*Marinette*
Dlaczego muszę podejmować tak głupie decyzje? Dlaczego zgodziłam się na to wyjście z Adrienem? Myślę, że Felix nie byłby zadowolony... Ale przecież ja nic złego nie robię, prawda? On chciał tylko porozmawiać ze mną, aby mnie lepiej poznać, bo przecież niedługo będziemy rodziną. Szczerze mówiąc, ja też bym chciała go lepiej poznać. Nie wiem czemu, ale troszkę mnie ciekawi, ale tylko troszkę.
O umówionej porze siedziałam zdenerwowana na ławce, czekając na niego. Nie pewnie sobie ze mnie żarty stroi i nie przyjdzie. Pewnie mnie wystawi, a ja głupia zgodziłam się na to wyjście. Po co się na to godziła. Siedzę teraz w błękitnej sukience w różowe kropki i próbuję nie obgryzać paznokci. Chociaż bardzo mnie korci, aby to zrobić.
Minęło kilka, może kilkanaście minut, a on dalej nie przychodził. Nie no jak zaraz tutaj nie przyjdzie, to ja wracam do siebie. Mam przecież bal do przygotowania. No właśnie, mam ręce pełne roboty, a tu mi się spacerów zachciało. Nie no nie będę marnować swego cennego czasu.
Wstałam wkurzona z ławki. Ręce miałam zaciśnięte w pięści. Jak go spotkam, to mu tak przywalę, że rodzona matka go nie pozna. Miałam już odejść, kiedy zobaczyłam, że idzie wolno w moim kierunku, podgwizdując pod nosem. Nie no jak wtedy byłam wkurzona, to teraz jestem wściekła.
-Witaj moja droga- powiedział, na twarzy rozciągnął mu się ten łobuzerski uśmiech.
-Dla ciebie na pewno nie "moja" droga.- powiedziałam przez zęby.
-Coś ty taka nabuzowana?
-Ty się jeszcze pytasz?! Najpierw się spóźniasz i każesz mi czekać. Myślałam, że mnie wystawiłeś. A teraz jakby nigdy nic oczekujesz, że będę spokojna? Grubo się mylisz. Wiesz co, chyba źle zrobiłam, godząc się na ten spacer. Chyba wrócę do swojego pokoju.
Zaczęłam iść w stronę zamku, ale on mnie dogonił i zatrzymał, łapiąc za rękę.
*Adrien*
Tak wiem, nawaliłem. Nie powinienem się spóźniać, ale to nie moja wina, że się w kuchni zasiedziałem. Nora i Zoe naprawdę potrafią człowieka zagadać. Nie wiem kiedy, ale przypadkowo wymsknęło mi się, że idę na spacer z księżniczką. Nora przepytała mnie ze wszystkiego. A kiedy zorientowała się, że jestem spóźniony, musiałem wysłuchać jej gadki o tym, jak nieładnie to jest się spóźniać.
Kiedy księżniczka zaczęła iść szybkim krokiem w stronę zamku, podbiegłem do niej i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam, wiem, że nawaliłem. Nie powinienem się spóźnić, ale proszę cię, nie rezygnuj z tego spaceru.
-Za późno, już to zrobiłam- odparła przekornie.
-Proszę...- zrobiłem najsłodszą minę, jaką potrafiłem.
-Niestety nie.
-No nie daj się prosić.
Widać było po niej, że chce iść ze mną, ale jednocześnie nie chce dać mi tej satysfakcji z wygranej.
-No dobrze, ale w zamian pozwolisz Aly wybrać dla ciebie strój na bal maskowy.
Po co mi strój? Przecież ja nawet nie planowałem iść na ten bal.
-Muszę cię rozczarować księżniczko, ale nie wybieram się na ten bal.
-No to zmiana planów, wybierasz się na niego i Alya wybiera ci strój.
Trzeba się poświęcić dla większego dobra.
-No dobrze...
-No to na co czekasz książę?-powiedziała z uśmiechem, po złości nie było nawet śladu.
Patrząc na to, jak się uśmiecha, zdałem sobie sprawę, że mógłbym to robić cały czas. Aż mi się na sercu lżej zrobiło. Jakby jakiś kamień, o którego istnieniu nie miałem pojęcia, spadł mi z serca.
Złapała mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę ogrodów. Spacerowaliśmy po nich i rozmawialiśmy początkowo o błahych rzeczach. Nawet udało mi się ją rozśmieszyć. Patrząc na nią roześmianą, zapragnąłem ją pocałować. Mimowolnie popatrzyłem na jej usta. Kiedy ona zorientowała się, na co patrzę zamarła. Jej wzrok powędrował na moje usta. Miałem jakieś dziwne przeczucie, że myślimy o tym samym. Byliśmy w takim miejscu, że nikt z zamku nie mógłby nas zobaczyć. Byliśmy też sami, więc nic nie stało na przeszkodzie...
O dziwo, to ona wykonała pierwszy krok. Wspięła się na palce, kładąc swoje delikatne ręce na moim torsie. Po chwili poczułem jej usta na swoich. Początkowo miałem przed tym jakieś opory, ale kiedy nasze usta się złączyły, zapomniałem, dlaczego nie powinienem był tego robić. Liczyła się tylko ona i jej usta, które poruszały się w idealnej harmonii z moimi. Kiedy wsunąłem w nie język, myślałam, że oszaleje z nadmiaru emocji, spotęgował to jeszcze jej cichutki jęk zadowolenia.
Nagle Marintte się ode mnie odsunęła, odpychając mnie lekko na bok. Byłem zdezorientowany i próbowałem wyjaśnić logicznie, to co miało miejsce, ale nie mogłem zebrać myśli.
-To nie powinno się wydarzyć- powiedziała z przerażeniem- My nie powinniśmy. To był błąd. Najlepiej o tym zapomnijmy.- Dostała słowotoku, a słowa, które wypowiadała, nie miały dla mnie większego znaczenia.- Przepraszam.- to słowo wypowiedziała szeptem, po czym wybiegła z ogrodów, a ja stałem jak jakiś kołek, zamiast za nią pobiec.
Kiedy dotarło do mnie, co właśnie zrobiliśmy i sens słów księżniczki, nie wiedziałem co myśleć. Z jednej strony nie powinienem tego robić, bo ona nigdy nie będzie moja. O kurde jak brat się dowie, co tu miało miejsce, to będzie nieźle na mnie wkurzony. A najgorsze w tym jest to, że ja nie żałuję tego, co się stało i nie wiem, w jakim świetle mnie to stawia. Przecież za półtora miesiąca Marinette będzie oficjalnie zaręczona z Felixem. A miałem wybić ją sobie z głowy, a nie zakochiwać się w niej jeszcze bardziej.
![](https://img.wattpad.com/cover/237599257-288-k931399.jpg)
CZYTASZ
Miłość na zamku. Miraculum
FanficPierwsza część serii "Miłość na zamku" -Pierwsza część "Miłość na zamku. Miraculum" -Druga część "Ślub na zamku. Miraculum" ***** Trochę inna historia niż w Miraculum. Nie ma w niej magicznej biżuterii, superbohaterów czy kwami. Główni bohaterowie...