Rozdział 7

722 64 46
                                    

*Marinette*

Jeśli Adrien w ciągu pięciu minut tutaj się nie pojawi, biorę rozwód z nim. On nie jest normalny. Kolejny dzień z rzędu siedzi u swojej najwyraźniej nowej dziewczyny. Nie interesuje mnie to, jak za pięć minut ma się pojawić w tym cholernym mieszkaniu. Ma przyjść i koniec. Telefonu oczywiście nie odbiera. Niech on tylko przyjdzie. Mieliśmy razem jechać do lekarza. I co? I pojadę sobie sama. W dupie już go mam. Ja nie będę dziesięć tysięcy razy powtarzać. Nie to nie.

Wychodzę z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Adrien nie na kluczy, nie interesuje mnie jak wejdzie do środka. Może już nawet nie wracać. Może się w cholerę przeprowadzić do swojej tylko przyjaciółki.

Wsiadam do swojego auta i próbuje skupić się na drodze. Trzeba sobie jakoś radzić samej. Mam szczęście, że nie muszę jakoś strasznie długo jechać. Po paru minutach parkuję na parkingu, przy budynku. Wychodzę ostrożnie z samochodu i kieruje się do środka.

Kiedy słyszę swoje imię i nazwisko, wchodzę do gabinetu. Ginekolog każe mi się położyć. Czyli tak jak ostatnio. Nakłada na mój brzuch żel i zaczyna badanie USG.

-A więc... -zaczyna kobieta, patrząc na ekran. -Będziecie mieli z Adrienem synka. Gratuluję wam.

-Raczej będę mieć synka, bo z tym idiotą to różnie bywa... Całymi dniami go nie ma. Dzisiaj miał być tutaj ze mną, a nie ze swoją przyjaciółką.

-Rozumiem. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Jesteś w piątym miesiącu ciąży, czyli największe ryzyko poronienia masz za sobą. Jednak nie znaczy to, że nie musisz uważać. Przypuśćmy, że gdybyś nawet przypadkowo spadła ze schodów, to koniec dla dziecka. Do dwóch tygodni urodziłabyś martwe dziecko. Naprawdę uważaj. -mówi i podaje mi ręcznik. Przecieram brzuch i obciągam bluzke do dołu.

-Tak, wiem. Uważam na siebie, jak mogę. Ja już będę iść.

-Do zobaczenia za dwa tygodnie. Masz przyciągnąć, nawet siłą tutaj Adriena. Muszę mu coś przekazać ważnego, dotyczącego ciebie.

-To coś złego? -pytam przerażona.

-Nie. Chcę mu tylko powiedzieć, jak ma się zachowywać gdyby coś się działo. Ale spokojnie, nie będę cię już trzymać dłużej. -odpowiada.

-Dobrze, dowidzenia. -mówię i wychodzę z pomieszczenia.

Wracam na spokojnie do swojego samochodu. Nie spieszę się. Nie mam po co. Jeśli Adrien wrócił, to poczeka. Trzeba było wychodzić i spotykać się z tą szmatą? Rozglądam się po klatce i niestety nikogo nie widzę. No i nie wrócił. Jeśli wróci, to nie zamierzam go wpuszczać. Niech idzie spać do swojej kochanki. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Słyszę jakieś śmiechy. A jednak idiota zabrał drugi klucz. Zdejmuje kurtkę, buty i idę dalej.

No ja go chyba zajebie. Jego i ją.

-To są jakieś kurwa żarty?! -krzyczę i podchodzę bliżej nich. Ta szmata siedzi z moim mężem, w naszym domu.

-Mari, uspokój się! -odkrzykuje mi blondyn. -Jesteś w ciąży.

-A ty kretynem i mnie nie pouczaj. Co ta suką tutaj robi?! -pytam.

-Nie wyzywaj jej. Przyszła, bo była w okolicy. -odpowiada.

-Akurat. Musiałam sama jechać do lekarza, bo mój mąż wolał spędzać czas ze swoją przyjaciółką. I co was łączy? Macie obydwoje pięć minut, żeby stąd wyjść. A ty. -zwracam się do Adriena. -Możesz dzisiaj nie wracać do domu.

-Mari, uspokój się. Nie wolno ci się denerwować w ciąży. -wtrąca się jego tylko i wyłącznie przyjaciółka.

-Ty pindzio mi się nie wtrącaj w życie. I radzę ci mnie nie pouczać. -odpowiadam jej. -A teraz wynocha!

****
Siedzę na łóżku, w dodatku sama. Adrien wyszedł z mieszkania razem ze swoją szmatą. Niech spierdalają. To jest aż niemożliwe, żeby spotykali się tak często, bo się nie widzieli tyle lat i muszą sobie wszystko powiedzieć. On cały dzień łazi do niej. Dzień w dzień. Ze mną tyle nie spędza czasu co z nią. Przyjaciele. Kurwa. Tacy przyjaciele właśnie z nich. Coś musi być na rzeczy skoro spotykają się codziennie. To mi się nie podoba. Ta cała jego znajoma mi się nie podoba. Nie dość, że zachowuje się jak szmata, jest szmatą, ubiera się jak szmata to jest taką szmatą. I niby to tylko przyjaciółka. Jeśli teraz ich coś łączy i oni gdzieś są razem... To ja zabije jego, potem ją, a później ich wskrzeszę i znowu zabije.

Nie powinnam się denerwować, ale jak. Kiedy widzę jak on spędza z nią coraz więcej czasu, to mnie szlag trafia. Dla mnie nie ma czasu, a dla niej już tak. Odkąd podobno znowu przyjechała do Paryża, miesza mu w głowie. I w moim "ułożonym" wcześniej życiu. Nie miałam aż tak idealnego życia, ale było zdecydowanie inne niż teraz. Teraz ona zakłóca mi życie z Adrienem. Wcześniej kiedy byliśmy tylko we dwoje... Nasze życie razem nie było takie, jak teraz. Spędzaliśmy mnóstwo czasu...

_________________
Wyczekujcie na rozdział 19 mojego opowiadania "Ślub z przymusu", bo będzie na co.

Kagami utrudnia życie Mari już kolejny rozdział z rzędu.

Gwiazdka? Komentarz?

Łączmy się w bólu, ze względu, że jutro poniedziałek ❤️

Czy będziemy szczęśliwi? |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz