Rozdział 1

2.6K 84 68
                                    




Od dziecka wiedziała, że jej miejscem było boisko. Uwielbiała biegać za piłką, choć za dzieciaka jej wyczyny nie miały najmniejszego sensu. Nie odpuszczała, rozwijając się pomału, ucząc się na własnych błędach, a także od starszych kolegów i koleżanek. W podstawówce wybłagała u nauczyciela, by pozwolił jej ćwiczyć z chłopcami na wychowaniu fizycznym i nie raz wróciła do domu z płaczem, toną siniaków, ale też z nowymi doświadczeniami.

Była uparta, to fakt. Nawet jeśli nabawiła się gorączki, chciała wyjść pograć z resztą dzieciaków. Nie straszna jej była ulewa, czy niesamowite mrozy. Z wiekiem coraz bardziej uodparniała się na choroby i wierzyła, że musiałby stać się cud, aby poczuła się gorzej i była zmuszona pomaszerować do lekarza.

Gimnazjum stanowiło dla niej wielki przełom, gdzie dołączyła do prawdziwej damskiej sekcji piłkarskiej i tam tak naprawdę nauczyła się najwięcej. Zagrała pierwsze mecze na prawdziwym boisku z niesamowicie zadbaną murawą, na której nie było śladu żadnej dziury po ostatnim meczu, zyskała na sile, która stała się jej cechą szczególną, a także odniosła pierwsze porażki, dzięki którym zaczęła rozumieć piłkę nożną jeszcze lepiej.

Po pierwszej przegranej załamała się, ponieważ grając na pozycji stopera, nie udało jej się zatrzymać przeciwniczki aż trzy razy, co poskutkowało trzema celnie trafionymi bramkami. Pamiętała, że przeżyła wtedy traumę i wtedy też poprzysięgła sobie, że nigdy nie pozwoli nikomu się okiwać, ani chociażby wejść w pole bramkarskie. Co zrobiła, aby to osiągnąć? Trenowała z licealistami na boisku, znajdującym się nieopodal jej domu – oczywiście wtedy, gdy jej na to pozwolili. Jednak ci mieli dość ciągłego biadolenia małolaty i w końcu dopuszczali ją do gry, a potem sami nie mogli się nadziwić, kiedy doganiała ich i grała z nimi jak równy z równym.

Cóż można rzecz, kochała to uczucie. Uwielbiała czuć powiew świeżego powietrza, wiatr we włosach i ciężar piłki na nodze, kiedy uderzała ją z całej siły. Na każdy trening przychodziła z uśmiechem na ustach, a nawet jeśli miała zły dzień, ćwiczenia razem z drużyną pomagały jej odgonić smutki i złości.

- Sawaka, długa! – zawołała Nayumi, wymijając sprawnie jedną z przeciwniczek. Wysunęła piłkę na metr przed siebie i szybko do niej dobiegła, by podać piłkę skrzydłowej.

- Aye, odbieram! – Jak zawołała, tak zrobiła i od razu rozegrała szybką akcję z Hayato. Zrobiła wrzutkę z rogu boiska, a Kirinahara zakończyła to pięknym strzałem główką, prosto między rozstawione ręce bramkarki.

Azumane zaklaskała, gratulując dziewczynom i ponagliła je, by prędko wróciły na swoje pozycje. Zaczekała na napastniczki przy kole i zbiła z nimi piątki, a dopiero potem cofnęła się na swoje miejsce – stopera.

Były szczęśliwe, wygrywając aż cztery do zera. Spodziewały się, że Johzenji będzie większym wyzwaniem, jak chociażby Aoba Johsai czy Shiratorizawa i przygotowywały się do tego meczu naprawdę mocno i – jak się okazało – niepotrzebnie. „Imprezowe" laski były dopiero raczkującymi piłkarkami na wielkim boisku. Dopiero zbierały zapasy doświadczenia i uczyły się radzić sobie z przełamaniem tremy. Straciły piłkę już w pierwszej minucie, choć to im przypadł zaszczyt rozpoczęcia spotkania, bo tak zadecydowała moneta. Podawały sobie piłkę często niecelnie lub zbyt lekko, przez co Karasuno było bardzo łatwo ją przejąć i rozegrać akcję.

Były szybkie, a Johzenzji za ty tempem nie nadążało. Pod koniec pierwszej połowy nie miały sił do dalszego biegania i gwizdek, ogłaszający przerwę piętnastominutową, był dla nich zbawieniem. Sędzia nawet nie zareagował, kiedy niektóre rozłożyły się na boisku. Miały fart, trafiając na wyrozumiałego gościa, bo normalnie powinny dostać za to kartę.

Oh my Tsukki | Tsukishima Kei x OC | HAIKYUU FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz