12. To ten moment, kiedy powinnaś mnie pocałować

395 68 15
                                    

Kolejny dzień miałam nadal wolny, a jutro znowu miałam zacząć pracę w kawiarnii. Mówiąc szczerze, trochę się za tym stęskniłam. Chciałam znowu założyć mój strój kelnerki, zbierać i przygotowywać zamówienia.

Ogromnie podobało mi się granie w barze Chrisa wraz z zespołem, udzielanie wywiadów i nagrywanie coverów na youtube, ale codzienne próby były męczące. Codziennie musieliśmy śpiewać to samo, aby wszystko doskonalić.

Obudziłam się, kiedy dostałam SMS od Xaviera. Zadowolony pochwalił się, że napisał piosenkę i na jutrzejszej wieczornej próbie jest gotowy nam ją zaprezentować. Cieszyłam się i nawet wiedziałam czym, a raczej kim, się zainspirował.

Kiedy był przy Avril, oboje stawiali się szczęśliwsi. I na odległość było widać, że są w sobie zakochani. Rudowłosa jednak nadal nie chciała przede mną tego przyznać. Byłam zadowolona, że w końcu ktoś ją uszczęśliwiał i dzięki tej osobie się uśmiechała. Avril była naprawdę piękną i wartościową osobą, zasługiwała na kogoś takiego. Kiedy na jej ustach malował się uśmiech, ja sama nie mogłam go powstrzymać.

Dzisiaj mój ostatni wolny dzień. Chciałam spędzić go dobrze razem z przyjaciółmi. Dlatego przy śniadaniu zaproponowałam Avril wspólny wypad do wesołego miasteczka. Ona też musiała z tego skorzystać. Jutro wracała do pracy razem ze mną.

***

Dwie godziny później całą piątką znaleźliśmy się w miasteczku. Dzisiaj było tutaj naprawdę tłoczno, ale nie przeszkadzało nam to. W tej chwili trwała obrada, gdzie powinniśmy się przejść.

— Ja bym poszła na diabelski młyn. O tej godzinie miasto wygląda na jeszcze piękniejsze — powiedziałam, a Raymond i Xavier parsknęli śmiechem. Odwróciłam się w ich stronę, mordując ich wzrokiem.

— Sama nuda, może byśmy poszli na tę drugą kolejkę? — zapytała rudowłosa, a ja pokręciłam głową.

— Dzisiaj od kolejek trzymam się z dala — przyznałam, a ona się uśmiechnęła. Pamiętam, jak skończyło się to ostatnim razem, to było jakieś sześć miesięcy temu. Razem z Avril poszłyśmy do wesołego miasteczka i weszłyśmy na największą kolejkę górską. Gdy tylko z niej wysiadłam, pobiegłam do najbliższego śmietnika i zwróciłam swój obiad. Od tamtej pory trzymam się od tej rozrywki z dala.

— W takim razie się rozdzielmy— zaproponowała, a ja pokiwałam głowa. Nie było sensu, żebym miała za nimi czekać— Dymitr, Raymond z kim idziecie? — zapytała, odwracając się w ich stronę. Zadowolony Dymitr wskazał głową w moją stronę, przez co się uśmiechnęłam.

To miło, że nie chciał mnie zostawić samej i pójdzie ze mną na diabelski młyn. Raymond oczywiście wybrał kolejkę górską, ale wiedziałam, że szybko się stamtąd wyrwie. Nie dziwiłam mu się. Avril i Xavier migdalili się na każdym kroku i nawet ja nie chciałabym zostać z nimi sam na sam. Tak właśnie kończyły się nasze wspólne spotkania, zawsze się rozdzielaliśmy.

Umówiliśmy się, że spotykamy się przy wjeździe do wesołego miasteczka, kiedy nasze atrakcje się skończą. Ja i Dymitr skierowaliśmy się do kasy, aby zakupić bilety na diabelski młyn. Okazało się, że ma ruszyć za dwie minuty, dlatego szybko pognaliśmy w tamtym kierunku, aby nie musieć czekać kolejnych dziesięciu minut, żeby tylko na to wejść. W moich obcasach faktycznie szybsze kroki były utrudnione, ale mimo to nadal je lubiłam.

Usiedliśmy w ostatniej, podwójnej ławce, a mężczyzna, który tym wszystkim kierował, zapiął wokół nas w pasy i ruszyliśmy w górę. Uśmiechnęłam się, kiedy byliśmy na samym szczycie i mieliśmy kilka minut na przyjrzenie się temu pięknemu krajobrazowi. Stąd było widać ocean, plaże, całe Santa Monica, które było niesamowite, na swój własny, niepowtarzalny sposób.

Silent Sirens ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz