Świt

268 29 0
                                    

Obudził mnie głos lekarza. Spałam na krześle w pozycji półsiedzącej z głową na łóżku Adama przytulając jego rękę.

- Panie Moore jak Pan może tak traktować żonę i pozwalać, żeby kobieta tak się męczyła-grzmiał lekarz, który wczoraj ze mną rozmawiał.

Słysząc jego głos usiadłam. Moje ciało było zesztywniałe od spania w jednej pozycji.

-Żonę? - spytał zdziwiony Adam, który też otworzył oczy.

-Nic mi nie jest doktorze. Po prostu zasnęłam - odparłam, żeby odwrócić uwagę lekarza.

-Ja swoje wiem. Pani niech idzie do domu odpocząć, a my się już zajmiemy tym wielkoludem-dodał z uśmiechem.

Spojrzałam pytająco na Adama.

-Tak kochanie jedź. Wykąp się, odpocznij, zjedz coś, przywieź mi piżamę i szczoteczkę do zębów. - mrugnął do mnie porozumiewawczo

-Dobrze.Czy jeszcze coś Ci przywieźć, może coś do czytania? - spytałam.

-Pani kochana ten pacjent nie będzie miał czasu na czytanie. Musi zacząć rehabilitację od jutra. Proszę się już zbierać, bo muszę go zbadać. - ponaglał doktor

Ubrałam szybko bluzę, pocałowałam Adama w czoło, pożegnałam się z doktorem i wyszłam.

-Ale ona Pana kocha. Ma Pan ogromne szczęście panie Moore. - usłyszałam głos doktora zamykając drzwi.

Tak kochałam Adama, byłam gotowa oddać za niego życie, tylko nie mogłam z nim spędzić życia.
Wyszłam na zewnątrz szpitala, Świerze powietrze obudziło moją twarz. Słońce właśnie wstawało i budziło do życia świat.
Mam iść do domu,tylko gdzie będzie teraz mój dom. Chciałam zadzwonić do Toma, żeby po mnie przyjechał, ale nie miałam ze sobą komórki, na taksówkę też nie mogłam liczyć, bo mama zabrała wczoraj mój plecak, a razem z nim portfel. Trudno muszę zrobić sobie spacer. W końcu to niedaleko. Będę mieć czas na przemyślenie wszystkiego.
Gdy tak stałam i myślałam co zrobić podeszła do mnie pielęgniarka, która wczoraj wpuściła mnie do Adama. Bez tego białego kitla zupełnie jej nie poznałam. Wysoka blondynka z uroczym uśmiechem i niebieskimi oczami patrzyła na mnie pytająco.

-Podwieźć gdzieś panią? - spytała

-Nie dziękuję, przejdę się - odpowiedziałam

-Całą noc siedziała pani u męża na pewno jest pani zmęczona. Zapraszam do auta-wskazała na stojące obok audi najnowszej generacji.

-Dziękuję może ma pani rację - odpowiedziałam, po czym obie skierowałyśmy się do samochodu.

Podczas jazdy rozmowa nam się zupełnie nie kleiła,aż w końcu blondi wybuchła.

-Ja panią skądś znam. Tak pamiętam. Zaczynałam wtedy pracę w tym szpitalu jak przywieźli panią z wypadku. Mąż prawie codziennie był u pani.

Zamurowało mnie. No tak przecież to ten sam szpital.

-Tylko, że nie był jeszcze moim. mężem-odpowiedziałam.

-Wiem. -pokiwała głową- Nie chciałyśmy go wpuścić, nie był z panią spokrewniony, ale taki był uparty, że w końcu dopiął swego i zaczarował tymi swoimi oczyskami koleżankę, która go do pani wpuściła. - paplała.

Dlaczego Ja tego nie pamiętałam?Opowieść pielęgniarki wbiła mnie w fotel pasażera. Wstyd mi było, że nie mogłam jej nic odpowiedzieć. Ona jednak ciągnęła dalej.

-Lekarze utrzymywali panią przez tydzień w śpiączce farmakologicznej, a ten olbrzym dbał o panią jak o skarb. Gdy już raz mu pozwoliłyśmy wejść,to nie popuścił. Pomagał nam panią ubierać, nacierał pani nogi balsamem, a w podziękowaniu przywiózł nam ogromny kosz słodyczy. Nic dziwnego, że jesteście małżeństwem-skwitowała.

Porażeni [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz