[ JEDENAŚCIE ]

769 37 30
                                    

Życie w Storybrooke teraz na pozór wyglądało normalnie, jeśli wliczamy w to baśniowe postacie i magiczne przedmioty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Życie w Storybrooke teraz na pozór wyglądało normalnie, jeśli wliczamy w to baśniowe postacie i magiczne przedmioty.

Mimo wszystko, odkąd Rumpelsztyka nie było w mieście i wszystkie inne problemy również wydawały się zniknąć, to życie w tym mieście, mając przy sobie rodzinę i przyjaciół było najlepszym i najnormalniejszym życiem pod słońcem.

Było normalnie, a ja w końcu byłam w pełni szczęśliwa. Miałam rodziców, mamę, siostrę, brata i oczywiście Killiana. Mężczyznę, bez którego życie nie byłoby takie samo i uświadomiło mi to zdarzenie, które miało miejsce na wieży zegarowej.

Gdyby nie Bell, Gold zmiażdżyłby jego serce, a ja już nigdy nie mogłabym go zobaczyć. Tego cwanego uśmieszku, ciepłych niebieskich oczu. Nie mogłabym poczuć jego ust na swoich. Tego, jak jego ramiona owijają się wokół mojego ciała. Zapachu jego wody kolońskiej. Wszystko mogło w jednej chwili zniknąć, dlatego od tamtego czasu doceniałam każdą chwilę z nim, jakby miała być ostatnią.

Według Emmy wpadałam w paranoje, natomiast Bell znalazła książkowy przykład mojego paranoicznego stanu.

Siedząc na dywanie w salonie, przekładałam właśnie kolejne zdjęcia i inne kartki z pudełka, które wygrzebałam spod łóżka, kiedy nagle usłyszałam pukanie, a później to, jak ktoś otwiera drzwi.

Uśmiechnęłam się szeroko, widząc w drzwiach Haka, trzymającego w dłoni papierową torbę, prawdopodobnie z gorącym jedzeniem od babci.

- Regina mówiła, że cię tu znajdę. - położył torbę na stole i schylił się, by pocałować moje czoło.

- Oto jestem. - wyprostowałam nogi i schowałam niepotrzebne papierki z powrotem do pudła.

Wstałam z miejsca i wyjęłam z szafki kolorowy, ozdobny papier, a Killian usiadł na oparciu kanapy, naprzeciwko mojego miejsca pracy.

Jutro miała się odbyć mała impreza niespodzianka z okazji rocznicy ślubu Mary i Davida. Trudno było się doliczyć która, jednak to nie było znowu aż tak ważne.

- Co to? - zapytał, wskazując na grubą książkę, kiedy usiadłam wygodnie na podłodze z papierem ozdobnym w ręce.

Usiadłam po turecku i splotłam dłonie, by moje kostki strzyknęły.

- Album na zdjęcia. Pomyślałam sobie z Emmą, że skoro Mary i David przegapili całe nasze dzieciństwo to damy im album ze zdjęciami z naszych młodszych lat. U mnie nie było problemu, bo Regina wszystko dokumentowała, a Emma jakieś swoje zdjęcia wygrzebała. - powiedziałam, a on otworzył album i uśmiechnął się złośliwie.

- Czy to ty? - podniósł album i oparł o swoje kolana, a moim oczom ukazała się mała, może dwuletnia dziewczynka z rozczochranymi ciemnymi włosami w samym pampersie, której prawie całą buzię pokrywała czekolada.

- Tak... Nie nabijaj się! - zaśmiałam się, gdy parsknął cicho śmiechem. Pokiwał głową, ale na pewno nie zmierzał siedzieć spokojnie. Przeglądał album dalej, ale nagle zatrzymał się i wskazał na jedno zdjęcie, na którym byłam ubrana w maturalną szatę. Siedziałam wtedy z Mary Margaret i Ruby u babci i świętowałyśmy zakończenie mojej szkoły. - Przyjaźniłyśmy się. - wytłumaczyłam. - Nie była dla mnie wtedy matką, tylko kimś w rodzaju dobrej kumpeli.

HAPPILY EVER AFTER: Find My Way Back ¬ Killian Jones [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz