szósta strona w linie

120 26 1
                                    

Pochyliłaś się dzisiaj nade mną w Wielkiej Sali, gdy sięgałaś po cukierniczkę. Czułem na policzku Twoje włosy — niczym jedwabną, złotą kurtynę, w której igrało słońce. Czułem też zapach. Nie przypominał Ciebie. Był obcy. Należał do Franka. Pachniałaś nim, a ja miałem wrażenie, że zaraz zakrztuszę się herbatą.

Chciałem Cię dotknąć. Zetknąć swoje palce z Twoimi. Miałem idealną okazję — może nawet byś tego nie zauważyła, a jeśli tak, uszłoby to za przypadek.

Ale wtedy wylałem herbatę.

Niemalże czułem, jak krew napływa mi po same czubki uszu. Zamarłem, wpatrując się głupio w plamę rozlewającą się po obrusie.

Zmarszczyłaś brwi — zirytowana, rozczarowana, niezadowolona, a potem wyjęłaś różdżkę i zapomniałaś o mnie.

Ja również chciałbym zapomnieć.

Tamto miasto ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz