Niebo W Chmurach.

303 31 0
                                    

Znów padało. Jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie, nawet pogoda. W piątkowy poranek Adam wiózł mnie wypożyczonym samochodem do mamy, do mojego domu rodzinnego. Może tam odzyskam spokój, którego potrzebowałam. Podczas dwugodzinnej jazdy milczeliśmy obydwoje. Deszcz zalewał strugami szyby samochodu. Wczoraj pękłam jak szklanka i rozpadłam się na tysiąc kawałków. Moja odbijająca się w szybie twarz świadczyła o nieprzespanej nocy. Adam co jakiś czas zerkał w moją stronę, sprawdzał chyba, czy wszystko ze mną w porządku. Od wczoraj nie odezwałam się do niego ani słowem. Na jego pytania odpowiadałam tylko skinieniami głowy. Jego obecność po prostu mnie męczyła. Załatwił mi zwolnienie lekarskie na dwa tygodnie. Ja jednak i tak wiedziałam, że nie wrócę do firmy. Siedziałam skulona w aucie z kapturem jego bluzy na głowie, którą mi dał, bo trzęsłam się jak osika. Tępo patrzyłam na drogę.

- Czy ty się w końcu do mnie odezwiesz? - spytał.

Obojętnie wzruszyłam ramionami.

-Trudno. Nie chcesz rozmawiać, to nie. - znów powrócił pan bufon.

Adam oczywiście postanowił, że Alfa zostanie z nim. Stwierdził, że byłaby dla mnie dodatkowym balastem, a ja potrzebuję odpocząć. Wspaniałomyślny.!Skąd on kurwa wiedział, czego ja potrzebuję!Cholerny morskooki.
Podjechaliśmy pod dom moich rodziców. Mama stała na schodach trzymając w ręku ogromny parasol. Bufon otworzył mi drzwi auta i wyciągnął z bagażnika moją walizkę. Wysiadłam trzaskając drzwiami tak, że aż mama podskoczyła. Pobiegłam prosto w jej ramiona.

-Witaj córeczko. - pogładziła mnie po głowie, z której wcześniej zdjęła kaptur.

-Cześć mamo. Przygarniesz mnie? - spytałam ze łzami w oczach.

-Jasne córuś. Chodźcie. - zaprosiła również bufona,który wtaszczył moją walizkę do środka.

Od śmierci taty mama nic w domu nie zmieniła. Wszystko było tak jak dawniej. Tylko ogromna kuchnia świeciła nowymi meblami i wielkim stołem.

-Napijecie się herbaty? - spytał a moja rodzicielka

-Nie-odpowiedziałam.

-Tak - jednocześnie palnął Adam.

-Świetnie. Nastawiam czajnik.Ann pokaż Adamowi, gdzie ma zanieść twoją walizkę. - powiedziała rozradowana mama.

Zaprowadziłam morskookiego do swojego dawnego pokoju,w którym prawie nic się nie zmieniło odkąd go opuściłam. Po drodze zastanawiałam się nad tym skąd mama znała jego imię.
Postawił walizkę na podłodze obok biblioteczki z książkami i swoim wielkim łapskiem sięgnął z półki moje zdjęcie z liceum,na którym razem z Rosé trzymałyśmy w rękach świadectwa maturalne.

-Prawie nic się nie zmieniłaś-powiedział patrząc na mnie i odstawił zdjęcie.

Znów obojętnie wzruszyłam ramionami.

-Dzieci herbata gotowa-usłyszałam głos mamy.

-Idziemy. - odpowiedział Adam wiedząc, że ja się nie odezwę.

Wskazał ręką do wyjścia, a ja potulnie poczłapałam przodem. Niech On już jedzie! - myślałam.
Mam go dosyć!

Mama rozstawiła już filiżanki z gorącą herbatą na stole. Miałam ochotę na jej miodowy napój. Jednak towarzystwo Adama sprawiało mi ból.

-Mamo pozwolisz, że pójdę się położyć. Strasznie boli mnie głowa-skłamałam.

-Oczywiście skarbie. Może chcesz tabletkę? - spytała strapiona

-Nie dzięki. - odpowiedziałam i wyszłam nie żegnając się z morskookim.

Mój pokój emanował dziewczęcością. Setki wspomnień i pogaduch z Rosé zaczęły powracać. Usiadłam w fotelu przy oknie i obserwowałam jak półgodziny później Adam żegna się z mamą czule ją obejmując. Śmiesznie wyglądali. On wielki jak olbrzym, ona przy nim wydawała się jeszcze drobniejsza. Odchodząc podał jej małe pudełeczko i pocałował w rękę. Wiedział jak się zachować w każdej sytuacji. Cały pan bufon.. Musiał widzieć mnie w oknie, bo spojrzał prosto na mnie. Cholera znowu ten jego bolesny, morski wzrok. Puściłam energicznie rąbek firanki. I obserwowałam jak odjeżdża.

Porażeni [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz