Zamiana..

290 26 0
                                    

     Pobyt Adama w szpitalu nie trwał długo. Gdy już dobrze nauczył się chodzić o kulach. Lekarz postanowił go wypisać. Po trzech dniach Adam ze specjalnymi zaleceniami i receptą na zastrzyki przeciw zakrzepicy  mógł wracać do domu. Wszyscy cieszyliśmy się z tego okropnie, a zwłaszcza ja. Gdy pakowałam rzeczy Adama ze szpitalnej szafki morskooki siedzący teraz na wózku też nie krył swojej radości  i jednym ruchem swojej ogromnej ręki przyciągnął mnie w swoją stronę tak, że wylądowałam na jego kolanach.

-Adam, co ty wyprawiasz?

-Nic, cieszę się, że będę miał cię teraz cały czas przy sobie. Moja kochana żonko. - mówiąc to pocałował mnie tak, jak tylko on to potrafił

-Musiałam kłamać. Inaczej nie mogłabym tu przychodzić. - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.

-A tego bym nie wytrzymał.-wsunął rękę pod moją bluzkę. Znów nie masz dziś stanika. Nie mogę się doczekać kiedy pojedziemy do domu. - wysyczał, a ja poczułam jego twardą męskość.

-Okazało się, że wszystkie są za małe i nie miałam kiedy kupić nowego. A tak w ogóle, to jak zamierzasz to robić z tą chorą nogą. - spytałam zawstydzona

-Na wszystko są sposoby kochanie-powiedział i znów mnie pocałował.

Drzwi sali, w której leżał Adam otworzyły się i usłyszałam jak ktoś wchodzi. Próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, ale jego ręce i usta mi na to nie pozwalały.

-Co pani wyprawia. - grzmiał znajomy głos pielęgniarki, która mnie trzy dni temu podwiozła do domu.

Ukłucie zazdrości pojawiło się w moim sercu i wypaliłam.

-Nie widzi pani. Całuję męża.

-Nie o to mi chodziło. Pan Moore nie może obciążać jeszcze kolana, a pani waga to dla niego duże obciążenie. - skwitowała dumnie zakładając ręce na piersi.

-Siostro moja żona jest lekka jak piórko. Co innego gdyby pani siedziała mi na kolanach, to mógłbym się obawiać o swoje zdrowie-powiedział Adam i mrugnął do mnie.

-Też coś - fuknęła blondi. - A tak naprawdę, to nie widzę na państwa rękach obrączek, więc nie wiem czy jesteście małżeństwem. - dodała patrząc na mnie z pogardą i wyszła.

-Uciekajmy stąd. - powiedział Adam

- Zadzwonię po Toma, czeka na parkingu. Sama nie dam rady taszczyć takiego d olbrzyma jak ty-powiedziałam wstając z kolan morskookiego.

    Po piętnastu minutach pakowania Adama do samochodu ruszyliśmy do domu.
Siedziałam skulona na tylnym siedzeniu samochodu, podczas gdy Adam i Tom omawiali ostatnie wydarzenia.Smutno patrzyłam przed siebie.

-Kochanie dzwoniłaś do firmy? - spytał Adam.

-Przecież masz zwolnienie. Nie musisz się martwić. - odpowiedziałam

-Nie chodzi o mnie. Twoje zwolnienie skończyło się. Pamiętasz? - spytał odwracając się do mnie z przedniego siedzenia.

Co mam mu powiedzieć?Przecież dwa dni temu   złożyłam wypowiedzenie. Prezes do mnie zadzwonił i prosił, abym została. Przekazałam mu jednak, że nie będę im blokować etatu, a nie wiadomo jak szybko Adam wróci do zdrowia. Oczywiście zagwarantował mi powrót, ale mój plan był inny.

-Tak wszystko załatwione. Wzięłam urlop bezpłatny-kłamałam jak najęta.

-Powinnaś wrócić do pracy. Poradzę sobie bez ciebie przez te kilka godzin. - powiedział spokojnie morskooki tym swoim bufonowatym tonem.

Porażeni [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz