Grom Z Jasnego Nieba...

332 32 0
                                    

         Obudziłam się następnego ranka.Moja pidżama była mokra od potu. Cholera skąd pidżama? Przecież zasnęłam bez niej.Leniwie rozejrzałam się wokoło. Nie było śladu Adama. Alfy też nie było. Podreptałam do łazienki,żeby znaleźć chodź ślad wczorajszej, upojnej nocy. Nawet tam nic. Ręcznik wisiał na wieszaku, lakier stał na swoim miejscu. Wszystko było tak jak przedwczoraj. Czyżby to był tylko sen. Niemożliwe. A te wszystkie doznania...
Wróciłam na łóżko. Zerknęłam na stolik. Znów kanapki i ciepła herbata no i liścik od Adama.

"Hej. Wyprowadziłem Alfę na spacer. Jak wstaniesz zjedz coś. Pożyczyłem twoje klucze, bo musiałem zamknąć mieszkanie. Aha lekarstwa są chyba za silne, bo zasnęłaś wczoraj na podłodze w łazience. Wieczorem wpadnę. Adam."
No tak to był tylko sen,z którego zgadzało się tylko to, że Adam przenosi mnie z łazienki do sypialni. Ciekawe czy nie wywinęłam czegoś głupiego.

Zazgrzytał zamek do drzwi. Alfa wpadła jak szalona wprost na moje łóżko. O mało nie zakrztusiłam się kanapką widząc w drzwiach mojej sypialni Adama. Jak zwykle w stalowym garniturze, czarnym prochowcu i w nienagannej fryzurze. Po pokoju rozniósł się zapach jego wody po goleniu.

-O obudziłaś się wreszcie, to dobrze. Nie mam za wiele czasu,powiem więc krótko: jedzenie masz w lodówce, psu chyba starczy spaceru zanim wrócę.Resztę obgadamy wieczorem i tak jak Ci napisałem nie bierz tych lekarstw. - orzekł chłodno tym swoim,niskim głosem.
To już nie był Adam z mojego snu. Bufon powrócił.

-Dobrze-przytaknęłam - Dziękuję za wszystko Adamie.

-Nie ma za co. Muszę lecieć. Pa.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo jak strzała wybiegł na klatkę.

Usłyszałam tylko jak zbiega po dwa stopnie ze schodów. Najwidoczniej winda znów nie działa albo tak mu się spieszy, że nie chce na nią czekać. Długo myślałam, o tym, co mi się przyśniło. Nigdy nie miewałam snów erotycznych. Jednak po dwóch latach życia w celibacie, chyba rzeczywiście zaczynałam fiksować. Jednocześnie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo brakuje mi bliskości mężczyzny. Z zamyśleń wyrwał mnie wibrujący telefon. Zerknęłam na ekran,chciałam wiedzieć, kto o ósmej rano próbuje się do mnie dodzwonić.
Jeszcze tego brakowało. Na śmierć zapomniałam o Ogrze. To był on. Teraz się zacznie. Drżącą ręką odebrałam telefon

-Słucham - Mój cichy głos zdradzał strach przed tym co nieuniknione.

-No nareszcie pani odebrała. Już myślałem, że po zapłatę za naprawę auta będę musiał udać się do pani firmy. Jak można być tak nieodpowiedzialnym-prawie krzyczał

Ogr chyba nie znał zwrotów grzecznościowych, lub myślał, że w ten sposób mnie przestraszy. Jakże się różnił tym od Adama.

-Strasznie się przeziębiłam po tym deszczu w piątek. I proszę mi wierzyć przespałam cały weekend. Swoją drogą szybko pan naprawił auto. - chłodno skwitowałam.

-Akurat ten środek transportu jest mi po prostu niezbędny. Na kiedy możemy się umówić na rozliczenie kosztów. - syczał Ogr

-Do końca tygodnia jestem w domu. Proszę wybrać dzień i podać mi pański adres dowiozę Panu pieniądze. - Odparłam kaszląc przy tym okropnie.

-Może umówmy się tak, że ja do pani przyjadę. Słyszę, że naprawdę jest pani chora. Może być jutro do południa? - Ogr jakby nieco złagodniał.

-Może być. Podam Panu adres. Ma Pan czym zapisać? - dodałam oschle. W tle usłyszałam jak prosi córkę o kartkę i długopis.

Podałam adres. Pożegnałam się i zakończyliśmy rozmowę. Wykończyło mnie to niemiłosiernie. Dobrze, że trzymam zawsze trochę gotówki w domu na wszelki wypadek, nie będę musiała biec do bankomatu.Zmęczona znów zasnęłam. Tym razem obyło się bez głupich snów. Nie spałam długo, ale to wystarczyło, abym wypoczęła. Rozglądając się po mieszkaniu stwierdziłam, że sprzątanie jest niezbędne. posprzątanie mnie też.

Porażeni [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz