Rozdział 20

556 70 14
                                    




A to nowość, która miała być dodana, ale zajęłam się zamieszaniem z poprzednimi... ale i tak nie mogłam Was zawieść ^^


- Tsukishima, czy ta ławka wytrzyma? – spytała zaniepokojona, a nawet zlękniona, zerkając na siedzenie naprzeciw nich, otoczone taśmą zabezpieczającą, na którym pisało jasno i wyraźnie „Do naprawy. Nie siadać – grozi załamaniem".

- Ten cholerny wagonik trzeszczy, jakby miał zaraz się rozpaść na kawałki, więc na twoim miejscu tym przejmowałbym się bardziej – oznajmił, samemu rozglądając się wokoło i analizując każde łączenie metalu. – W takim stanie powinni wyłączyć tę kolejkę z oferty i naprawić ją, zanim wpuszczą do niej ludzi.

- Marne to pocieszenie – odparowała, oglądając się za siebie. Brnęli coraz to wyżej, a trzeszczenie nie ustawało. Prędko zamknęła oczy, orientując się, jak wysoko od ziemi się znajdowali.

- Nieustraszona kapitan ma lęk wysokości? Nieprawdopodobne – zakpił z niej okularnik.

- A goń się – warknęła, zaciskając mocno powieki.

Jakim cudem znaleźli się w tak absurdalnej sytuacji. No jak! Ze wszystkich rzeczy na świecie, ze wszystkich możliwych scenariuszy – akurat coś takiego. Mieli tylko poczekać chwilę, aż Chitose wróci ze swoim chłopakiem i wtedy by sobie poszli.

Tyle że... wtedy to jej przyjaciółka z drugą połówką wylądowaliby w tym felernym wagoniku. A Azumane naprawdę nie życzyła nikomu, by znalazł się w tym momencie na jej miejscu.

Kiedy tak dłużej nad tym dumała i myślała, zaciskając mocno dłonie na plastikowym siedzeniu, zaczynała uświadamiać sobie coś bardzo istotnego. Zarówno dzisiejsze wyjście do wesołego miasteczka, jak i to, że znalazła się z Tsukishimą sam na sam na diabelskim młynie, było opracowanym przez Hasegawę planem działania, aby ich jakoś zbliżyć do siebie. Innymi słowy – została wrobiona.

W innej sytuacji, musiała przyznać, że mogłaby być jej za to wdzięczna. Ale nie, kiedy zmagała się z lękiem wysokości i piekielnie realnym uczuciem, że ten wagonik zaraz się urwie i oboje runą wraz z nim na ziemię i zginą.

Mimo to i tak zapragnęła do przyjaciółki zadzwonić i pokazać, jak bardzo była na nią wściekła. Wyjęła więc telefon z torebki i trzęsącymi się rękami próbowała go odblokować. Wtem mechanizm zatrzymał diabelski młyn tak nagle, że wagonik się zatrząsnął, a telefon wypadł Nayumi z rąk. Dziewczyna pisnęła zaskoczona i przysunęła się bliżej swojego towarzysza.

Niech sobie myśli co chce, powiedziała siebie w myślach. Bała się jednak tak bardzo, że naprawdę nie wiedziała, co ze sobą począć.

- Spokojnie, zatrzymaliśmy się tylko. Spawy wytrzymają – zapewnił ją, robiąc coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała. Tsukishima najpierw podniósł jej telefon z podłogi i podał do rąk, po czym objął ramieniem i przytrzymał pewnie przy sobie.

- Jeszcze przed chwilą mówiłeś co innego – zwróciła mu uwagę.

- Kłamałem – odpowiedział krótko, spoglądając w drugą stronę, na panoramę części miasta.

Urządzenie trzymała długo kurczowo, zanim zdecydowała się powoli wsunąć je z powrotem do torebki. Zrezygnowała z konfrontacji telefonicznej z przyjaciółką, preferując raczej bezpośrednie starcie.

Tak bliska obecność okularnika przy niej nieco ją peszyła, ale zaczęła również dodawać nieco otuchy i odwagi w sytuacji, w jakiej przyszło im się znaleźć. W normalnych warunkach pewnie spaliłaby soczystego buraka i nie byłaby w stanie wypowiedzieć choćby słowa, choć też miała świadomość, że wtedy Kei mógłby nie chcieć łamać bariery pomiędzy nimi i decydować się na tak odważne gesty.

Oh my Tsukki | Tsukishima Kei x OC | HAIKYUU FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz