*Adrien*
Obudziłem się, a dokładniej zostałem obudzony w brutalny sposób przez Nino, który nie rozumie, co znaczy pięć minut. Mówił coś o tym, że zaraz mam trening szermierki z bratem. Wspomniał też, że jak się spóźnię, to będę musiał pomagać w kuchni przez tydzień. Podobno tak powiedział mój ojciec, którego i tak nie ma nigdy na naszych treningach, ale skądś się o tym dowiaduje. Pewnie strażnicy nie mają co robić i plotkują na straży. Pewnie dorównują w plotkowaniu mojej matce... Chociaż nie, nikt nie jest w stanie dorównać jej w tym.
Niby pomoc w kuchni jest karą, ale nie do końca. Niby nie mam ochoty brudzić sobie rąk, ale z drugiej strony będzie to okazja, żeby po podrywać piękne dziewczyny.
Ale jednak wygrywa moje lenistwo i brak chęci do pracy. No błagam was mam ciekawsze rzeczy do robienia niż siedzenie w kuchni.
Kiedy podnoszę się z łóżka, spotykam się z dezaprobatą mojego kota, któremu przeszkodziłem w śnie. O czym poinformował mnie donośnym miauknięciem, nie zaszczyciwszy mnie nawet spojrzeniem.-Sorki Plagg, możesz sobie jeszcze pospać, dostaniesz tą swoją śmierdzącą karmę, kiedy wrócę z treningu.
Kocisko pomachało gniewnie ogonem, po czym ułożył się wygodnie na mojej poduszce i dalej poszedł spać.
Czasami mi się wydaje, że ten kot nic innego nie robi, tylko śpi i czasami łaskawie robi sobie przerwę na jedzenie.
Założyłem szybko strój na trening i spojrzałem na zegarek. Super mam 6 minut, aby znaleźć się w sali treningowej. Wybiegłem z pokoju, tak nie ma to, jak poranny bieg, a szczególnie wtedy, kiedy ludzie, których mijasz, patrzą na ciebie jak na wariata.
Wszedłem do sali punktualnie. Oczywiście mój perfekcyjny brat już na mnie czekał.
-Czyli jednak udało ci się zdążyć- powiedział, spoglądając na zegarek- Czyli strach przed pomaganiem w kuchni sprawił, że się nie spóźniłeś.
-Ciebie też dobrze widzieć bracieWzięliśmy swoje szable i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Walczymy razem, odkąd skończyliśmy pięć lat. Jesteśmy w tym tak samo dobrzy i umiemy przewidzieć ruch drugiego. Może to jest też zasługa tego, że jesteśmy bliźniakami. Jesteśmy niemal identyczni. Różnimy się tylko kolorem oczu. Felixa są niebieskie, a moje zielone.
-Słyszałeś, że za tydzień jedziemy do jednego z sąsiednich królestw.- spytał Felix, przerywając ciszę, która była wypełniona dźwiękami uderzeń naszych szabel.
-Niestety ta jakże cudowna wiadomość jeszcze do mnie nie dotarła.
Nienawidziłem wypraw do innych królestw. Musiałem wtedy zachowywać się nienagannie, a w przeciwieństwie do mojego brata, to przychodziło mi z trudem.-Jedziemy tam, żebym mógł poznać tamtejszą księżniczkę. Podobno pod koniec pobytu mamy się zaręczyć czy coś.- odpowiedział ze smutkiem- Podobno ty masz być następny- jego słowa wytrącają mnie ze skupienia i udaje się mu ze mną wygrać.
Wkurza mnie to trochę. Nie to, że brat ze mną wygrał, chociaż to też, ale bardziej wkurza mnie to co innego. Mamy przecież dopiero po osiemnaście lat, a ojciec już szuka nam kandydatki na żonę. Mama uważa, że powinniśmy się najpierw zakochać, a potem ożenić. Ale lepiej jej nie mówić, kiedy jakaś dziewczyna nam wpadnie w oko. Inaczej będzie próbowała nam pomóc się zejść z tą dziewczyną.
-Ale to ty masz się zaręczyć, po co ja tam mam jechać. No wiesz mam w zamku tyle fajniejszych rzeczy do robienia.
-Ale niestety jesteś moim bratem i musisz być przy zaręczynach.
-Ile tam będziemy?- spytałem, aby wiedzieć, ile będę musiał się męczyć.
-Miesiąc, może dwa. Czas pokaże.- powiedział lekceważąco.-Lepiej, żeby był to miesiąc.
-A i zakończy się to balem, ale pewnie sam zdążyłeś się tego domyślić.
-Jakżeby inaczej
-Chciałbym, tylko żebyś nie popełnił tego samego błędu co ostatnio.
-No tak panu idealnemu nigdy nie zdarzyło się upić.
-Upić może i tak, ale nie aż tak bardzo, by zacząć śpiewać serenady do krzesła.
-Mogę liczyć na to, że będziesz zachowywał się normalnie?
-Zależy, co według ciebie jest normalne.
-Adrien- powiedział władczym tonem.
-No dobra, ale tylko dlatego, że to ty mnie o to prosisz.
Ćwiczyliśmy jeszcze jakieś 10 minut, a potem rozeszliśmy się każdy do swojego pokoju. Kiedy wszedłem do swojego pokoju, niosłem ze sobą jedzenie Plagga. Kot, widząc, co trzymam w ręku, leniwie podniósł się z poduszki i podszedł do miseczki, którą postawiłem na ziemi. Poszedłem zobaczyć, w jakim stanie jest moja poduszka. Podniosłem ją, była cała w kłakach kocura. Czyli czeka mnie jeszcze odwiedzenie pralni, a potem będę mógł się jeszcze na chwilę położyć.
CZYTASZ
Miłość na zamku. Miraculum
FanfictionPierwsza część serii "Miłość na zamku" -Pierwsza część "Miłość na zamku. Miraculum" -Druga część "Ślub na zamku. Miraculum" ***** Trochę inna historia niż w Miraculum. Nie ma w niej magicznej biżuterii, superbohaterów czy kwami. Główni bohaterowie...