poszłam pod prysznic i spać.

POV Kylo 

-Wiesz, że nie można tak tego zostawić? Niestety ta mała gnida zbyt obnosi się honorem by się poddać. Szansę na wygraną też ma nikłe.- doskonale to wiedziałem. Bruks ma za sobą lata treningów. Jest niepokonany. 

-To co proponujesz?- westchnąłem

-Nie wiem. Nie mam pomysłu.- nasza bezsilność jest beznadziejna. W takim tempie nic nie wymyślimy. Gdyby ją tak na ten czas uśpić...Już wiem.

-Mam pomysł. Jeżeli do niego dojdzie, ona mnie znienawidzi.- ojciec dziewczyny poklepał mnie po ramieniu domyślając się o co chodzi.

-Wybaczy ci. Będzie na ciebie wściekła, aż dojdzie do niej, że postąpiłeś słusznie. 

***

 Nadszedł ten czas. Dziś mija trzecia doba. Dalia dalej nie wie jak ma postąpić. Jej wilczyca nakłania ją do walki. Za trzy godziny odbyć się ma spotkanie na oczach sfory. Stresuję się niemiłosiernie. Wiem, że po tym co zrobię mnie znienawidzi. Próbuję sobie wmówić, że będzie inaczej, niestety z marnym skutkiem. Siedzę na łóżku dziewczyny i patrzę na nią pogrążoną w myśleniu. Po chwili dziewczyna spogląda na mnie z niepewnością mojej reakcji. 

-Lia, proszę cię, nie rób tego. Nie chcę cię stracić. Rozumiesz?- usiadła na moich kolanach oplątując mi biodra.

-Nie stracisz. Złego diabli nie biorą.- zaśmiała się gorzkim śmiechem.

-Musisz być taka uparta?

-A ty byś się spłaszczył na oczach całej sfory?

-Jeżeli by to miało dać spokój i szczęście, to tak. By żyć spokojnie, nie widzę w tym nic złego.- smyrgnąłem ją po włosach robiąc przejście do jej szyi. 

-I tym się różnimy Kylo. Ja sobie na to nie pozwolę.- pocałowałem ją lekko. Zacząłem wyznaczać ścieżkę mokrych pocałunków po jej szczęce. Gdy dotarłem do jej ucha szepnąłem

-A ja nie pozwolę tobie umrzeć.- i ugryzłem ją w zagłębiu szyi. Wydała z siebie pisk. Gdy skończyłem polizałem ją w oznaczenie. Poczułem przechodzący przez nią prąd. Jestem dumny, ale również smutny.

-Coś ty zrobił?- zapytała szorstkim głosem. Położyłem jej coraz bardziej wiotkie ciało.

-Zrobiłem to dla ciebie, bo się martwię. Teraz będziesz spać przez najbliższą dobę. Nie mogę Cie stracić, przykro mi.- złożyłem pocałunek na jej czole.- Nie walcz z tym Lia.- ostatnie co usłyszałem złamało moje wilcze serce. 

-Nienawidzę Cię.

 Spodziewałem się tego. Zrobię wszystko dla jej dobra. Złapałem jej dłoń. Mój wilk wył ze smutku. Powinniśmy się cieszyć z oznaczenia partnerki, lecz nie w tym przypadku.

-Lia wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale mam nadzieje i wierzę w to, że mnie zrozumiesz i wybaczysz.- wyszeptałem drżącym z emocji głosem. Po moim poliku spłynęła łza. 

 Po jakiś czasie zszedłem na dół do jej rodziców.

-I jak?- zapytali w tym samym momencie. Usiadłem załamany na sofie.  

-Ostatnie co powiedziała, to że mnie nienawidzi.

-Ouh Kylo...przejdzie jej.- próbowali mnie pocieszyć, ale nieudolnie. 

-A co jak nie!? Jak mi nie wybaczy. Jak wyprze się więzi i mnie zostawi do czego ma pełne prawo!

-Chłopcze co ty wygadujesz? Nawet tak nie myśl!- zbeształa mnie kobieta. 

-Jedyne co nam zostało to czekać i mieć nadzieje.- odezwał się mężczyzna. 

 No tak bo nadzieja umiera ostatnia.

POV Dalia

 Obudziłam się cała zdrętwiała. Wspomnienia dnia poprzedniego falą zalały mój umysł.

~Jak on mógł to zrobić?

~Z jednej strony mam ochotę go zabić , z drugiej to słodkie jak się o nas martwi. 

~Ty tępa jesteś. Przez niego wszyscy będą myśleć, że stchórzyłam. A nie, sorry My.

 Już więcej się nie odezwała. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do salonu. Zastałam w nim rodziców i tego zdrajcę. Na sam jego widok zrobiłam się wściekła, ale jak spojrzałam w jego oczy pełne skruchy chciałam go przytulić. Nie, Dalia tak działa oznaczenie. Bądź twarda.   

-Jak mogłeś?- rzuciłam w niego pierwszą rzeczą, którą spotkała moja dłoń. Ups jest, a raczej był nią wazon.

-Było to dla twojego dobra!- krzyknął, unikając lecącego przedmiotu. 

-Dla mojego dobra!? Przez ciebie będą mnie mieć za tchórza!

-Zbyt bardzo obnosisz się honorem, moja droga.- powiedział spokojnie

-To już nawet o ten jebany honor nie chodzi! Oznaczyłeś mnie bez mojej zgody!- kolejna rzecz poleciała w jego stronę. Rzucałam w niego do momentu, aż do mnie nie podszedł i przytulił. Zaczęłam się szarpać. 

-Puść mnie! Słyszysz!? Puść!

-Nie!- huknął- Zrozum, że to wszystko dla twojego dobra. Martwię się o ciebie, bo Cię kocham! Proszę Cię, wybacz mi.-szepnął już spokojnie do mojego ucha. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Wilczyca ze szczęścia, wyła jak pojebana.   

 On mnie kocha. On mnie kurwa kocha. Czy ja go też? Czy coś do niego czuje? No, tak. Czuje przy nim to stado pierdolonych motyli. Czuje się wyjątkowa, szczęśliwa i przede wszystkim bezpieczna.  Może to jest miłość? Nie wiem, nigdy nie byłam zakochana. Czy mu wybaczę? Przez tą cholerną więź, już mu wybaczyłam, ale jako człowiek potrzebuje czasu.

-Kylo, ja potrzebuje czasu.- spojrzałam smutno w jego tęczówki.

-Rozumiem. Dam Ci tyle czasu ile potrzebujesz. 

 Odsunął się ode mnie. Miał już wychodzić, ale ja jak to ja, najpierw robię potem myślę. 

-Kylo!- odwrócił się w moją stronę. Wykorzystałam to i dałam mu całusa. 

 Ostatnie co zauważyłam nim wyszedł, to cień nadziei w jego cudownych szmaragdach.   

Wolfish bully [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz