Rozdział 4

764 62 100
                                    

*Marinette*

Stoję i patrzę z niedowierzaniem na nich. Czy ty typiaro, kimkolwiek jesteś możesz nie całować mi męża? Udaje, że kaszle.

-Ale... Jak? Przecież nie mieszkasz już w Paryżu. Przyjechałaś? Tak się cieszę, że cię widzę. -mówi blondyn dalej jej nie puszczając.

To boli. Bardzo boli. Nawet nie zwraca uwagi, że też tutaj jestem. Przykład idealnego męża. Nie wierzę po prostu.

-Może ja wam nie będę przeszkadzać i pójdę do domu. Co wy na to? -pytam sarkastycznie, a oni się od siebie odsuwają.

-Mari, poznaj moją najlepszą przyjaciółkę Kagami. Przyjaźniliśmy się przez długi czas, ale wyjechała niestety z Paryża. -mówi blondyn. Jak mi przykro, że wyjechała. Szkoda tylko, że wróciła. -Kagami, to moja dziewczyna Marinette.

Dziewczyna?! Że co proszę? Super. Nie wiedziałam, że po zawarciu związku małżeńskiego jest się czyjąś dziewczyną. Naprawdę mi przykro, jak to usłyszałam.

-Dziewczyną? Gratuluję po prostu, Adrien. Swoją przyjaciółkę też przeleciałeś, czy oszczędziłeś ją? -pytam.

-Uspokój się. Zwyczajnie się pomyliłem. Jesteśmy z Mari od miesiąca małżeństwem. -tłumaczy jej zielonooki.

-Wiem, widziałam w internecie artykuły. Gratuluję wam! -jaka fałszywa szmata. Patrzę na nią ze zwyczajną pogardą.

-Ta, super. Czemu nic mi nie powiedziałeś o niej? -pytam wskazując na dziewczynę.

-Nic się nie stało. Ja będę już iść, bo mam trochę spraw do załatwienia tutaj, ale jak będziesz chciał się spotkać to pisz. Pa! -całuję mojego "chłopaka" w policzek i odchodzi.

Nie odpuszczę mu tego. Ja mu mówię o wszystkim, a on nie może mi powiedzieć, że miał kiedyś przyjaciółkę. Widać, że byli bardzo blisko siebie, skoro znają się podobno od pierwszej klasy podstawówki.

-Jesteś zła? Czy może zazdrosna? -pyta.

-Nie denerwuj mnie. Idź do swojej przyjaciółeczki. Ja wracam do domu, sama. Ty rób co chcesz. -odpowiadam i odchodzę.

Wracam do domu sama. No może nie sama. Nie mogę zapomnieć o własnym dziecku. Wszystko było dobrze, póki ta... Wywłoka się nie pojawiła. Skąd ona się wzięła i czego tu szuka. Niestety Adrien jest już zajęty. Przez moje przemyślenia tracę poczucie czasu. Jestem już pod drzwiami mieszkania. Szybko przekręcam klucz w zamku i Wchodzę do środka.

Od razu idę się przebrać. Niech ten idiota siedzi sobie u niej. Alya się do mnie nie odzywa. Rodzice tak samo. Normalnie tracę wszystkich bliskich. Wyjmuje z szafy czarne dresy i zwykły czarny podkoszulek.

Kiedy jestem już przebrana ponownie schodzę na dół. Adriena dalej nie ma. Trudno. Będzie miał awanturę. Siadam na sofie i włączam telewizor. Przełączam szybko kanały. Nic. Nic. Nic. I jeszcze raz nic. Zatrzymuje się na jakimś kanale. Leci jakiś film. Zapewne jest to jakiś dramat albo z komedia romantyczna. Zostawiam program i zaczynam oglądać. Powieki powoli mi się zamykają. Zaczynam ziewać. Może pójdę sobie na malutką drzemkę? Schodzę z sofy i szukam jakiegoś koca. Po chwili poszukiwań, znajduję biały puchaty kocyk. Kładę się z powrotem na poprzednie miejsce i przykrywam się.

*Adrien*

Mari mnie zabije za to, że siedzę u swojej przyjaciółki. Powinienem być z nią teraz. Nic się nie stanie przecież. Posiedzę chwilkę i wrócę.

-Ile my się nie widzieliśmy? Z trzy lata? -pytam.

-No coś kóło tego. Zmieniłeś się. Mówiłeś, że nigdy nie będziesz w związku. Wytłumacz mi to. -dziewczyna zaczyna się śmiać. Zawsze tak słodko się śmiała.

-Pamiętam. Ona zmieniła to wszystko. Pojawiła się z dnia na dzień i wszytsko zmieniła w moim życiu. Skończyły się zabawy z innymi dziewczynami i moje stare życie... Dobrze wiesz o co mi chodzi. -tłumaczę.

-Wiem, Adrien. Źle robiłeś, ale bardzo dobrze, że zmieniłeś się na lepsze. Jesteś szczęśliwszy. Kochasz ją? -pyta ciemnowłosa.

-Yhm.

Jeszcze przez dwie godziny siedzimy i rozmawiamy. Bardzo się cieszę, że Kagami tutaj przyjechała. Kiedyś byliśmy naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Jako jedyna nie zostawiła mnie, po mojej złej zmianie. Mari nie ma być o co zazdrosna. Może powinny się nawet zaprzyjaźnić? Chodziłyby razem na zakupy, czy robiły inne rzeczy, które robią razem przyjaciółki. Muszę ją jakoś przekonać, że Kagami nie chce jej zaszkodzić.

Żegnam się z przyjaciółką i wychodzę z pomieszczenia. Teraz trzeba iść na pieszo do domu. Mam nadzieję, że moja dziewczyna... Kurwa. Żona mnie wpuści. Kiedyś się wkurzyła i mnie nie wpuściła do środka.

*Marinette*

Przecieram oczy i biorę do ręki telefon. Spałam dwie godziny. Rozglądam się powoli po mieszkaniu, a raczej jego parterze. Adriena nie ma. Niech on tylko wróci. Czasami zapominam, że jestem jeszcze w ciąży. Nie powinnam się tyle denerwować. Niestety jednak mam do tego powody. Jednym z nich, jest Adrien. Wstaje z sofy i zaczynam chodzić w kółko. Zaraz wydeptam dziurę w podłodze, od tego chodzenia. Słyszę w międzyczasie jakieś pukanie. Idę otworzyć. Podchodzę do drzwi i je otwieram. O to i jest! Adrien Agreste we własnej osobie. Raczył przyjść do domu. Zadowolony nie wiadomo z czego.

-Przypomniałeś sobie, że masz dziewczynę? -pytam opierając się o framugę drzwi.

-Nie bądź złośliwa.

No i to były jego jedyne słowa. Może niech zacznie się jeszcze do mnie nie odzywać. Normalnie foch na całe życie.

__________________
Udało mi się napisać jeszcze jeden rozdział dziś. A teraz... Idę spać po ciężkim dniu. Akcja się zaczyna rozwijać.

Gwiazdka? Komentarz?

Dobranoc, miłemu państwu ❤️

Czy będziemy szczęśliwi? |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz