siedemnasta strona w linie

102 30 5
                                    

Próbowałem ukryć dziś siniaki i rozcięcia, ale nie znam się tak na ziołach jak moja mama. Muszę iść po popołudniu do pani Pomfrey. Rzucę kilka kłamstw o quidditchu i odejdę, nawet nie dziękując. Odejdę, żeby zapomniała, że w ogóle tam byłem.

Rzucałaś w moją stronę zaniepokojone spojrzenia. Widziałem w nich troskę. Nie cieszyły mnie. Upewniały tylko w tym, że jestem tchórzem.

Wczoraj znów słyszałem tę parę z Wieży Astronomicznej. Oboje dobrze wiemy, kim są. Białe włosy, kontrastujące z ciemnymi, łagodnymi lokami. Nadal dziwię się, że ona z nim jest. Obie macie zbyt dobre serca. Zbyt ciepłe uśmiechy. Zbyt przejrzyste oczy.

Śmiali się. Melodyjnie, jakby śpiewali.

Tak bardzo pragnę również się śmiać.

Z Tobą.

Dla Ciebie.


a/n jeśli jeszcze się nie zorientowaliście, teodor potrzebuje terapii i dam mu szczęście w innym fiku, ale w tym musi jeszcze trochę pocierpieć.

Tamto miasto ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz