jezu to się stało, 1k wybiło! bardzo się cieszę, dziękuję wszystkim, którzy poświęcili czas na czytanie tego! z tej okazji łapcie rozdział (wyjątkowo długi, naprawdę)
*— Festyn? — Ciemna brew Connie wystrzeliła w górę, a Evans energicznie pokiwała głową.
Oczywiście James był za, ponieważ za pomysł odpowiadała Lily. Syriusz niekoniecznie świadomie przytaknął, natomiast Peter i Remus nie mieli już większego wyboru. Więc Connie także.
Po ustaleniu, iż jutro jednak zawleką się do Ekspresu Hogwart, by święta spędzić na świątecznym mugolskim festynie, ot co.
*
Connie kilka godzin później, spoglądała na teoretycznie spakowany kufer, w którym w rzeczywistości znajdowało się kilka swetrów w kolorze powideł śliwkowych, prędko wypchniętych tam wieczorem.
— Trudno, spakuję to rano — mruknęła, przekierowując wzrok na pasiaste spodnie od piżamy, by uniknąć przeznaczenia jakie czekało ją następnego poranka w postaci złowieszczego kufra świecącego swetrami z jej własnym nazwiskiem.
Promienie słoneczne zawitały w dormitorium dziewcząt o wiele prędzej, niż Bowie by sobie tego życzyła.
— Connie, spakowałaś się już? — krzyknęła Evans, gdy jej ciemnorude pukle podskakiwały przy każdym skłonienie, jakby było mało promieni oślepiających brunetkę zanim zdążyła otworzyć oczy.
— Tse, jasne — powiedziała sennym głosem, powoli podnosząc się z łóżka. Odrzuciła ciemnoczerwoną kołdrę na bok, a zimna podłoga pobudziła ją bardziej niż rudowłosa Gryfonka. — Jeszcze tylko dopakuję wszystko i tyle. — Wzruszyła ramionami, niewiele robiąc sobie ze spojrzenia pełnego dezaprobaty kierowanego od nikogo innego, jak samej Lily.
— Na Merlina, czy za ciebie naprawdę trzeba wszystko robić? Nie mogłaś wczoraj się przygotować? — zaczęła mówić, jak najęta, gdy Connie ze spokojem obserwowała cały zamęt, który tworzyła.
— Festina lente — odparła, zabierając parę granatowych spodni, po czym wrzucając je do kufra pełnego swetrów.
— Że co? — spytała Evans, marszcząc brwi.
— Śpiesz się powoli. Łacina.
*
Na stacji w Hogsmeade wręcz roiło się od uczniów, klatek z sowami i wszechobecnego śmiechu.
Gdy Constance przedostała się przez lawinę kolorowych czapek, i syczących na nią Ślizgonów, doczłapała się do przedziału z wielką ulgą, jednak na wejściu spotkała Syriusza.
Przekrwione oczy, pod nimi wory, twarz blada, a sweter Gryffindoru przesiąknięty zapachem tytoniu.
Constance kaszlnęła, lecz nie zwróciła na to niczyjej uwagi, ponieważ o dziwo w przedziale siedział tylko Syriusz.
— Hej, Evans jak tu wejdzie to się udusi – zaczęła niepewnie, niekoniecznie wiedząc czy brunet kontaktuje. — Otworzę okno, a ty... — Urwała na chwilę. — Zmień sweter. — Na to chłopak parsknął pod nosem, gorzkim śmiechem odrywając zamglony wzrok od szyby.
Connie postanowiła go zignorować, po czym podeszła do okna, by je otworzyć, ale chwilę później Syriusz odezwał się w towarzystwie właściwie tylko jej od kilku dni.
CZYTASZ
𝐊𝐎𝐍𝐅𝐔𝐍𝐃𝐎 ❖ 𝓈𝓎𝓇𝒾𝓊𝓈𝓏 ℴ𝓇𝒾ℴ𝓃 𝒷𝓁𝒶𝒸𝓀
Fanfiction❝I tak wszystko się rozpoczęło, pozostałe sytuacje mające się wydarzyć były tylko częścią łańcucha pokarmowego, który zaraz zamierzał strawić godność Connie, ponieważ jej świadomość została pożarta jako pierwsza, z pomocą Ognistej Whiskey.❞ [𝐞𝐫𝐚...