Rozdział 11

235 14 2
                                    

Pov. Ranpo (gościnnie)
Wczoraj jak wracałem ze sklepu, to widziałem Atsushiego całego zdrowego.Jestem ciekawy czy mnie widział? Przecież on miał być w szpitalu. Wyszedł po takim krótkim czasie?
Będe musiał o tym powiedzieć szefie.
Ubrałem się i poszłem do biura.
Po kilku minutach byłem po biurem.
Wszedłem i ruszyłem do szefa.
- Witaj Ranpo, coś się stało?
-Widziałem wczoraj Atsushiego kiedy wracałem ze sklepu.
-Może ma leczenie w domu.
-Wyglądał jak zawsze. Nie miał żadnej rany.
-Może miał gdzieś indziej, naprzykład na brzuchu.
-Zadzwoni szef do niego?
Szef wziął telefon do ręki i zadzwonił. 1 sygnał, drugi , trzeci, i dopiero po 6 odebrał.
~Dzień dobry szefie coś się stało że szef dzwoni?
-Jesteś zdrowy Atsushi?
~Musze odpoczywać a jutro wróce do pracy.
-Ranpo ciebie widział jak wychodziłeś ze sklepu.
~ Musiałem coś dokupić, ale jutro wróce, bo dobrze się czuje.
-No dobrze.
~Dowidzenia.
-Dowidzenia.
Odłożył komórke(tomurke XD z bnha).
- Już wiesz Ranpo. Atsushi jutro wróci.
-Nie powinienen dostać kary? Za to że se robi wolne?
-Był w szpitalu, więc może.
-Dobrze.
-Coś jeszcze? A się spakowaliście, jutro zmieniamy miejsce.
-Tak, ale dazai jeszcze nie.
-Zadzwoń do Dazaia. Ma się dziś spakować.
-Dobrze.
Pov. Fukuzawa ( znów gościnnie)
Wziałem komórke i zadzwoniłem do Moriego.
-Cześć Mori, mam sprawe.
~Jaką? Jak coś u nas się wszyscy spakowali. A u was?
-U nas tylko nie. Możesz do chuuyi zadzwonić, powiedzieć żeby zmusił dazaia do przyjścia do pracy.
~Żaden problem. Kiedy zmieniamy miejsce?
-Jutro będziemy tam jechać. Powiedz swoim a ja swoim.
~ Dobra, dobra. To była ta sprawa?
-Tak.
~Dobra, dowidzenia.
-Dowidzenia.
Chyba będe musiał do Atsushiego zadzwonić jeszcze raz.
~Tak szefie?
- Powiedz Akutagawie żeby jechał do swojej pracy a ty masz tutaj przyjechać.
~ Będe za 15 minut.
-Dobrze.
No i rozłączyłem się.
Pov. Atsushi
Poszłem do szafy i wziałem ubrania. Kiedy wziąiem posziem do łazienki się umyć. Umyłem się i ubrałem.
-Aku! Musimy jechać.
-Dobra, idź do samochodu, zaraz dojde.
-Dobra.
Poszłem do korytarza i ubrałem buty i płaszcz. Wziałem kluczki żeby wsiąść. Dopiero po kilku chwilach, Aku wyszedł z domu i ruszył do samochodu. Ruszyliśmy do mojego biurowca.
-Dobra, trzeba niestety jechać.
-Wolałem być w domu, ale praca to praca.
-Tak. -po chwili byliśmy na miejscu.
Wyszedłem z samochodu i poszłem do biura.
-Szef ciebie wołał-powiedział Kunikida.
-Wiem o tym, dlatego dzwonił.
Poszłem do szefa biura.
-Witaj Atsushi. Siadaj.
-Dzień dobry, co się stało że szef dzwonił?
-Musisz się spakować, bo jutro zmieniamy miejsce.
-Dlaczego?
- Ja i pan Mori chcemy połączyć siły.
Dlatego zmieniamy miejsce. Dlatego jutro jedziemy do tego miejsca.
-Dobrze. Moge już iść do końca pakować.
-Tak, oczywiście.
Wyszłem i poszłem do swojego biurka
brać swoje rzeczy. Miałem ich mało więc jest dobrze. Najwięcej miejsca zajmowały raporty. Spakowałem sie.
Szef wyszedł ze swojego pokoju.
-Zapomniałem wam powiedzieć, że jutro wyjeżdzamy o 10. Więc macie już być uszykowani. Jutro dacje swoje rzeczy do bagażówki. Czy to jasne?
-Tak, szefie!-krzykneliśmy wszyscy razem.
- Szefie, a jak ktoś skończył to może wrócić?
-Tak, ale od rana trzeba być.
Wtedy Dazai wbiegł do biura.
-Oo, dazai jesteś.
-Musiałem być, bo wtedy Chuu by mnie zabił.
-A teraz się pakuj.
-Dobraa. Z niechęcią.
-Mam zadzwonić po Chuuye?
-Nie, bo będzie źle.
-To się rusz lepiej.
-Dobrze.
-Atsushi możesz iść jak się spakowałeś.
-Dobrze szefie.
Zadzwoniłem po Akutagawe.
-Skończyłeś?
~ Tak, już jestem w domu. A ty?
-Też. Możesz po mnie przyjechać?
~Za chwile będe.
-Pa.
~Pa.
Czekałem, aż Aku przyjechał. Wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy.
-Dużo miałeś?-spytałem się.
-Nie zabardzo. A ty?
-Prawie co nic. Będziemy jutro szybko jechać. O 10 mamy być. Ale najlepiej być tak o 9.
- Nasz szef też tak mówił.
Za nim się obejrzałem, byliśmy w domu.
-Aku, która godzina?
-Tak po 19. Chcesz coś do jedzenia?
-Nie chce za bardzo jeść. Chce spać.
- To idź się wykąp, i wtedy idź spać.
Albo coś do picia?
-Wezme se coś z lodówki. Kto idzie pierwszy się kąpać.
-Możesz ty iść. Mi to nie przeszkadza.
-Dobrze. Ide do wanny.
- Idź gdzie chcesz. Do prysznica czy do wanny mi nie przeszkadza.
-Dobra.
Poszłem do sypialni i wziąłem piżame. Poszłem do łazienki i zdjąłem ubrania. Poszłem do wanny i wziąłem se ksiażke i zacząłem czytać. Po pewnym czasie (krótko to nie było) usłyszałem jak aku krzyknął. Ubrałem się i poszłem do niego?
-Co się stało?
-Przeciąłem se palca nożem.
-Daj.-dał mi ręke.- Trzeba to odkazić wodą utlenioną. Zaraz wróce.
Pobiegłem do łazienki. Zacząłem po szadkach szukać wody utlenionej i plastrów. Mam! Wziąłem i pobiegłem do kuchni.
-Usiądź.-usiadł na krześle a ja zacząłem mu odkarzać. Wziąłem plaster i mu dałem(znaczy atsu dał na rane).
-Bo i masz.
-Dzięki.
-Prosze. Która?
- Weź se telefon i sprawdź. Teraz palec mnie boli.
-Dobra.-Wziąłem telefon i sprawdziłem godzine. Była po 21.
-Chodź spać.-powiedziałem.
-Zaraz przyjde.
-Ja ide, dobranoc.-pocałowałem go w czoło i poszłem.
Rzuciłem się na łóżko i odrazu zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~
806 słów. Po co ja to mówie? Każdy się nie interesuje ile jest słów. Miłego dnia/nocy. 26 lipca imieniny mam.

Shin soukoku 🌹♥ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz