Spacerując z Alfą po pobliskim parku wdychałam świeże, wieczorne powietrze, które po deszczu nabrało specyficznej wilgoci. Moje kasztanowe pukle zaczęły wić się tworząc istny nieład na głowie, a misterny kok tworzony rankiem całkowicie uległ zniszczeniu. Mój umysł odpoczywał po ciężkim dniu. Analizując swojego pecha doszłam do wniosku, że ostatecznie jest się z czego śmiać mimo wszystko. Moje życie dotąd uporządkowane w ciągu jednego dnia odwiedziła lawina niewielkiego haosu. Normalnie masakra jakby to powiedziała Rosé. Alfa dorwała jakiś patyk i usilnie próbowała go przegryźć. Park spowił półmrok. Nawet nie spostrzegłam jak zrobiło się ciemno. No cóż muszę zabrać łobuziarę do domu bo za chwilę zabłądzimy.
-Alfa wracamy. Chodź tu szybko.- krzyknęłam szukając wzrokiem szarego futra.
Psina pojawiła się obok mnie prawie natychmiast i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
Park oddalony był od mojego mieszkania o około kilometra. Wychodząc już na chodnik usłyszałam za plecami potworny grzmot. O Nie! Czyżby znowu deszcz. Zerknęłam w niebo i rzeczywiście zarysy burzowych chmur odznaczały się kontrastowo.
-Nie zdążymy-powiedziałam szeptem ni to do siebie, ni to do Alfy.
Znów kolejny grzmot. Tym razem Alfa zaczęła kulić uszy, stanęła jak wryta i z oślim uporem nie chciała ruszyć się z miejsca. Nie miałam wyjścia jak tylko wziąć ubłoconego psiaka na ręce ponieważ pierwsze krople deszczu spadały mi na głowę. Pędem ruszyłam z Alfą na rękach do domu jednak zmęczona wydarzeniami dnia dałam za wygraną i przeszłam na tryb spokojny marszobieg. Ostatecznie ręce też odmówiły posłuszeństwa i zmusiłam Alfę do opuszczenia moich ramion. Deszcz znów lał. Znów wściekła próbowałam jedną ręką założyć kaptur bluzy na głowę a drugą trzymać smycz Alfy, która teraz jakby się ożywiła i zaczęła kręcić się w kółko.-Alfa przestań, bo cię nie utrzymam. Dość mam już tego deszczu. - krzyknęłam na sunię.
-Bo jak pada to trzeba nosić przy sobie parasol,a nie kaptur na głowie. -znów usłyszałam ten niski głos. - Służę tymczasem swoim i na pewno się nie zepsuje.
Adam i ten jego uśmieszek. Skąd on się u licha tu wziął.Jeszcze tego brakowało. Odwracam się powoli żeby nie zemdleć ze złości i upokorzenia. Znów te dwa morza na mnie patrzą, a ja stoję jak wryta nawet nie zauważam kiedy rozłożysty parasol z firmowym logo znalazł się nad moją głową. Jak zawsze góruje nad wszystkim.
-To gdzie cię odprowadzić? -pyta właściciel turkusowych oczu.
-Jeżeli Pan może to pod dom. - uśmiecham się ironicznie. - A tak naprawdę dwa bloki dalej.
-Dobrze. Właśnie szedłem oglądać mieszkanie, które jest do kupienia zdaje się w twoim bloku. Czwarte piętro. Może znasz właścicieli.? - pyta niebieskooki
No nie jeszcze tego brakuje, żeby ten snob mieszkał w moim bloku.Czemu dziś wszystko idzie nie tak?Powinnam się cieszyć, że idę pod ramię w deszczu z takim facetem ale zamiast tego ciskam gromami niczym niedawna burza. Pachnie niesamowicie,ciepło jego ramienia bije na kilometr. Zawieszam się na moment i patrzę na Alfę a ta spokojnie przy nim drepce. I ją już zdążył opętać czarodziej jeden. Kiedy on wyjął mi z ręki jej smycz?
-Hej Anno zadałem Ci pytanie, jesteś tam? -
-Tak. Po prostu za dużo wrażeń i deszczu na dziś. Jeżeli chodzi o to mieszkanie,to mogę powiedzieć tylko tyle, że mieszkało w nim starsze małżeństwo, ale nic poza tym. - odpowiadam po chwili.
Cholera mnie też opętał. Nawet nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, tak mnie zaczarował.
-Ach tak.-Odzywa się w zamyśleniu.W kompletnej ciszy docieramy pod drzwi domu.Adam składa parasol, oddaje mi smycz z Alfą a ta grzecznie siada przy jego nogach. Czekamy na windę. Zero reakcji.W windzie też nienajlepiej. Po wybraniu mojego drugiego piętra i jego czwartego znów kompletna cisza. On patrzy przed siebie, ja na przeskakujące cyferki na wyświetlaczu.
-Dziękuję za dzisiejszą pomoc. - Wypalam gdy dojeżdżamy na moje piętro-mam nadzieję, że mieszkanie będzie się Panu podobało.
-Adam jestem-mówi i wyciąga dłoń w moją stronę.
Jakie on ma ciepłe ręce i mimo, że takie duże, to bardzo delikatne, a jednocześnie stanowcze.
- Dobranoc Panie Adamie do zobaczenia w pracy.
-Dobranoc Anno. Do jutra. - znów ten głupi uśmieszek.
Drżącymi rękoma otwieram drzwi mieszkania. Nie wiem czy to z zimna, czy z emocji? Alfa już zdążyła się otrzepać z deszczu i cała zawartość wody z jej sierści wylądowała na szafce z butami. Wytarłam psinę starym ręcznikiem przygotowanym na takie wypadki.
Przechodząc obok szafy zerknęłam w lustro. Normalnie masakra.
Jak ja wyglądam? Tusz rozmazany, włosy w nieładzie, bluza cała w błocie, eleganckie, biurowe spodnie również a do tego wszystkiego kontrast mokasynów, które z bordowych zrobiły się brudnoszare. Teraz rozumiem z czego się tak zaśmiewał.
Zrzucam to wszystko i idę pod prysznic. Gorąca woda zmywa cały brud dzisiejszego dnia.Upokorzona do granic zasypiam. Może nie będzie tak źle. Może Pech minął...
CZYTASZ
Porażeni [Zakończone]
RomanceSplątane losy trojga ludzi. Miłość, żal, namiętność, przyjaźń.. I co tam jeszcze z tego wyniknie. Czy łatwo jest dokonać wyboru w miłości...? Czy bohaterka Anna znajdzie szczęście, którego szuka? "-Nie! - krzyknęłam do Adama. - Pojadę do mamy. Koni...