Rozdział 20

840 63 35
                                    

*Marinette*

Co on tutaj robi? Po pierwsze, skąd on wiedział gdzie jestem? Po co tu przyjechał?

Spojrzałam pytająco na niego, a on po prostu zmierzył mnie wzrokiem. Podeszłam bliżej blondyna i złapałam go mocno za rękę. Wszystkie rozmowy ucichły, a wszyscy patrzyli tylko na nas. Wyszliśmy na zewnątrz.

Jakby nie patrzeć, nasze życie prywatne, to nasze sprawy, które nie powinny nikogo interesować.

-Po co tutaj przyjechałeś?! - wykrzyczałam, krzyżując ręce na piersiach.

Jest końcówka listopada, a jest potwornie zimno. Może będzie padać śmieg?

-Bo się kurwa o ciebie martwię! Rozłączyłaś się, jak rozmawialiśmy. Nie dawałaś żadnego pieprzonego znaku życia! Po prostu spakowałaś się i chuj wie gdzie byłaś! - odpowiedział.

Czyli stary Adrien powrócił. Kłótnie, wyzwiska, masa przekleństw...

-Teraz się o mnie martwisz?! Gdzie do cholery byłeś, jak cię potrzebowałam! Nie uwierzyłeś mi, że twoja przyjaciółka mnie zrzuciła wtedy ze schodów, bo wierzyłeś jej... - ostatnie zdanie powiedziałam ciszej.

-I kurwa żałuję. Nawet nie wiesz, jak kurwa tego żałuję. Martwiłem się o ciebie, odkąd cię poznałem i już zawsze będę się o ciebie martwić. Przepraszam cię!

-Nie wierzę ci... Nie zmienisz już przeszłości. Ja też żałuję wielu rzeczy i muszę z tym żyć. Po za tym, skąd wiedziałeś gdzie jestem? - spytałam spokojniej.

-Nieważne.

Oczywiście. To jest jego standardowa odpowiedź. Nieważne. Odpowiedź roku.

-Mówiłam Ci już... Nie chcę z tobą rozmawiać i najlepiej by było, gdybyś zapomniał o mnie. - powiedziałam.

Chciałam już odejść, ale Adrien chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Nasze twarzy niemalże stykały się ze sobą, ale jednak dzieliły nas jakieś milimetry. Barierę między nami pokonał blondyn, przyciskając swoje wargi do moich. Pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny, a ręce zielonookiego chłopaka zjechały na moją talię.

Po chwili Adrien odsunął się ode mnie i uśmiechnął się zwycięsko. Próbowałam opanować oddech i szybko odwróciłam wzrok. Nie wiedziałam kompletnie, co mam powiedzieć. Po prostu patrzyłam na ulicę, tylko po to, żeby nie mieć kontaktu wzrokowego z blondynem.

-Chcesz to dokończyć w naszym mieszkaniu? - spytał, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam. -Uznam to za tak.

-Przecież ja nic nie mówiłam! - odkrzyknęłam i odwróciłam się, żeby jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania.

Agreste był jak zwykle szybszy i przewidział moją "ucieczkę. Podniósł mnie i szedł w stronę swojego auta.

Kiedy byliśmy już koło białego audi, Adrien postawił mnie z powrotem na ziemię i kazał wsiąść do środka. Sam po chwili zajął miejsce kierowcy w swoim aucie.

Co on znowu knuje? Czemu w ogóle wsiadłam do tego samochodu? Może powinnam wysiąść i uciekać? Jeszcze wczoraj chciałam go zabić, a dziś? Zadzwonił dzisiaj do mnie w nocy i odebrałam. Przyjechał tutaj, a ja zamiast go zatłuc, jadę sobie z nim do naszego mieszkania. Co on ze mną robi? Wystarczy, że go zobaczę albo usłyszę i już zmieniam zdanie na jego temat.

Podparłam głowę ręką i patrzyłam w okno. Mimowolnie się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze mojego towarzysza. Po krótkiej chwili jego ręka wylądowała na moim udzie. Zagryzłam lekko dolną wargę i odwróciłam wzrok, gdy jego dłoń wsunęła się pod moje czarne getry.

Czy będziemy szczęśliwi? |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz