*Marinette*
Od miesiąca jestem już Panią Agreste. Jak to ładnie wygląda. Jak tak sobie podpisuje dokumenty i piszę Marinette Agreste. No żyć nie umierać. Mam męża, miałam wymarzony ślub, mamy przepiękne mieszkanie, a za cztery miesiące na świeci pojawi się nasze największe szczęście. Czego chcieć więcej prawda? No jednak życie jest tylko życiem. A niczyje życie nie jest idealne. Nawet nasze.
Przez ten miesiąc nic wielkiego się nie zmieniło. No może prócz tego, że mój brzuch jest bardziej widoczny. No i to, że Adrien musi cały czas chodzić do sklepu. Ja się dziwię, że on jeszcze wytrzymuje. Cóż. Nie ma innego wyjścia. Niestety, ciąża nie jest usłana różami.
-Adrien! - krzyknęłam, a mój ukochany w natychmiastowyn tempie przybiega.
-Co się stało? - spytał, a ja popatrzyłam na niego cały czas się uśmiechając. -Nie.
-Ale czemu? Ostatni raz... Proszę...
-Co tym razem? - ponownie spytał.
-Żelki. - odpowiadziałam krótko.
-Kobieto, ty mnie kiedyś wykończysz. Nie mogłaś mi powiedzieć, jak jechałem piętnasty raz dzisiaj do sklepu? -no i o tym mówiłam. Adrien jeździ co jakąś godzinę do sklepu, bo za każdym razem chce coś innego.
-Ale wtedy nie chciałam żelek. Wtedy chciałam... Um... Po co wtedy jechałeś?
-Kiedy?
-No z godzinę temu... A no tak! Wtedy chciałam truskawki.
-Jeszcze cztery miesiące... Wytrzymasz Adrien. Wytrzymasz. - wziął głęboki wdech, a ja się zaśmiałam. -Nie będziemy mieć więcej dzieci.
-Tak, tak. Już to widzę. A za rok mi powiesz: Mari... Co powiesz na młodsze rodzeństwo dla Emmy lub Louisa.
Zostawiamy mnie i Adriena w spokoju. Jak dobrze wiadomo, z moimi rodzicami nie mam kontaktu od... Dwóch miesięcy? Trzech? Nawet nie liczyłam. Dalej nie zapomniałam jak przyszli i powiedzieli, że wszystko jest winą Adriena i że mam się z nim rozstać. Nie wiem nawet czy wiedzą, że wzięliśmy ślub, a niedługo będziemy mieć razem dziecko. Może Luka im powiedział? Nieistotne. Nawet nie raczyli zadzwonić czy napisać do mnie.
Pominęłam jedną rzecz. A raczej osobę - Alyę. U niej jest gorzej. Dwa tygodnie temu rozstała się na dobre z Nino. Powiedziała, że to nie ma sensu. Byli ze sobą naprawdę długo. Sam fakt, że z nim zerwała jest smutny. Jednak to, że jest z nim w ciąży jest jeszcze gorsze. Ona nie chce do niego wrócić. On nie wie. To są dopiero trudne sprawy. Jeśli ona mu nie powie o ciąży, to przysięgam z ręką na sercu, że ja mu to powiem. Nawet jak Alya ma być na mnie zła. Może to dziecko szczęśliwie połączy ich znowu? Nie wiem. Zobaczymy. Poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń.
-Mari... Spać mi się chce.
-Super, ale po co mi to mówisz? - zapytałam.
-Żebyś poszła ze mną spać.
-W jakim sensie?
-Jezu, o czym ty myślisz? Kiedyś nie byłaś taka. Jak ty się zmieniłaś będąc ze mną. - zaśmiał się.
-Przez ciebie mam takie brudne myśli! Bo ty cały czas mówisz dwuznacznie! I jakbyś nie mówił takich świństw, to ja bym tego później nie powtarzała, a tym bardziej bym o tym nie myślała! - wykrzyczałam.
-Oho. Zaczyna się kłótnia o byle gówno. Wiesz, że cię kocham najbardziej na świecie, ale mogłabyś też iść spać. Jest po dwudziestej drugiej, a ja nie będę już dzisiaj jeździł po sklepach. Ładnie się ogarnij i idziemy spać. - powiedział spokojnie, a ja wstałam w tym czasie z łóżka.
Póki mu nie powiedziałam o ciąży nie traktował mnie, aż tak, jak dziecko. No uważał na mnie, jakbym była małym dzieckiem, któremu może coś się stać. Ale teraz tego nie zniosę. Pamiętam jak kiedyś się martwił, jak miałam zwichnięty nadgarstek...
-Co się stało? Pokaż ręce. No szybko. - odsłoniłam rękawy sukienki i pokazałam spuchnięte miejsce. -Kto ci to zrobił?!
-Jak byliśmy u twoich rodziców i poszłam do toaletu, to ten chłopak zaczepił mnie. Chciałam iść stamtąd jak najszybciej, ale on był szybszy i ścisnął mi nadgarstek. Potem coś tam powiedział, ja go kopnęłam tak jak ciebie kiedyś i odeszłam. - wytłumaczyłam, mocniej przytulając blondyna.
-Zajebie go. Przysięgam Ci. Zajebie skurwiela. A ty musisz iść z tym do lekarza. -chłopak wstał nerwowo z łóżka.
Myślałam wtedy, że już bardziej opiekuńczy być nie może. A jednak. Przebieram się szybko w piżamę i wychodzę z łazienki. Jest prawie połowa października, a jest potwornie zimno. Przecież to miała być jesień, a nie zima. Kładę się powoli na łóżku. Dalej mnie dziwi to, że jeszcze nie staczam się z tego łóżka. Przez te pięć miesięcy przytyłam może z trzy - cztery kilo. Podobno to niedużo. Nie wiem, bo nie byłam w ciąży.
-Jak słodko wyglądasz w tej piżamie. - powiedział przesłodzonym głosem.
Mam na sobie kombinezon do spania. Jest cały czerwony, wszędzie jest Minnie. Przy kapturze są urocze uszka. Czyli czarne okrągłe uszy i czerwona kokardka pomiędzy nimi. No ogólnie przesłodko. Nie będę mówić nawet kto kupił mi tą piżamę. Przynajmniej ciepła jest.
-Domyślam się. Prędzej wyglądam jak małe dziecko. I się nie śmiej! - krzyknęłam i uderzylam go ozdobną poduszką, której nie lubi.
-Dobrze, ale nie bij mnie i napewno nie tą poduszką.
-Bo co mi zrobisz? - spytałam, dalej go "bijąc". Kocham go denerwować. To jest takie słodkie, jak się wkurza.
-Bo to. - przysunął się bliżej mnie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać.
-S-s-top! Ad-rien! - nie potrafiłam przestań się śmiać, póki blondyn nie przestał mnie "torturować".
-Śpij, mysio moja. - powiedział i całuję mnie w czoło.
-Dobranoc, kocie. - zaśmiałam się, a on się zaczyna śmiać.
________________
Nie sądziłam, że napiszę drugą część "Księżniczki Gangstera". Życie zaskakuje na każdym kroku. Wiem, że napisałam, że wstawię o 18, ale źle napisałam. Miało być o 14.Dajcie znać jak wam się podoba druga część.
Gwiazdka? Komentarz, na dobry początek?
Do zobaczenia ❤️
CZYTASZ
Czy będziemy szczęśliwi? |Adrienette
FanfictionDruga część opowiadania "Księżniczka Gangstera". Czy wszystkie problemy napewno się skończyły? Marinette i Adrien są małżeństwem od miesiąca, a na ich drodze pojawią się ponownie problemy. Czy niektóre z osób lub kłopotów doprowadzą do rozpadu najpo...