2. Dla dobra królestwa

1.2K 76 5
                                    

*Adrien*

Tydzień minął w mgnieniu oka. Nawet nie zauważyłem, kiedy byłem już spakowany i gotowy do drogi. Miałem walizkę w jednej ręce, a drugą trzymałem Plagga. A dokładnie torbę, w której spał ten leniwy kot. Zastanawiam się, dlaczego ciągle go trzymam. A no tak to był prezent od Nino na szesnaste urodziny. Może nie do końca trafiony, bo ojciec się wkurzył, bo cytując jego słowa "W porządnym zamku nie ma miejsca na leniwe koty", ale jednak dał się przekonać i Plagg został.

Musiałem kocura wziąć ze sobą, przecież nie zostawię tego tłuściocha samego. Beze mnie nie przeżyłby dłużej niż kilka dni, bo nie je jedzenia, które ktoś inny niż ja lub Nino mu dajemy. Mój przyjaciel jest jego drugą ulubioną osobą z bardzo krótkiej listy ludzi, których toleruje. Nino, czasem sobie żartuje z tego, że ten kot jest bardziej wymagający ode mnie. Nie wiem, o co mu chodzi...

No dobra może kilka razy wykorzystywałem go, aby coś za mnie zrobił, ale chyba każdy by na moim miejscu tak postępował?

Słońce już wzeszło na niebie, a nas witał piękny majowy poranek. Ale niestety nie mogłem się nim dłużej cieszyć, bo musiałem jechać z nimi, zamiast siedzieć w zamku. Przecież mógłbym robić tyle ciekawych rzeczy.

Przed wyjściem czkała już karoca, rodzice odkąd pamiętam, w niej jeździli. Jest to też idealne miejsce do przewozu Plagga. Zresztą ja i Felix też nią jeździliśmy, dopóki nie nauczyliśmy się jeździć konno. Teraz zawsze jedziemy obok karocy na koniach. Podczas podróży lubimy czasem zboczyć z kursu, . Potem oczywiście ścigaliśmy się, kto pierwszy dojedzie do karocy.

Tym razem też tak było. Piątego dnia drogi naprawdę bardzo się nam nudziło. Wykorzystaliśmy już z Nino wszystkie możliwe gry.

-Co ty na to, zatrzymamy się przy pobliskim strumyku?-spytał Felix.

-Spoczko.

Niestety Nino nie chciał jechać z nami, tłumacząc się tym, że oberwie mu się za to od mojego ojca. Co zresztą było prawdą, bo ojciec traktował go, jak normalnego sługę.

Pojechaliśmy w umówione miejsce i zsiedliśmy z koni. Usiedliśmy na ziemi. Gdyby mama nas teraz zobaczyła, zaczęłaby coś gadać o tym, że książęta nie wypada siadać na ziemi. Dałaby nam też wykład o brudzeniu naszych ubrań. A ojciec udawałby, że nie jesteśmy jego synami, a po powrocie do domu walnąłby nam jakąś gadkę, o tym, kim jesteśmy i jak się powinniśmy zachowywać.

Felix był bardzo zamyślony.

-O czym myślisz Felek?- spytałem, używając zdrobnienia, którego używałem w dzieciństwie cały czas. Teraz mogę go tak nazywać tylko na osobności i mając pewność, że nikt nas nie usłyszy.

-O niczym Adi, o niczym. Zastanawiam się tylko jaka ona jest, no wiesz księżniczka.

-Pewnie jej uroda jest olśniewająca.

-A ty tylko o jednym mi nie chodzi o jej wygląd, ale to nie twoja wina, że jesteś młodszy i na razie o takich rzeczach nie myślisz.

-Ej, jesteś starszy tylko o pięć minut- oburzyłem się.

-Nie ważne o ile, ważne, że starszy. Bardziej mnie zastanawia, jaki ma charakter, czy jest zołzą, czy wręcz przeciwnie przemiłą dziewczyną.

-Myślisz, że to będzie ta jedyna? Znaczy, chodzi mi o to, czy ją pokochasz?

-Nie wiem, ale i tak będę musiał się z nią ożenić dla dobra królestwa.

-Ale według mnie powinno się wychodzić za mąż tylko z miłości.

-Adi, świat byłby wtedy taki piękny, ale niestety nie żyjemy w tak idealnym świecie. W naszym trzeba wywiązywać się z obowiązków, które wiążą się z tym, kim jesteśmy.

-Musicie oboje chcieć tego małżeństwa, ale jeśli jedno z was go nie będzie chciało, bo nie będzie zakochane w tym drugim.

-Mam nadzieję, że nawet jeśli się we mnie nie zakocha, to nie odwoła ślubu. Ja na pewno tego nie zrobię. Mam nadzieję, że choć trochę ma pojęcie, ile nasz ślub znaczy dla naszych królestw.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę, ale w końcu nadszedł czas, że musieliśmy się zbierać.

-To co, ten kto przegra wisi wygranemu przysługę?- spytałem.

-Zgoda.

Pędziliśmy na koniach bardzo szybko, ale i tak Felix wygrał, bo miał po prostu farta, nie dlatego, że jest lepszy. Tak głupszy zawsze ma szczęście. A że ja jestem ten mądrzejszy z naszej dwójki, to przegrałem.

Jechaliśmy jeszcze około godziny, aż zobaczyliśmy zamek, do którego zmierzaliśmy. Czyli moje męczarnie czas zacząć...

Miłość na zamku. MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz