Przebudzenie...

284 27 0
                                    

  Obudziły mnie pierwsze promienie jesiennego słońca. Ogień na kominku dawno wygasł i zrobiło się chłodno,więc szczelniej otuliłam się kocem. Ciekawe czy Adam już się obudził. Mimowolnie sięgnęłam po telefon,nie dzwonił,oznaczało to, że nadal śpi. Chwilę patrzyłam w ekran smartfona i postanowiłam wysłać smsa do Rosé. Dochodziła szósta, więc moja przyjaciółka już pewnie nie spała.

"Adam będzie potrzebował Twojej pomocy. Zaopiekuj się nim proszę. Jestem bezpieczna. Anna"

Ten sam tekst wysłałam do mamy i Toma. Nie chciałam, żeby niepotrzebnie się martwili. Pierwsza zadzwoniła mama, wahałam się czy odebrać, uznałam jednak, że to moja matka i kogo jak kogo, ale jej nie mogę tak potraktować.

-Halo. - powiedziałam ochrypłym głosem.

-Córeczko gdzie ty jesteś, coś ty narobiła? - pytała przerażona mama

-Mamo o nic nie pytaj. Nie miałam wyjścia. Zróbcie to, o co proszę, nic mi nie jest. - tłumaczyłam

-Tak nie można, nie możesz tak traktować Adama. On jest przecież...

Nie dokończyła, rozłączyłam się i zablokowałam numer jej, Toma, Rosé i Adama. Nie chcę,z nimi teraz rozmawiać i słuchać ich wyrzutów.

W domku zrobiło się naprawdę zimno,wstałam, żeby zrobić sobie herbaty. Podeszłam do kuchennych szafek. Dobrze wiedziałam gdzie, co się znajduje. Przez głowę przeleciały mi wspomnienia niezliczonych wypadów za miasto w gronie znajomych. Zwłaszcza jedno utkwiło w mojej pamięci jak razem z Rosé któregoś ranka tańczyłyśmy boso na trawie w ciepłych promieniach letniego słońca.Wypłoszył nas wtedy Ralph, który wyszedł przed domek i obserwował nasz dziki taniec. Czy rzeczywiście on coś do mnie wtedy czuł?Na to pytanie tylko on znał odpowiedź.

Siedziałam na kanapie z kolanami podciągniętymi pod brodę i popijałam ciepłą herbatę, gdy usłyszałam nadjeżdżający samochód. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jak Ralph w policyjnym mundurze taszczy w obu rękach zakupy. Podbiegłam do drzwi, żeby mu otworzyć, ale nie zdążyłam bo Ralph wpadł do środka z hukiem otwierając sobie nogą.

-Cholera An! - wykrzyknął-Pokazywałem Ci przecież jak się zamknąć od środka. - dodał stawiając zakupy na podłodze.

-Przepraszam, zasnęłam na kanapie-powiedziałam ziewając.

-Brrr. Zimno tu. - wstrząsnął się - To ja przepraszam, nie włączyłem pieca centralnego ogrzewania. Mam nadzieję, że się nie przeziębisz. - dodał wkładając zakupy do lodówki i szafek.

-A ty to nakupiłeś tego wszystkiego dla wojska czy jak? - spytałam patrząc jak Ralph upycha jedzenie w jednej z szafek.

-Nie powiedziałaś ile tu zostaniesz, więc zrobiłem zapasy na tydzień i masz do zapłaty teraz dwa buziaki. - powiedział żartobliwie.

Z zimna zaczęłam rozcierać ramiona. Ralph gdy to zobaczył wyszedł na tył domu, gdzie w przybudówce znajdowała się maleńka kotłownia.

-Zaraz będzie ciepło, podkręciłem piec, zrób sobie herbaty, czy coś na rozgrzanie. - powiedział Ralph wchodząc, wytarł dłonie o wiszącą przy kuchence gazowej ścierkę.

-Dzięki Ralph, dzięki za wszystko. - powiedziałam, a w moich oczach znów pojawiły się łzy.

Raplh zauważył moje wzruszenie,podszedł do mnie, objął ramieniem i pocałował w czoło.

-Będzie dobrze łobuziaro. -powiedział- Jednego buziaka masz z głowy. - dodał patrząc mi w oczy.

-Czyli został mi jeszcze jeden. Cholera jak ja spłacę ten dług? - spytałam i zaczęłam się śmiać.

Porażeni [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz