Rozdział 13

3K 180 364
                                    

Minęło ledwie kilka pierwszych dni wakacji, a ja już miałem ich dość. Budziłem się wcześnie rano, a szedłem spać późno w nocy. W ciągu dnia niewiele czasu spędzałem w domu. Najczęściej przebywałem wśród swoich przyjaciół. Lecz brakowało mi czasu spędzonego z jedną szczególną osobą - z Richie'm.

W naszej relacji wszystko pozostawało bez zmian. Może nawet było jeszcze gorzej. Richie zwracał na mnie uwagę tylko w obecności frajerów. Zgodnie z planem naszego żartu, cały czas się do mnie przytulał, a czasami nawet całował. Lecz co z tego, skoro gdy tylko zostawaliśmy sam na sam, to oddalał się ode mnie na jak największą odległość. To bolało jak cholera. Już wolałem, żeby olewał mnie cały czas niż żeby na początku mnie przytulał, a potem odrzucał. Tak nie powinno się robić.

Moja psychika mocno przez to ucierpiała. To właśnie przez to chodziłem późno spać. Przed snem płakałem długimi godzinami, aby następnego dnia być w stanie wymusić uśmiech przy innych ludziach. Nie chciałem nikogo wplątywać w moje problemy. A tych, którzy i tak chcieli być w to wplątani (czytaj: Bill i Stan), starałem się przekonać, że wszystko jest w najlepszm porządku. Tak jednak wcale nie było.

Po pierwszym tygodniu przez te wszystkie złe emocje straciłem trzy kilogramy. Nie chciało mi się jeść. Jadłem tylko przy ludziach dla zachowania pozorów. Nagle moje ubrania stały się o wiele luźniejsze. Lecz na szczęście nie na tyle, aby ktoś to zauważył.

Richie powodował w mojej głowie totalny mętlik. Bill zapewnił, że ten jego humor mu przejdzie. Tak się jednak nie działo. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Chorą atmosferę dało się wyczuć na kilometr. Niemal całkowicie przestaliśmy ze sobą rozmawiać. A jego udawane czułości zaczęły sprawiać więcej bólu niż przyjemności.

Mimo że otaczałem się dużą grupką przyjaciół, to czułem się piekielnie samotny. Jednak najgorzej było wtedy, kiedy mama jechała na noc do pracy i zostawałem sam w domu. Wszystkie upiory wychodziły z ciemności i dręczyły mnie non stop. Starałem się rozświetlać pomieszczenia, w których przebywałem, ale czerń za oknem i tak budziła we mnie grozę. Bałem się każdego szmeru. Potrafiła mnie przestraszyć nawet kropla ściekająca z niedokręconego kranu. Zaczynałem wpadać w paranoję.

Aż pewnego dnia stało się coś, co prawie spowodowało u mnie zawał serca. Gdy tylko wyszedłem z łazienki po kąpieli, ktoś z całych sił zaczął pukać do drzwi frontowych. Z sercem na ramieniu oparłem się o ścianę. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Na drżących nogach poszedłem do kuchni. Było tam okno, z którego był widok na wejście do domu. Pukanie ucichło. Ledwo oddychając uchyliłem zasłonkę. I nagle wrzasnąłem z przerażenia. Tuż przed oknem stał ktoś o twarzy tak bladej, że wyglądał jak duch. Po jego twarzy spływała krew. Ze strachu cofnąłem się i potknąłem o własne nogi. Upadłem cudem nie zahaczając głową o róg kamiennego blatu.

Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Niemal płacząc uniosłem się na łokciach. Ten ktoś nie odpuszczał. Stanąłem w korytarzu przed drzwiami. Ponownie zaległa cisza. I nagle rozległ się słaby, ledwo słyszalny głos.

- Eddie... Wpuść mnie...

Słysząć znajomy głos od razu podbiegłem do drzwi i przekręciłem klucz w zamku. Gdy tylko je otworzyłem, ciężkie ciało opadło na mnie. Złapałem niezdarnie osłabionego chłopaka. Z niemałym trudem wniosłem go do środka i ponownie zamknąłem drzwi.

Czułem od niego alkohol. Po jego ciele spływały krople krwi. Po długim czasie udało mi się go zaciągnąć do łazienki. Usadziłem go pod ścianą.

- Richie, słyszysz mnie? - zapytałem klepiąc go po policzku.

Przeniósł na mnie zamglony wzrok

It's just a joke //REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz