Za Późno Na Sen...

313 31 1
                                    

     Mój spokojny sen nie trwał długo.Obudziły mnie podniesione głosy dobiegające z salonu. Ból głowy minął, jednak stała się ona ciężka jak głaz i z ledwością otworzyłam oczy. Nie wiedziałam nawet, która godzina. Z wysiłkiem spojrzałam w okno. Słońce chowało się za horyzont.W ustach znów miałam pustynię i metaliczny posmak.

-Pić-wyszeptałam, ale nikt nie słyszał mojej prośby.

Wytężyłam wszystkie swoje siły i zerknęłam na stolik obok łóżka myśląc, że zastanę tam szklankę z wodą, ale nie tym razem.

-Pić! - powtórzyłam nieco głośniej, odczekałam chwilę, ale znów nikogo..
Za to coraz głośniej słyszałam Adama jak grzmiał na kogoś.

-Nie!..Nie możesz. Anna jest chora, nie może z tobą teraz rozmawiać. Po co tu w ogóle przylazłeś? - prawie wrzeszczał

Przymknęłam oczy. Może mimo tego wrzasku uda mi się odpocząć. Nic z tego,bo na krzyki Adama odpowiedział znajomy mi głos.

-Mamy nieuregulowane rachunki, a Ann od wczoraj się nie odzywa. Z resztą, co tobie do tego? Chyba jej nie bzykasz? - nie tego już za wiele. Co robił tu Ogr?

Czemu tak zawzięcie się kłócili?Nie chciałam dłużej tego słuchać.Od ich krzyków zaczęły mi znów pulsować skronie. Resztkami sił postanowiłam zwlec się z łóżka i zakończyć tą tyradę. Gdy tylko zrobiłam krok, zakręciło mi się w głowie i runęłam jak długa przewracając stolik. Adam najwidoczniej usłyszał jak upadłam, bo wbiegł do pokoju.

-Ann. Co Ty wyprawiasz? Czemu nie zawołałaś, mogłaś się potłuc-kucnął przy mnie, wziął na ręce i zaniósł do łóżka.

-Strasznie chce mi się pić, a ty tak krzyczałeś, że mnie nie słyszałeś.-wychrypiałam

-Zaraz ci coś przyniosę. Nic cię nie boli? - spytał sprawdzając moje ręce i nogi, czy nie są aby połamane. Po czym wyszedł, a ja opadłam zmęczona na poduszki.

-Wynoś się stąd natychmiast! - usłyszałam przez uchylone drzwi jak morskooki syczy na ogra,który z impetem trzasnął drzwiami.

Po sekundzie Adam był w sypialni.
Nie byłam w stanie sama utrzymać szklanki, więc podał mi ją i napoił jak małe dziecko.

-Odpocznij. Ja pójdę z Alfą na spacer, kupię po drodze sok pomidorowy, doktor powiedział, że musisz uzupełnić potas. - oznajmił gładząc mnie po ręce.

Ta pieszczota sprawiła, że znów zasnęłam.
Obudziłam się nad ranem. Znów Sahara w gardle,chwyciłam po szklankę wody, która stała na stoliku i jednym łykiem wypiłam połowę. Powoli odzyskiwałam siły.Obok w pozycji półsiedzącej spał Adam. Zmęczenie rysowało się na jego twarzy. Jeden z idealnie ułożonych kosmyków opadł mu na czoło. Spał w ubraniu, najwyraźniej przy mnie czuwał. Klatka piersiowa poruszała się w spokojnym oddechu, a przez cienką tkaninę, podkoszulka obserwowałam jak każdy jej mięsień pracuje. Mężczyzna, który spał teraz spokojnie obok mnie po raz pierwszy wzbudził we mnie troskę i mimowolnie odsunęłam ręką niesforny kosmyk z jego czoła. Na jego skroniach dostrzegłam pierwsze oznaki siwizny, co niewątpliwie dodawało mu uroku. Okryłam jego długie nogi kołdrą, a Adam śpiąc zsunął się na poduszki, jedną ręką bezwiednie objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko stwierdzając, że te ramiona są najbezpieczniejsze na świecie i z nikim nie było mi tak dobrze. Miarowy oddech Adama i bicie jego serca ponownie mnie uśpiło...
W swoich nozdrzach poczułam nieziemski zapach kawy. Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się na łóżku. Puste miejsce obok mnie świadczyło o tym, że mój opiekun znów o wszytko zadbał. Kac morderca prawie minął, a na jego miejsce pojawiły się wyrzuty sumienia i upokorzenie. Mało tego mój oddech cuchnął jak gorzelnia, a i reszta ciała nie była pierwszej świeżości. Jak on mógł ze mną spać? Cuchnęłam jak lump. Usiadłam na łóżku i spuściłam nogi-sprawdzałam, czy mój organizm jest na tyle silny, abym mogła wstać.Nie działo się nic,mogłam więc się ruszyć. Podniosłam się powoli i skierowałam się w stronę łazienki. Oprócz zapachu kawy w mieszkaniu panowała cisza. Adama i Alfy nie było. Mogłam więc spokojnie wziąć kąpiel.Uwielbiałam długie, gorące kąpiele w wannie jednak dziś obawiałam się trochę,czy to mnie nie osłabi i postanowiłam dziś skorzystać z zamontowanej nad wanną deszczownicy. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak chodzący trup. Opuchnięte powieki, włosy w kasztanowym afro, sine usta. Tragedia. I taką widział mnie Adam. Upokorzona do granic Weszłam pod ciepły strumień wody. Oparłam dłonie o ścianę, spuściłam głowę, a woda zmywała ze mnie cały ten smród. Smród upokorzenia. Nawet nie słyszałam jak Adam wrócił.

Porażeni [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz